Docieram do cerkwi w
Hańczowej, gdy zachodzi słońce. Jest ostatnia chwila, żeby zrobić zdjęcie
cerkwi. Cerkwi unickiej.
Wiara unicka jest tutaj na
swojej ziemi. W tych cerkwiach jest taki sam Bóg, jak gdzie indziej, tylko podobno
mniej zafałszowany. Bardziej pierwotny, jak mówią tutejsi. Cerkiew zamknięta,
nie mogłem więc tego sprawdzić.
Pytam kobiety, która pojawia się na podwórzu
gospodarstwa naprzeciwko cerkwi, jak daleko jest do Żdyni – słyszę, że 10 kilometrów.
Po chwili kobieta dodała:
- dziesięć z haczykiem.
I w tym momencie, po raz
drugi w mej podróży do Żdyni, usłyszałem magiczne słowo „dziesięć”.
To mały skok będzie jutro,
bo dziś trzeba się rozglądać za miejscem, gdzie postawić namiot.
Idę w górę. Lekkie podejście. Równo 30
stopni. Jak to w górach. Gdy docieram na górę ponad Hańczową, po raz drugi
obserwuję zachód słońca. Zaraz zmierzch zapadnie.
Schodzę z szosy, która ma tu zakręt i wdrapuję
się na szczyt ponad szosą. Znajduję w miarę płaskie miejsce i szybciutko stawiam
namiot.
Jestem półtora kilometra
za – i trochę (400 m. ?) ponad Hańczową.
Kolacja bez ognia (jest
bardzo sucho, a także nie ma potrzeby).
Siedzę na pniu, pojadam niespiesznie i
obserwuję poruszające się w dolinie światełka. To ludzie na przeciwległym
zboczu schodzą z latarkami w dół do szosy.
Dwa
światełka zaczynają poruszać się szybko, to młodzi jeżdżą na rowerach po
zupełnie pustej drodze, chwilami słychać nawet ich głosy.
W moją stronę, pod górę, jedzie zapóźniony
samochód…Smugi reflektorów jak sztylety przebijają ciemność. Skrył się na
chwilę za lasem na zakręcie.
Po chwili widać tylko dalekie czerwone
światła na tyle samochodu.
Przepiękna noc. Gwiazdy….srebrny
piasek.
Zaglądam w głąb siebie.
Albo coś czuję. Intuicja?.
- Czuję, że jestem na progu Przygody. Fakt
- Wyrażam gotowość jej przyjęcia.
- Zachowuję spontaniczność, czyli nic nie
wiem. Niech się dzieje!
To jest święta trójca
postrzegania pozazmysłowego!
I to brzmi, jakbym
powiedział: - niech stanie się światło!
Wydarzenia Synchroniczne,
nie dzieją się w oderwaniu od podświadomości.
Życie powinno być
odkrywczą przygodą. Gdy tak pojmujesz świat, tak właśnie się dzieje.
Widocznie świat czeka tylko, abyś puścił
hamulec.
Naraz……. pokazuje się jeden
robaczek świętojański.
Dziwię się nieco, bo jest
18 lipca, jakby za późno już na świetliki. Ale one lepiej wiedzą, kiedy mają
świecić.
I nie jeden przyleciał, a
w sumie 5!
Od
razu przypomniał mi się Świetlny Spektakl Świetlików na biwaku w masywie
Chryszczatej…
Świetliki wykonują
zamaszyste esy – floresy. Pierwsze wrażenie jest ważne: - odbieram przejrzyście:
- Hej kolego! Cieszymy się swoim lotem i świeceniem! Oraz cieszymy się, że
żyjemy!
I wiemy, że ty także
niesiesz w sobie radość.
My niesiemy światło….
Mamy w sobie Lucyferynę…
Lucyferyny – grupa pigmentów
zdolnych do emitowania światła, obecnych
w organizmach żywych zdolnych do bioluminescencji, takich jak: robaczki świętojańskie, ryby głębinowe
i niektóre rodzaje drobnoustrojów.Lucyferyna świeci. Stąd już tylko krok do zdania:
Lucyfer: - oznacza niosący światło. (
Wiedzę? Oświecenie? )
Kim był Lucyfer?
Lucyfer był zbuntowanym archaniołem.
W Zoharze czytamy: - Bóg
pierwotnie stworzył tablice Prawa z szafiru, który Najwyższy wyjął ze swego
tronu, cisnął w Otchłań, aby stały się fundamentem i generatorem grawitacji.
- W
tradycji ezoterycznej, szafir ma jeszcze inne konotacje. Jest to kamień
wygnania:
Lapis Exilis - „klejnot koronny archanioła Lucyfera”.
Ta wersja legendy głosi, że archanioł Michał strącił z korony archanioła
Lucyfera klejnot, który spadł w Otchłań.
Walka archaniołów. Poszło o różnicę zdań.
Ciekawe, co chciał
przeprowadzić archanioł Lucyfer?
To jest zapisane w Kronice
Akashy, słyszałem coś na ten temat, ale dobrze byłoby to jeszcze sprawdzić.
A świetliki pląsają w tych
swoich esach – floresach, a potem sformowały owal…nie, nie owal. One kręcą
ósemkę leżącą. Pięć świetlików wykonuje zamaszyście ósemkę leżącą!
To przypadkiem jest znak
Nieskończoności. A pięć i osiem to trzynaście – miłość w Kabale.
Świetliki - fauny wykonały tę figurę, i
odleciały w głąb lasu.
Ósemka jako Nieskończoność,
jeszcze przez chwilę jarzyła mi się w oczach powidokiem……
To zupełnie tak samo, gdy
wyłączymy nagle telewizor w ciemnym pokoju: przez sekundy jest powidok –
odblaski w oczach.
Gwałtownie
opadła kurtyna.
Po raz drugi w tym roku
zobaczyłem magiczny taniec świetlików, a końcowy znak - symbol Nieskończoności
zadziałał zupełnie jak wykrzyknik!
Wykrzyknik w Ciszy jest jak
mentalna detonacja!
Trwam oniemniały –
osłupiały. Chyba trwałem z opadniętą szczęką..….Przez moment wydaje mi się, że w powidoku
stoi Anioł Stróż. Anioł dyrygował świetlikami?
A
więc to, co stało się przed chwilą to był cud prawdziwy?
Mam
w głowie przekaz. Świetliki nadały:
„- Oto jest
wielka Tajemnica życia.
Nie próbuj zrozumieć życia. Żyj!
Nie próbuj
zrozumieć miłości – wniknij w nią. Wtedy będziesz wiedział – a wiedza ta
pochodzić będzie z twego doświadczenia. Taka wiedza nigdy nie zniszczy Tajemnicy,
która głosi: - Im więcej wiesz, tym więcej pozostaje do poznania.
Życie jest Tajemnicą,
którą trzeba przeżyć.
Życie jest Nieskończoną
Tajemnicą”.
Wpadłem w Uniesienie,
które długo nie pozwoliło mi zasnąć……
Dopisane kilka miesięcy po
opisywanym dniu: -
Starsi są bardziej przywiązani do wierzeń i oczekiwań panujących
w ich kulturze.
Czyli? Czyli tresura
społeczna zrobiła z większości starszych nieodwracalnych niewolników.
Starsi są już w większości
niereformowalni.
Więc kilka słów do
młodszych:
- We wszechświecie nie ma zjawisk
bezużytecznych.
- Jeśli coś działa – korzystaj z tego.
Proste ma być.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz