Arcydzieła
literatury polskiej, na temat UPA powstały na zamówienie czerwonej
propagandy, dlatego nie dziwią kłamstwa w nich zawarte.
Najgorsze
było jednak to, że niektóre pozycje stanowiły obowiązkową
lekturę w szkołach polskich, przez kilkadziesiąt lat.
Rozmowa
z „Orłanem”- referentem politycznym na Zakerzoński
Kraj. Orłan nie dał się złapać UB, przeżył. Jego
żona, Mariczka dostała się wraz z dzieckiem w Krakowie w
„kocioł”. Brawurowo ucieka. Napisałem posta: Mariczka
ucieka.
Orłan
mówi:
Nasze
bolesne straty trzeba nazwać ofiarą. Nie przegraliśmy, uczciwie
szliśmy do walki na swojej ziemi. Nie zabieraliśmy cudzych ziem,
proponowaliśmy sojusz antybolszewicki. Wojsko polskie nas nie
pokonało. Wyrzucono nas, ale to nie zmieniło ducha, poglądów,
pragnienia bycia Ukraińcami i wolnymi ludźmi.
Straciliśmy
terytorium, 20.000 km kwadratowych odwiecznie ukraińskich
ziem, i doznaliśmy dotkliwych strat w ludziach na tym skrawku
Ukrainy w Zakerzoniu, ale trzeba pamiętać, że w Zakerzoniu
działaliśmy trzy lata, a na Ukrainie – dwanaście lat. Nie
ulegliśmy najbardziej okrutnemu systemowi w historii ludzkości.
Za
koniec UPA w Zakerzoniu należy przyjąć przejście
żołnierzy „Prirwy” do Bawarii.
Pod
względem militarnym i propagandowym zasadzka na Świerczewkiego
była dla nas korzystna. Pisała o tym zdarzeniu cała prasa
europejska.
Sam
Chrin wiedział tylko tyle że drogą będzie jechała
delegacja wojskowa złożona z osób wysokiej rangi.
Nasza
walka wymierzona była w reżim antypolski w Warszawie i
antyukraiński w Kijowie. Mieliśmy jednego wroga –
bolszewickie imperium rosyjskie.
Nie
mieliśmy szans na walkę frontową z regularną armią. Wchodziła w
grę tylko partyzantka.
Były
kontakty WP- UPA. Oficerowie polscy przychodzili do lasu i
próbowali zneutralizować walki. Ci oficerowie, świadomi i
inteligentni, narzekali na obecność w swoich szeregach oficerów
sowieckich, którzy sowietyzowali wojsko i nastawiali żołnierzy
wrogo do UPA i miejscowej ludności.
Udało
nam się osiągnąć porozumienie z podziemiem poakowskim.
Za
rozstrzelanie żołnierzy polskich w 1946 roku pod Jasielem,
Chrin był później sądzony, ale była to wielka postać.
Podczas sądu jedną z propozycji było pozbawienie go dowództwa
sotni. Jednak jego legenda zwyciężyła. Żołnierze bardzo go
szanowali.
Nieco faktów z roku 1946 i terenu działania sotennego Chrina:
Zagłada
placówki WOP w Jasielu.
19
marca 1946 r. 70 żołnierzy, pod dowództwem por.Grasika, dotarło
do Jasiela, w celu ewakuacji 30 żołnierzy załogi Jasiela.
Następnego
dnia o świcie wyruszyli ze strażnicy. Zostali wtedy zaatakowani
przez UPA, w walce stracili ok. 20 żołnierzy, reszta - 90
została wzięta do niewoli. Po całonocnym śledztwie 70 z nich
rozstrzelano, a 20 puszczono wolno.
Spośród
nich, sześciu żołnierzom wskazano drogę do wsi Niebieszczany,
gdzie stacjonował oddział NSZ Żubryda.
(G.Motyka
– tak było w Bieszczadach.)
UPA
odniosła wielki sukces, likwidując w marcu 1946 roku wszystkie
strażnice w Bieszczadach i otwierając tym samym całkowicie granice
państwa.
(
G.Motyka – tak było w Bieszczadach)
Pokazanego
w filmie „Łuny w Bieszczadach” i opisanego w książce
Gerharda tańca na polu minowym nigdy nie było w
Bieszczadach.!
(G.Motyka
– str.317)
W
marcu 1946 UPA także prowadziła inne działania: w Zuhatyniu,
Kamiennem, Woli Matiaszkowej, Turzańsku. Zginęło w nich
kilkudziesięciu żołnierzy polskich, przy jednym zabitym
partyzancie.
Rozebrano
60 m torów, ścięto 116 słupów telegraficznych, wysadzono pociąg
na linii Mokre-Zagórz, spalono w Bukowsku pocztę i
urząd gminny, i 30 marca trzy sotnie - Bira, Myrona i Chrina
stoczyły bitwę z dwoma batalionami WP. Oddziały polskie poniosły
ciężkie straty i wycofały się.
(
Meldunek UB Rzeszów, bo meldunki wojska wątpliwe)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz