czwartek, 21 maja 2015

Kolejka bieszczadzka

Luty 2015.
Idziemy do Balnicy. A właściwie do Wojtka Judy i Luny, bo dla mnie Balnica= Wojtek Juda+ Luna.
  


Gdy wychodzimy jest mgła i nieciekawie, lecz w Bieszczadach pogoda zmienia się dość szybko. Już na trzy kilometry przed Balnicą robi się słonecznie,a droga przez las jest tak samo białośnieżna, jak ta przez przełęcz na Żebraku, bo tu także jest wysoko. Las świetlno-ośnieżony..... no bajkowo!
Nie ma co prawda tych Wygwizduszek Śnieżnych na gałązkach, ale może to i dobrze, co za często, to niezdrowo, one mogłyby spowszednieć.
Kilka zdjęć zrobiłem, bo lubię robić zdjęcia i mam czas...... Tak samo lubi robić zdjęcia Staszek i Henryk Bieszczadnik. Podobne przyciąga podobne.
Balnica tonie w czystym śniegu. Tak biały śnieg bywa w mieście tylko zaraz po opadzie. Jedynie na torach śnieg jest przybrudzony - przecież przyjeżdża tu czarny parowóz.
   



Odgarnięte tory bieszczadzkiej kolejki.
   
Potem nastąpiło kilkanaście ciekawych zdjęć w domu Wojtka, chociaż Wojtka nie było. Poszedł fotografować resztkę sarny, czy jelenia, którego dopadły wilki. W domu Wojtka były za to miłe osoby płci przeciwnej i zostaliśmy uherbatkowani pyszną herbatką z siana. Wypluwałem źdźbła ukradkiem, bo spluwać oficjalnie byłoby nietaktem. To samo robili moi niezwykle kulturalni koledzy.
W trakcie niezauważalnego plucia sianem, toczyła się niespieszna rozmowa o tym i owym. Po wypiciu podziękowaliśmy bardzo całkiem nieszczerze, bo wiemy co to tresura społeczna, i należy tak robić, żeby ludziom było przyjemnie, chociaż to wszystko kłamstwa.
Ale to już temat na inną okazję. Dziś tylko fotografie dotyczące kolejki.
 
A więc fotografujemy co kto chce i niespiesznie wracamy. Odeszliśmy już dobre kilkaset metrów, gdy zatrąbił parowóz, bo parowóz gwiżdże, kiedy ma gwizdek, lecz ten miał trąbę. To my fruu z powrotem!
   




I już jesteśmy z Czajnikiem w łączności zdjęciowej.
    

Parowóz manewruje, jest atrakcją turystyczną. Kolejka jeździ pomiędzy Majdanem obok Cisnej, a Balnicą.
   


W ostatnim wagonie płonie ten sam piecyk-koza, który ogrzewał Stachurę z Juniorem.
   


Wsiada kilku pasażerów, na których czekał maszynista.
  


Jeden pasażer nie pozwalał się fotografować.
   
Parowóz gwiżdże, bo okazało się, że oprócz trąby ma jednak także gwizdek. 
Nagle świst, nagle gwizd, para buch, koła w ruch. Ruszyła maszyna po szynach ospale, jak żółw ociężale....
   



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz