piątek, 10 maja 2013

Ballada o Zenku Dreptaku.



Na basztę wlazłwszy, Chrobry kneź, zawołał po łacinie:
Drużyno! Nowe szaty weź i przybądź na dziedziniec
Ożywił się kneziowy dwór, już zbiega się rycerstwo
A każdy silny niczym tur i każdy twarz ma czerstwą

A kneź nerwowo zmierzwił wąs i zadął w róg specjalny
I spytał - Czy już wszyscy są? Niech sprawdzi personalny
A gdy sprawdzono cały dwór, rzekł tonem zatroskanym:
- Najstarsza z moich licznych cór dojrzała dziś nad ranem

Tu się na zamku zrobił szum, brzęknęły miecze w pięściach...
- Kogo dojrzała? - spytał tłum. - Dojrzała do zamęścia...
A ten jej mężem będzie mógł mienić się w sposób hardy
Kto napnie ten prastary łuk, niewiarygodnie twardy

Już ktoś wyciąga krzepką dłoń wierząc, że cel osiągnie,
Ujmuje zabytkową broń, zapiera się i ciągnie,
O rany, jak on ciągnie!
A wtem się rozległ głośny trzask, Lud chciał zakrzyknąć: hura
Ale zawodnik podniósł wrzask: Joj! wyjszła mi ruptura,

Lecz oto drugi stawa w szrank, naciągnie łuk azaliż?
Drży cały... stęka... a wtem bał! I trafił go paraliż,
A kneź na ganku blady stał, i było mu niedobrze,
I trup się na dziedzińcu słał, dosłownie tak jak w "Kobrze",

Lecz nim zaczęto serię styp, wystąpił na arenę
Dość nędzny i szubrawy typ, niejaki Dreptak Zenek,
Odłożył chleb, co właśnie żuł, odchrząknął, brzucho wciągnął,
I łuk palcami chwycił wpół, i ciach! I go naciągnął... hehe

Następnie czknął, dokończył chleb, poprawił zgrzebne gacie,
Piękną kneziównę wziął za łeb i zamknął się z nią w chacie,
A książę głową w mury bił i biadał z głośnym płaczem:
Któż mógł przewidzieć, że on był aż takim naciągaczem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz