Już jest oaza! Jest miejscowość!
Godzina dziesiąta dziesięć.
Naraz zatrzymuje się
samochód. Mercedes. Lubię mercedesy.
Jakiś prezes jedzie do siebie, ale mówi,
że może mnie podwieźć. Chciałem na piechotę, ale może to anioł podesłał ten
samochód? Dają? - Biorę! Znaczy: -
wsiadam.
U cioci Lusi na strychu, leżała maszyna
do pisania marki mercedes. Nie miała jednej, czy dwóch czcionek, i ją odstawiono na
strych. Ta maszyna do pisania, to bardzo ważny przedmiot zabaw z mojego
dzieciństwa.
Mercedes to także imię
żeńskie.
Jestem podekscytowany tym tuż-tuż.
Próbuję się zapakować do
środka – zapominam, że mam plecak z namiotem. Namiot zaczepia o drzwi.
W końcu zdejmuję plecak, i
teraz już poszło. Chwila rozmowy tylko, bo wsiadłem może kilometr przed bramą
wjazdową w dolinę, i Łemkowska Watra wita!
Harcerze pilnują porządku. Wjazd
samochodów kosztuje. Prezes się ciska: harcerka swoje – prezes swoje.
Może o pięć złotych
chodzi, a może o dwa. Mnie niezręcznie, ale jestem w tym momencie gościem – nie
odzywam się, choć harcerka ma rację.
Prezes nie zapłacił. Wjeżdżamy.
Piękna dolina.
Wolałbym wejść, a
wjeżdżam.……
Jeszcze tego samego dnia (
nocy raczej) naprawiłem to.
Kolorowe miejsce.
- Boziuniu! Kwiaty! Kwiaty
przede mną! Morze kolorowych kwiatów na zboczu!
Kolorowe namioty wyglądają
z daleka jakby zbocze góry zakwitło.
- Jejku! Ile ludzi!
Prezes mówi: - to kolorowe co widzisz,
to strona polska. Tam jest skwar, patelnia, oraz kradną często. Nie idź tam.
Idź na przeciwzbocze. Idź do Ukrainy. Ukraina jest tu u siebie!
Można posłuchać niektórych
rad.
Idę do Ukrainy….Do Łemków.
Wybieram miejsce w połowie zbocza, pod samym lasem.
Stawiam dom. Jest cudnie,
więc stawiam go bez okrywy niebieskiej.
Pora stosunkowo wczesna, ludzie
dopiero przybywają.
Przystanek Historia.
Polska skrzywdziła Łemków
– wypędzeni ze swojej ziemi w 1947 r.
Idę do Ukrainy, a Ukraina
jak się kiedyś zachowała wobec Łemków? Z jakiego powodu Łemkowie nie garnęli
się do UPA?
Trzeba sobie wybaczyć, ale
przedtem prawdę wywalić:
…..W 1918 roku na terenie dzisiejszej Polski
powstało efemeryczne państwo - Rusińska Narodowa Republika Łemków. Przetrwało
zaledwie dwa lata i był to jedyny okres, kiedy Łemkowie cieszyli się
niepodległością.
W europejskiej historii
XIX wiek zapisał się jako okres, w którym narody nie posiadające własnych państw
zaczęły podnosić dumnie głowy, domagając się swobody. Największe państwa
wielonarodowościowe: Wielka Brytania, Francja, Austro-Węgry i Imperium
Rosyjskie, były niezbyt skłonne do dawania jakiejkolwiek autonomii narodom
zamieszkującym ich terytoria.
Ucisk społeczny i brak
możliwości decydowania o własnym losie spowodowały, że mieszkańcy większości
państw europejskich wystąpili przeciwko władzy. Wielkie rewolucje, zwane Wiosną
Ludów, przetoczyły się po całym kontynencie. Poprzez działaczy węgierskich, kierujących
Powstaniem Węgierskim w 1848 roku, idee wolnościowe dotarły również do Rusinów.
Droga ku wolności.
Rusińskie narodowe
odrodzenie było skutkiem działalności dwóch aktywistów: Aleksandra Duchnowycza,
autora pierwszego almanachu literatury rusińskiej i podręcznika do nauki języka
rusińskiego, a także autora słów hymnu narodowego:
-
"Ja Rusinem byłem, jestem i będę", oraz Adolfa Doriańskiego,
posła sejmu węgierskiego czterech kadencji, wielkiego zwolennika stworzenia
samodzielnego okręgu rusińskiego w ramach imperium Habsburgów.
Pierwszą udaną próbą było
stworzenie tzw. Okręgu Użhorodzkiego, który istniał do marca 1850 roku, czyli
niecały rok. Zgodnie z umową można było wówczas swobodnie nauczać języka, a
także rusiński, obok węgierskiego i niemieckiego, stał się oficjalnym językiem
okręgu.
Jednak już od lat 60. XIX
wieku do początku XX wieku nastały trudne czasy dla Rusinów. W 1867 roku
Monarchia Austro-Węgierska zmieniła się w monarchię dualistyczną, co
praktycznie dawało Węgrom możliwość samodzielnego rządzenia w "swojej" części państwa. Szybko
zostało to wykorzystane i w latach 70-tych zaczęto wprowadzać politykę "madziaryzacji" życia codziennego,
począwszy od nauki języka, a skończywszy na zakazie wydawania gazet
obcojęzycznych.
Sytuacja mniejszości
narodowych zamieszkujących Austro-Węgry zmieniła się w chwili wybuchu I wojny
światowej. Od września 1914 roku do maja 1915 roku większość Galicji, w tym
cała Łemkowyna, były pod okupacją rosyjską, a Łemkowie, jako wyznawcy
wschodniego chrześcijaństwa, zaczęli być traktowani przez władze w Wiedniu
jako element podejrzany.
Faktycznie wielu Łemków
sprzyjało carskiej Rosji, jednak nie zdarzały się akty dezercji, czy jawnego
sprzyjania Rosjanom. Sytuacja zmieniła się, kiedy Ukraińcy, dążący do stworzenia niepodległego państwa i powiększenia
swych wpływów w Galicji, zaczęli fałszywie oskarżać działaczy i inteligencję
łemkowską o zdradę Austro-Węgier.
W wyniku tej akcji Ukraińcy rozpoczęli przejmowanie
łemkowskich majątków, a zadenuncjowane osoby trafiły do obozu koncentracyjnego
w Talerhofie koło Grazu.
Trafiła tam prawie cała
rusińska inteligencja, dążąca do samostanowienia narodu: wykładowcy akademiccy,
prawnicy, działacze polityczni, a także księża.
W obozie zginęło z głodu, tyfusu i tortur 1767
internowanych. Pomiędzy 17 stycznia a 31 marca 1915 zmarły aż 524 osoby, w tym
kobiety i dzieci. Najsłynniejszą ofiarą ukraińskich denuncjacji i austriackich
zbrodni był prawosławny ksiądz i działacz rusofilski, Maksym Sandowycz. Został
on aresztowany na początku września i rozstrzelany szóstego dnia tego miesiąca
bez wyroku sądowego. W 1994 roku cerkiew prawosławna uznała go za świętego.
Ukraino……pamiętasz o tym?
Bo Austriak - Niemiec był wtedy obcym - oprawcą, agresorem, a Ukrainiec jest swój, jest naszym bratem.
I na koniec tego posta cytat ze Stachury:
„Nie można zmartwychwstawać, nie doznawszy
najwyższych upokorzeń, czyli w górę nie trzeba być ciśniętym, rzuconym.
Trzeba być kopniętym na samo dno, żeby móc
ulecieć w górę.
Żeby
zmartwychwstać.
To jest warunek
sine qua non. Kto przetrwa wszystkie upokorzenia, aż do najwyższego, ten może
się dźwignąć z grobu”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz