sobota, 2 maja 2015

Kwiecień

Naraz zamilkły ptaki i zrobiło się dziwne światło. Zrobiło się zupełnie tak samo, jak w czasie niedawnego zaćmienia słońca: - świat otuliła Wielka Cisza.
       Znad Kruhłycy zbliżała się nawałnica śnieżna.
Z szaro-czarnej chmury wysuwały się wyraźne białawe gałązki opadu. Sunęły szybko w moją stronę, czesząc góry. Już okryły masyw Chryszczatej i zaczynały zasłaniać Maguryczne. W tej nadciągającej śniegowej ogromnej chmurze czuło się żywioł, potęgę przyrody. Zniknąłem pochłonięty pasją fotografowania: - to były te rzadkie momenty z magicznym światłem.
Stałem w stopieniu z aparatem, oczarowany chwilą.
    

Śnieg padał może pół godziny. Zrobiło się biało. Białośnieżnie nawet. Zmieniona sceneria radowała serce. Było już późne popołudnie i w jego świetle ten nagle odmieniony świat wyglądał mistycznie, ubrany w odcienie białej szarości. W takich chwilach nie da się usiedzieć w domu. W takich chwilach dusza wyrywa się gdzieś w dal, potrzebuje sycić się widokami. Więc powędrowałem po nie.
     


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz