czwartek, 21 maja 2015

Zimowa jazda kolejką bieszczadzką






Jest może jeden stopień poniżej zera, ale zaczyna wiać, wagony mają jak widać pełną klimatyzację, robi się zimno. Kolejka ma z górki, dlatego nie sapie i niestety nie wypuszcza malowniczych kłębów dymu z komina.
  




Wyjeżdżamy na otwartą przestrzeń i Matragona staje się widoczna w całej okazałości, a już za chwilę jesteśmy u jej podnóża. Matragona, to jest góra, na której od wieków czarownice urządzają sabaty.
   




Pasażerowie fotografują zawzięcie, ja także.
 

Wysiadamy przy szosie, żegnamy kolejkę.
   


Przy Kołybie piękna odwilż, poduchy śniegowe zmniejszają się dosłownie w oczach.
   


Dobrze popieprzona, gorąca zupa o przepisowej gęstości smakuje wybornie po takiej wyprawie.
   

Z sufitowej belki patrzą na nas trzy osobistości: - Drewniany ludzik, Czarownica z Matragony i Anioł. Każda z tych laleczek ma swoją historię.
   

Jeszcze tylko hop przed dom, bo zachód słońca prosi się o foto.
  



Na dobranoc, zamiast w telewizor, w kompletnej ciszy, i długo: patrzyliśmy w kominkowy ogień.

Naraz jak coś nie łupnie!
Ale to już temat do innej bajki.....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz