Ostatni
sztorm był trzy tygodnie przed moim obecnym przyjazdem na wyspę, a więc te
bursztyny, które morze wyrzuciło na plażę, zostały już zebrane
przez miejscowych, dla których jest to cienkie, bo cienkie, ale
jakieś źródło dochodu.
Działałem
więc głównie za pomocą „kaczorkowania”, w resztkach patyków,
które zawsze towarzyszą bursztynom.
Jednak największą przyjemność sprawia mi, jak zwykle, znajdowanie tych okruchów o poranku, na końcach zasięgu fali, gdy skrzą się bursztynowo w promieniach słońca. Zdarzył się w maju taki jeden spacerowo-bursztynowy poranek
Słońce ostre, powietrze
chłodne, w sumie pięknie. Pięknie, bo tu wszystko jest „morskie”.
Morskie
piękno można więc dostrzec we wszystkim, także w zwykłym patyku
wyrzuconym przez fale, trzeba tylko chcieć
zazdroszcze pozdrawiam
OdpowiedzUsuń