wtorek, 7 maja 2013

Tylko legendy? 5



Kronika Akashy…takie kosmiczne google, jest precyzyjna. Wiele readingów Edgara dotyczy tego samego wydarzenia, tj. zjazdu narodów i narady nad zwalczaniem  olbrzymich zwierząt, które zagrażały egzystencji ludzi. Datę tego wydarzenia Edgar Cayce podał na rok 50 722 (pięćdziesiąt tysięcy siedemset dwadzieścia dwa) przed Chrystusem, ale nie wiadomo, czy ma to związek z pierwszym kataklizmem na kontynencie Atlantydy.
Niefortunnie się stało, że nie zapytano Edgara o poszczególne daty etapów, od pojawienia się człowieka na Ziemi miliony lat temu, do pierwszego z co najmniej trzech wielkich kataklizmów Atlantydy.
           Jest też druga koncepcja, składania ofiar z ludzi: - Coś wielkiego wydarzyło się na Ziemi. Przebiegunowanie? Uderzenie meteorytu?
W owym czasie na Ziemi „coś” się wydarzyło na ogromną skalę.
Zgasło słońce – zapanował głód. Trzeba było więc też „coś” z tym zrobić. Podobne lecz podobnym – wydarzyło się coś wielkiego, - „To bogowie zażądali wielkiej ofiary z ludzi” – tak orzekli kapłani, bo musieli coś orzec i dać przerażonym ludziom rozwiązanie – wiarę i szansę przeżycia.
         Za taką koncepcją przemawiają dwie rzeczy: zgasło słońce, w tym wszystkie legendy są zgodne i…..staroindiańskie sieci katastralne sprzed tysięcy lat mają odchylenie od północy o 17 stopni! Odchylenie o 17 stopni na wschód. Hiszpanie zachowali tę starodawną zasadę, zakładając tu osiedla. Wykazano, że ów „siedemnastostopniowy system odchylenia” uwzględniał drogi, pola, wsie i monumentalne budowle.
           Tylko, że nie był to żaden system odchylenia. Kiedyś nie było żadnego odchylenia, kierunki zgadzały się. Uderzenie sporego meteorytu powoduje zawsze krater i wyrzucenie wielkiej ilości pyłów w stratosferę. Słońce zgasło. Mogło upłynąć kilka ładnych lat, zanim pyły opadały. A więc głód. Ten upadek meteorytu mógł także spowodować przesunięcie kierunków o 17 stopni.
Jest tylko jedna zagadka: Majowie i Aztekowie budowali swoje miasta, gdy Teotihuacan od dawna leżało w gruzach. Czyli kopiowali poprzedni system kierunków, sprzed wybuchu – uderzenia?
        Teotihuacan.
Droga Zmarłych – oczywiście odchylona o 17 stopni na wschód – była osią północ, południe i jednocześnie główną arterią miasta. Przy niej wznoszono najważniejsze budowle. Ta trzykilometrowa ulica biegła obok Cytadeli, której środek markował położenie Słońca. Następnie wzdłuż strumienia San Juan będącego odpowiednikiem orbit planetoid, przez zalane asfaltem ruiny, oznaczające położenie Jowisza. Potem mijała piramidę Słońca, dziwnie zgadzającą się z położeniem Saturna, a nie Słońca ( Nazwy piramidom nadawali ludzie przypadkowi) Potem arteria dochodzi do piramidy Księżyca oznaczającej Urana. Na zboczach Cerro Gordo – na przedłużeniu osi Drogi Zmarłych – znajdowały się budowle, oznaczające położenie Neptuna i Plutona. Na końcu tej linii odkryto na szczycie góry prastare indiańskie ryty naskalne. Patrząc teraz na Teotihuacan, jako wzór – model Układu Słonecznego, możemy stwierdzić, że ci budowniczowie byli genialni. Mieli co najmniej taką wiedzę, jak my dziś, a wiele faktów wskazuje, że znacznie większą od naszej.
I jeszcze ta zagadka: Kierunki świata się przesunęły na skutek „Czegoś”. Teotihuacan legło w gruzach. Minęły tysiące lat i Majowie zaczęli budować swoje nowe  miasta w wielkiej odległości od Teotihuacan. Choćby Mayapan, czy Chichen –Itza, leżące w dżungli Jukatanu, oddalone o ponad tysiąc kilometrów w linii prostej od Teotihacan, a uwzględniali nadal stary system kierunków świata przed odchyleniem? Może uważali, że kiedyś Ziemia wróci do poprzedniego układu kierunków? Skąd to wiedzieli? Kto im to powiedział? O co tu chodzi?
Same pytania….
         Rytuały ofiarne Majów i Azteków osiągnęły niewyobrażalne rozmiary. Ludy Mezoameryki, obszaru, na którym rozwinęła się wysoka kultura meksykańska, prowadziły wojny, żeby  przygotować dostateczny zapas ludzkiej krwi”. Żeby nie wyczerpywać rezerw ludzkich własnego plemienia.  Wierzyli, że słońce musi być karmione ludzką krwią.
       Kapłan wycinał serce z ciała ofiary, za pomocą obsydianowego, bogato zdobionego  noża. Następnie wyciągał - wyszarpywał to pulsujące jeszcze serce i unosił wysoko ponad głowę ku słońcu – niczym trofeum
 
   

            Przy szczególnych okazjach z mordowanego ściągano skórę, którą następnie przywdziewał kapłan, żeby odtańczyć w niej obrzędowy taniec.
Ofiary sądziły, że oddają swoją krew za życie słońca. Część ofiar była pod wpływem halucynogenów i nie wiedziała, co się z nimi dzieje.
      W tej Świętej Studni Majów, o której pisałem, do której wrzucano w ofierze dziewczyny, przypominam wizję tego rytuału…


 W tej Świętej Studni przeprowadzano we wczesnych latach pięćdziesiątych „wykopaliska” – rabunek. Antykwariusze z Ameryki opłacili urzędników i dostali pozwolenie. Sprawa była przemyślana. Na wodę spuszczono tratwę-platformę z gęstą siatką, na dno poszła gruba rura, która jak odkurzacz zasysała wodę z mułem z bardzo głębokiego dna, to wylatywało pióropuszem na drucianą siatkę na platformie i wszystkie przedmioty ze złota, z wyłączeniem tych najmniejszych, osadzały się na siatce.
      


        Świętą Studnię eksploatowano w ten barbarzyński sposób przez miesiąc. Po tym okresie podniosły się protesty i władze zakazały takich „wykopalisk”. Ale wcześniej zgodziły się na nie, czyli korupcja, jak się patrzy. Wydobyto ponad 4 tony złotych figurek. W większości trafiły one do prywatnych zbiorów, czyli zostały rozgrabione, czyli nie zobaczymy ich nigdy.
Jednak dzięki tym barbarzyńskim „wykopaliskom” mogliśmy też coś niecoś zobaczyć.
         Oto te sławne noże  Majów-Azteków z obsydianu, do rytualnego wycinania serc ludzkich.
Z pewnością każdy z tych noży ma na sumieniu dziesiątki tysięcy ofiar……


Bóg Vota, opowiedział Indianom Chivim historię wieży Babel, mówiąc o „wielkim mieście, gdzie była budowana wielka świątynia, która miała dosięgnąć nieba, lecz nie została dokończona z powodu pomieszania języków”.
Votana kojarzono z uzdrawianiem. Zanim odszedł, spisał w języku quiche księgę o swych podróżach i ukrytych skarbach. Księga ta została spalona przez biskupa Nuneza de la Vegę w 1691 roku.
      Tu należy przytoczyć wątek o malowanych na czerwono ludziach.
(Lewis Spence-The History of Atlantis) Przedstawiciele kultury „archaicznej morskiej” 5500 lat p.n.e. zawdzięczali swój przydomek praktyce posypywania się czerwoną ochrą ( powszechnie występującą w Egipcie)
 Ten kolor jest niezwykle ważny. Wiąże on wiele kultur z całego świata. Także naszą Słowiańską Chrobację z jej starożytnymi kopalniami ochry w okolicy Łysej Góry.  Jest to wspomnienie Czerwonego Miasta naszych przodków.
    Na czerwono ubierały się do walki Walkirie, jak i Sachmet, którą „Ojciec Strachu”, Re, wysłał ze swoim okiem, by spaliła ludzką rasę.
Co zaś jeszcze ważniejsze, Sachmet nosiła czerwień, ponieważ był to kolor jej ojczyzny.
     Re jest „Ojcem Strachu”, a to określenie łączy go ze Sfinksem w Gizie, którego arabska tradycja nazywa Abu-al -Hul, Ojciec Strachu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz