środa, 15 stycznia 2014

Noc ponad Hańczową



 Docieram do cerkwi w Hańczowej, gdy zachodzi słońce. Jest ostatnia chwila, żeby zrobić zdjęcie cerkwi. Cerkwi unickiej.
       
 
Wiara unicka jest tutaj na swojej ziemi. W tych cerkwiach jest taki sam Bóg, jak gdzie indziej, tylko podobno mniej zafałszowany. Bardziej pierwotny, jak mówią tutejsi. Cerkiew zamknięta, nie mogłem więc tego sprawdzić.
        


 Pytam kobiety, która pojawia się na podwórzu gospodarstwa naprzeciwko cerkwi, jak daleko jest do Żdyni – słyszę, że 10 kilometrów.
Po chwili kobieta dodała: - dziesięć z haczykiem.
    


I w tym momencie, po raz drugi w mej podróży do Żdyni, usłyszałem magiczne słowo „dziesięć”.
To mały skok będzie jutro, bo dziś trzeba się rozglądać za miejscem, gdzie postawić namiot.
         Idę w górę. Lekkie podejście. Równo 30 stopni. Jak to w górach. Gdy docieram na górę ponad Hańczową, po raz drugi obserwuję zachód słońca. Zaraz zmierzch zapadnie.
     


 Schodzę z szosy, która ma tu zakręt i wdrapuję się na szczyt ponad szosą. Znajduję w miarę płaskie miejsce i szybciutko stawiam namiot.
Jestem półtora kilometra za – i trochę (400 m. ?) ponad Hańczową.
Kolacja bez ognia (jest bardzo sucho, a także nie ma potrzeby).
     Siedzę na pniu, pojadam niespiesznie i obserwuję poruszające się w dolinie światełka. To ludzie na przeciwległym zboczu schodzą z latarkami w dół do szosy.
    Dwa światełka zaczynają poruszać się szybko, to młodzi jeżdżą na rowerach po zupełnie pustej drodze, chwilami słychać nawet ich głosy.
   W moją stronę, pod górę, jedzie zapóźniony samochód…Smugi reflektorów jak sztylety przebijają ciemność. Skrył się na chwilę za lasem na zakręcie.
   Po chwili widać tylko dalekie czerwone światła na tyle samochodu.
            Przepiękna noc. Gwiazdy….srebrny piasek.

Zaglądam w głąb siebie. Albo coś czuję. Intuicja?.
     - Czuję, że jestem na progu Przygody. Fakt
     - Wyrażam gotowość jej przyjęcia.
     - Zachowuję spontaniczność, czyli nic nie wiem. Niech się dzieje!

To jest święta trójca postrzegania pozazmysłowego!
I to brzmi, jakbym powiedział: - niech stanie się światło!

Wydarzenia Synchroniczne, nie dzieją się w oderwaniu od podświadomości.
Życie powinno być odkrywczą przygodą. Gdy tak pojmujesz świat, tak właśnie się dzieje.
      Widocznie świat czeka tylko, abyś puścił hamulec.

Naraz……. pokazuje się jeden robaczek świętojański.
Dziwię się nieco, bo jest 18 lipca, jakby za późno już na świetliki. Ale one lepiej wiedzą, kiedy mają świecić.
I nie jeden przyleciał, a w sumie 5!
     Od razu przypomniał mi się Świetlny Spektakl Świetlików na biwaku w masywie Chryszczatej… 

Świetliki wykonują zamaszyste esy – floresy. Pierwsze wrażenie jest ważne: - odbieram przejrzyście: - Hej kolego! Cieszymy się swoim lotem i świeceniem! Oraz cieszymy się, że żyjemy!
I wiemy, że ty także niesiesz w sobie radość.
My niesiemy światło….
Mamy w sobie Lucyferynę…
Lucyferyny – grupa pigmentów zdolnych do emitowania światła, obecnych w organizmach żywych zdolnych do bioluminescencji, takich jak: robaczki świętojańskie, ryby głębinowe i niektóre rodzaje drobnoustrojów.
 Lucyferyna świeci. Stąd już tylko krok do zdania:
   Lucyfer: - oznacza niosący światło. ( Wiedzę? Oświecenie? )
 Kim był Lucyfer?
            Lucyfer był zbuntowanym archaniołem.

W Zoharze czytamy: - Bóg pierwotnie stworzył tablice Prawa z szafiru, który Najwyższy wyjął ze swego tronu, cisnął w Otchłań, aby stały się fundamentem i generatorem grawitacji.
  - W tradycji ezoterycznej, szafir ma jeszcze inne konotacje. Jest to kamień wygnania:
 Lapis Exilis - klejnot koronny archanioła Lucyfera”. Ta wersja legendy głosi, że archanioł Michał strącił z korony archanioła Lucyfera klejnot, który spadł w Otchłań.
   Walka archaniołów. Poszło o różnicę zdań.
Ciekawe, co chciał przeprowadzić archanioł Lucyfer?

To jest zapisane w Kronice Akashy, słyszałem coś na ten temat, ale dobrze byłoby to jeszcze sprawdzić.

A świetliki pląsają w tych swoich esach – floresach, a potem sformowały owal…nie, nie owal. One kręcą ósemkę leżącą. Pięć świetlików wykonuje zamaszyście ósemkę leżącą!
       To przypadkiem jest znak Nieskończoności. A pięć i osiem to trzynaście – miłość w Kabale.
      Świetliki - fauny wykonały tę figurę, i odleciały w głąb lasu.
Ósemka jako Nieskończoność, jeszcze przez chwilę jarzyła mi się w oczach powidokiem……
To zupełnie tak samo, gdy wyłączymy nagle telewizor w ciemnym pokoju: przez sekundy jest powidok – odblaski w oczach.
      Gwałtownie opadła kurtyna.
Po raz drugi w tym roku zobaczyłem magiczny taniec świetlików, a końcowy znak - symbol Nieskończoności zadziałał zupełnie jak wykrzyknik!
Wykrzyknik w Ciszy jest jak mentalna detonacja!
Trwam oniemniały – osłupiały. Chyba trwałem z opadniętą szczęką..….Przez moment wydaje mi się, że w powidoku stoi Anioł Stróż. Anioł dyrygował świetlikami?
      A więc to, co stało się przed chwilą to był cud prawdziwy?

      Mam w głowie przekaz. Świetliki nadały:

„- Oto jest wielka Tajemnica życia.
 Nie próbuj zrozumieć życia. Żyj!
Nie próbuj zrozumieć miłości – wniknij w nią. Wtedy będziesz wiedział – a wiedza ta pochodzić będzie z twego doświadczenia. Taka wiedza nigdy nie zniszczy Tajemnicy, która głosi: - Im więcej wiesz, tym więcej pozostaje do poznania.
Życie jest Tajemnicą, którą trzeba przeżyć.
Życie jest Nieskończoną Tajemnicą”.

Wpadłem w Uniesienie, które długo nie pozwoliło mi zasnąć……

Dopisane kilka miesięcy po opisywanym dniu: -
Starsi są bardziej  przywiązani do wierzeń i oczekiwań panujących w ich kulturze.
Czyli? Czyli tresura społeczna zrobiła z większości starszych nieodwracalnych niewolników.
Starsi są już w większości niereformowalni.

Więc kilka słów do młodszych:
      - We wszechświecie nie ma zjawisk bezużytecznych.
      - Jeśli coś działa – korzystaj z tego.

Proste ma być.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz