piątek, 1 maja 2015

Rudzik

Od połowy kwietnia nastały ciepłe dni, w kulminacji nawet plus 25 stopni Celsjusza. Noce natomiast były często przymrozkowe. Dlatego wieczorami obowiązkowo rozpalałem kominek w bieszczadzkim domu, i spałem na parterze. Na piętro nie miałem potrzeby wchodzić. Owszem, byłem na piętrze jakiś czas temu, lecz wchodziłem tam w nocy, aby robić nocne zdjęcia.
      
       
 Bo wreszcie wydało mi się, że nocnymi zdjęciami już się nasyciłem. Ile można?
     Ale tak mi się tylko wydawało. Przyroda jest powtarzalno - niepowtarzalna.
Spadł śnieg. 
       Tylko półgodzinny opad i kilka centymetrów puchu, a zrobiło się bajkowocudnie.
Oto zdjęcie wykonane tuż po północy. Kilka latarni Woli Michowej gaśnie o 22.00 ( Park Gwiezdnego Nieba) Czas naświetlania 30 sekund. Skąd jest tyle czarodziejskiego światła, nie potrafię wytłumaczyć. Palił się minimalny ogień w kominku na parterze, świece zgasiłem, a zdjęcie robione jest z kompletnie ciemnego piętra.
  

Bieszczadzka wiosna, drzewa kolorują się niespiesznie.
    

Wróciłem właśnie ze słonecznego porannego spaceru, gdy w pewnym momencie dociera do mnie wyraźny sygnał od Anioła: - idź na piętro!
Nie dziwią mnie już takie pokierowania: - spójrz w lewo, obejrzyj się, idź w prawo, spójrz pod nogi, gdyż zawsze za nimi kryje się coś istotnego.
        A więc wchodzę na piętro i widzę, że fruwa tu ptaszek, rudzik dokładnie. Fruwa przy szybie, chce się wydostać, jak się tu dostał nie ma się co zastanawiać, trzeba go wypuścić. Okna na piętrze nie otwierają się tak łatwo, dlatego delikatnie chwytam ptaszka i wynoszę przed dom, przemawiając czule: nie bój się maleńki.... Telefonem uwieczniam fakt (żyłka dokumentalisty), i rozchylam dłoń. Rudzik odfruwa, ale tylko na dwa metry, siada na gałęzi brzozy, wesolutko przysiada i prostuje się, trzepocze skrzydełkami, odbieram od niego radość, i po chwili odlatuje.
A od Anioła idzie przesyłka trzech słów: Wolność jest ważna.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz