Dziadek z Reichswehry.
Jeszcze jeden ważny moment
opiszę. Następuje sekwencja z moim dziadkiem z Reichswehry, z I wojny
światowej. Rozmawiam z dziadkiem, ojcem mojego ojca, na zielonej łące w słońcu.
Dziadek jest w wojskowym płaszczu-szynelu do połowy łydki sięgał ten szynel.
Dziadek ma dwadzieścia trzy lata, „rozmawiamy” o zdarzeniu pod Ypres. Dziadek
pochodził z Breslau. Do wojska wzięto wszystkich chłopaków w jego wieku z całej
ulicy.
Byli kolegami sprzed
wojny, a wojna jeszcze te więzi umocniła. Dziadek zrządzeniem Losu, został
przydzielony do niemieckiej drużyny chemicznej, która pod Ypres dostała rozkaz
puszczenia gazu na Francuzów. Gaz musztardowy chyba, a od nazwy miejscowości
pod którą został pierwszy raz użyty na froncie, nazywany potem iperytem.
Żołnierze założyli maski przeciwgazowe
i odkręcili zawory butli. Chmura gazu popłynęła poprzez Ziemię Niczyją ( To
bardzo ważny teren na wojnie pozycyjnej) w kierunku okopów francuskich.
Potem zakręcono zawory.
Chmura gazowej śmierci płynęła dalej, a zaraz za tą płynącą chmurą została
poderwana piechota niemiecka, żeby bez wystrzału zająć francuskie pozycje. Do
tej całej operacji niezbędny był prawidłowy kierunek wiatru. I on był
prawidłowy. Chmura przesunęła się już o kilkaset metrów, a za nią szli
żołnierze niemieccy w maskach przeciwgazowych. Francuska artyleria otworzyła
ogień. Francuzi nic nie widzieli poprzez dym, myśleli, że to zwykłe zadymianie
przed atakiem. Armaty były dobrze wstrzelane w ten skrawek Ziemi Niczyjej.
Zaczęły się wybuchy i część żołnierzy niemieckich padła, raniona lub zabita.
Dziadek patrzył na to przez lornetkę, a ja patrzyłem oczami dziadka.
Niesamowite!
Upadł żołnierz, bliski
kolega dziadka….I w tym momencie, gdy chmura gazowej śmierci była tuż przed
okopami Francuzów, odwrócił się wiatr i zaczął spychać gazową chmurę z powrotem na Niemców.
Dziadek poszedł bez
rozkazu na Ziemię Niczyją po rannego ( a może zabitego ) kolegę. Mówił mi, że
się bał, jak jasna cholera się bał, ale przemógł ten swój strach i poszedł.
Dziadek mówił, że wszyscy
się boją, kto się nie boi, ten kłamie, ale trzeba się ogarnąć i przezwyciężyć
ten strach. I dodał jeszcze: - „Powiem ci, gdzie rosną medale, gdzie wyrósł
mój Eisernes Kreuz – Żelazny Krzyż., one wyrósł na Ziemi Niczyjej”.
I dziadek przyniósł tego
swojego, jak się okazało rannego kolegę, na plecach. To było tylko kilkaset
metrów w jedną stronę, ale dziadek opowiadał, że był tam przez całą wieczność.
Na Ziemi Niczyjej inaczej biegnie czas. Tam czas się zatrzymuje.
Przecież była strzelanina
niezła, oprócz artylerii siekła broń maszynowa.
Szczęśliwy powrót
nastąpił, dziadek wrócił z rannym na plecach do swoich. Cała linia niemiecka
kibicowała dziadkowi w tym jego wypadzie. Niestety, on i ten kolega, obaj
łyknęli trochę gazu. Dziadek już na front nie wrócił. On i ten jego uratowany
kolega przeżyli jeszcze kilka lat, jako jedyni z całej ulicy. Wszyscy pozostali
zginęli na froncie.. Dziadek kasłał i umarł w kilka lat po wojnie.
Został mi po dziadku ten
Żelazny Krzyż.
Więc siedzę sobie z dziadkiem na zielonej
łące, przy drewnianym stole, dziadek na ławie po jednej stronie, ja po drugiej.
Dziadek w tym szynelu brudnym z wojny, z okopów, i dziadek opowiada dalej, jak
strzelali do niego na tej Ziemi Niczyjej. Zdejmuje szynel, kładzie go na stole
i razem liczymy przestrzeliny na jego połach. Przez każdą dziurkę przekładam
palec i liczę, raz, dwa…dziesięć. Niespiesznie, bo nie ma się gdzie spieszyć,
zresztą tu gdzie jestem czas nie istnieje. Stoi w miejscu. Czuję to każdą
komórką…no nie ciała, bo ciała nie mam przecież.
Jedenaście,
dwanaście…..Po obu stronach w połach płaszcza jest w sumie tych dziurek 23.
Dziadek śmieje się, jakie on ma piękne białe zęby! Pytam dziadka, gdzie podział
czapkę. Mówi, że kilka razy się przewrócił i pewnie padając zgubił ją, albo
jedno z trafień w czapkę poszło. Jakoś to tak śmiesznie wyszło i obaj śmiejemy
się pełną piersią. Z tego spotkania z dziadkiem taką wielką radość
zapamiętałem.
No i te 23 przestrzeliny.
Gdy minęły kolejne lata, przekonałem
się, jakie znaczenie ma dla mnie akurat liczba 23. Pokazywała się wielokrotnie,
a jakże.
Gdy się już na dobre
ogarnąłem po tym pobycie „Gdzieś Tam”, gdy już wiedziałem, że
to nie była fikcja, tylko rzeczywistość, a ja nie jestem świrem, wręcz
przeciwnie, jestem całkiem normalny w tym chorym świecie, który mnie otacza,
zacząłem się otwierać i śmiało rozmawiać (z niektórymi ludźmi oczywiście tylko,
bo nie wszystkich to interesuje) o tym, co mnie spotkało. I o dziwo posypały
się podobne zdarzenia, przeżyte osobiście, lub opowiadane przez najbliższych.
Pewnego razu zebrało mi
się na opowieści o „tamtej stronie”, gdy była w moim ówczesnym mieszkaniu, przy
Lasku Bielańskim, moja osiemdziesięcioletnia ciotka. Jedyna żyjąca osoba z
mojej rodziny. Zaserwowałem opowieść o dziadku z Reichswhery, i tych 23
dziurach od kul w jego szynelu.
Ciotka
jest….niedowiarkiem wielkim. A słuchając mnie, w tym momencie zbladła i pyta; -
Ojciec ci o tych śladach od kul powiedział? Ja odpowiadam, że mój ojciec mało
opowiadał o wojnie w ogóle, a już o dziadku wcale nie mówił. Poza tym
najczęściej był na bańce i wszczynał awantury, co ciotka dobrze wiedziała. A
jak był trzeźwy, to odpoczywał przed następnym napiciem i nic nie mówił.
- „To ty naprawdę byłeś w niebie i
rozmawiałeś z dziadkiem!” – ciotka na to. Bo nikt nie wiedział poza mną
i może twoim ojcem o tych 23 dziurach od kul – mówiła pobladła.
Rozmowa zakończona została,
bo moja była żona, nie lubiła takich rozmów, a moim zamiarem nie było
czegokolwiek dowodzić, i narzucać się z czymś. Swoje wiem i to wystarczy.
A co
wiem?
Po pierwsze wiem, że mam Wolność. To
najważniejsze przecież. Reszta w drugiej kolejności.
A
wracając do opowieści, wiem, że byłem w tym „niebie” w starej szkole „greckiej”.
W tej starej szkole wiedziano jednak wszystko o moim świecie. I pokazano mi, że
wiedzą znacznie więcej, bo także o przyszłości.
Miesiąc temu zmarł mój tato. Komuś z dalszej rodziny przyśnił mu się mówiąc do niego -wiesz Władek dobrze jest tylko sznurówek ku..a nie mam. Władek nie mógł wiedzieć że w prosektorium zostawiłem tacie mokasyny,Władek mieszka w Bostonie.
OdpowiedzUsuń