poniedziałek, 13 maja 2013

Opowieść od Jana z Domu na Górze



 GROTA z krzyżami.

Był człowiekiem zagubionym, wiecznie niezadowolonym z życia
Wieczorem po dniu ciężkiej pracy, wracał do domu zmęczony i w złym humorze.
Patrzył z zazdrością na ludzi, jadących samochodami
i na siedzących przy stolikach w kawiarniach.
- Ci to mają dobrze - zrzędził, stojąc w zatłoczonym tramwaju.
- Nie wiedzą, co to znaczy zamartwiać się...
Mają tylko róże i kwiaty. Gdyby musieli nieść mój krzyż!

Bóg z wielką cierpliwością wysłuchiwał narzekań mężczyzny.
Pewnego dnia czekał na niego u drzwi domu.

- Ach to Ty, Boże - powiedział człowiek, gdy Go zobaczył.
- Nie staraj się mnie udobruchać.
Wiesz dobrze, jak ciężki krzyż złożyłeś na moje ramiona.

Człowiek był jeszcze bardziej zagniewany niż zazwyczaj.

Bóg uśmiechnął się do niego dobrotliwie.

- Chodź ze Mną. Umożliwię ci dokonanie innego wyboru - powiedział.

Człowiek znalazł się nagle w ogromnej lazurowej grocie.
Pełno było w niej krzyży: małych, dużych, wysadzanych drogimi kamieniami,
gładkich, pokrzywionych.

- To są ludzkie krzyże - powiedział Bóg. - Wybierz sobie jaki chcesz. Bo możesz też….

Ale człowiek już nie słuchał, rzucił swój własny krzyż w kąt i zacierając ręce zaczął wybierać.

Spróbował wziąć krzyż leciutki, był on jednak długi i niewygodny.
Założył sobie na szyję krzyż biskupi,
ale był on niewiarygodnie ciężki z powodu grzechów, jakie na nim ciążyły, należał bowiem do hiszpańskiego zakonnika, drugiego biskupa Jukatanu, Diego de Landy.
Inny, gładki i pozornie ładny, gdy tylko znalazł się na ramionach mężczyzny,
zaczął go kłuć, jakby pełen był gwoździ.
Złapał jakiś błyszczący srebrny krzyż, ale poczuł,
że ogarnia go straszne osamotnienie i opuszczenie.
Odłożył go więc natychmiast. Próbował wiele razy,
ale każdy krzyż stwarzał jakąś niedogodność.

Wreszcie, zmęczony poszukiwaniem, podniósł mały krzyż, trochę już zniszczony używaniem.
Nie był on ani zbyt ciężki ani zbyt niewygodny.
Wydawał się zrobiony specjalnie dla niego.
Człowiek wziął go na ramiona z tryumfalną miną.

- Wezmę ten! - zawołał i wyszedł z groty.

 Zdecydowałeś – niech tak będzie! – Powiedział Bóg i spojrzał na niego z politowaniem……
W tym momencie człowiek zdał sobie sprawę,
że wziął właśnie swój stary krzyż - ten, który wyrzucił, wchodząc do groty.
Zmieszany przestępował z nogi na nogę…..
A Bóg rzekł: - Bo była jeszcze inna możliwość. Zacząłem o tym mówić, ale ty mnie nie słuchałeś. Nie byłeś uważny. Otóż chciałem powiedzieć, że możesz tu zostawić swój krzyż, a innego nie brać….. 


2 komentarze:

  1. jest tak wiele światów, lecz Ty Jesteś Jeden...
    jak dobrze, że mój świat spotkał Twój świat
    i że nie przeszedłeś obok mnie obojętnie 11:11

    OdpowiedzUsuń
  2. I tak jestesmy narzędziem w jego rękach :)

    OdpowiedzUsuń