piątek, 15 maja 2015

Przystanek Historia.

Arcydzieła literatury polskiej, na temat UPA powstały na zamówienie czerwonej propagandy, dlatego nie dziwią kłamstwa w nich zawarte.
Najgorsze było jednak to, że niektóre pozycje stanowiły obowiązkową lekturę w szkołach polskich, przez kilkadziesiąt lat.

Rozmowa z „Orłanem”- referentem politycznym na Zakerzoński Kraj. Orłan nie dał się złapać UB, przeżył. Jego żona, Mariczka dostała się wraz z dzieckiem w Krakowie w „kocioł”. Brawurowo ucieka. Napisałem posta: Mariczka ucieka.

Orłan mówi:

Nasze bolesne straty trzeba nazwać ofiarą. Nie przegraliśmy, uczciwie szliśmy do walki na swojej ziemi. Nie zabieraliśmy cudzych ziem, proponowaliśmy sojusz antybolszewicki. Wojsko polskie nas nie pokonało. Wyrzucono nas, ale to nie zmieniło ducha, poglądów, pragnienia bycia Ukraińcami i wolnymi ludźmi.
Straciliśmy terytorium, 20.000 km kwadratowych odwiecznie ukraińskich ziem, i doznaliśmy dotkliwych strat w ludziach na tym skrawku Ukrainy w Zakerzoniu, ale trzeba pamiętać, że w Zakerzoniu działaliśmy trzy lata, a na Ukrainie – dwanaście lat. Nie ulegliśmy najbardziej okrutnemu systemowi w historii ludzkości.
Za koniec UPA w Zakerzoniu należy przyjąć przejście żołnierzy „Prirwy” do Bawarii.
Pod względem militarnym i propagandowym zasadzka na Świerczewkiego była dla nas korzystna. Pisała o tym zdarzeniu cała prasa europejska.
Sam Chrin wiedział tylko tyle że drogą będzie jechała delegacja wojskowa złożona z osób wysokiej rangi.

Nasza walka wymierzona była w reżim antypolski w Warszawie i antyukraiński w Kijowie. Mieliśmy jednego wroga – bolszewickie imperium rosyjskie.
Nie mieliśmy szans na walkę frontową z regularną armią. Wchodziła w grę tylko partyzantka.
Były kontakty WP- UPA. Oficerowie polscy przychodzili do lasu i próbowali zneutralizować walki. Ci oficerowie, świadomi i inteligentni, narzekali na obecność w swoich szeregach oficerów sowieckich, którzy sowietyzowali wojsko i nastawiali żołnierzy wrogo do UPA i miejscowej ludności.
Udało nam się osiągnąć porozumienie z podziemiem poakowskim.
Za rozstrzelanie żołnierzy polskich w 1946 roku pod Jasielem, Chrin był później sądzony, ale była to wielka postać. Podczas sądu jedną z propozycji było pozbawienie go dowództwa sotni. Jednak jego legenda zwyciężyła. Żołnierze bardzo go szanowali.

Nieco faktów z roku 1946 i terenu działania sotennego Chrina:

Zagłada placówki WOP w Jasielu.
19 marca 1946 r. 70 żołnierzy, pod dowództwem por.Grasika, dotarło do Jasiela, w celu ewakuacji 30 żołnierzy załogi Jasiela.
Następnego dnia o świcie wyruszyli ze strażnicy. Zostali wtedy zaatakowani przez UPA, w walce stracili ok. 20 żołnierzy, reszta - 90 została wzięta do niewoli. Po całonocnym śledztwie 70 z nich rozstrzelano, a 20 puszczono wolno.
Spośród nich, sześciu żołnierzom wskazano drogę do wsi Niebieszczany, gdzie stacjonował oddział NSZ Żubryda.
(G.Motyka – tak było w Bieszczadach.)

UPA odniosła wielki sukces, likwidując w marcu 1946 roku wszystkie strażnice w Bieszczadach i otwierając tym samym całkowicie granice państwa.
( G.Motyka – tak było w Bieszczadach)
Pokazanego w filmie „Łuny w Bieszczadach” i opisanego w książce Gerharda tańca na polu minowym nigdy nie było w Bieszczadach.!
(G.Motyka – str.317)
W marcu 1946 UPA także prowadziła inne działania: w Zuhatyniu, Kamiennem, Woli Matiaszkowej, Turzańsku. Zginęło w nich kilkudziesięciu żołnierzy polskich, przy jednym zabitym partyzancie.
Rozebrano 60 m torów, ścięto 116 słupów telegraficznych, wysadzono pociąg na linii Mokre-Zagórz, spalono w Bukowsku pocztę i urząd gminny, i 30 marca trzy sotnie - Bira, Myrona i Chrina stoczyły bitwę z dwoma batalionami WP. Oddziały polskie poniosły ciężkie straty i wycofały się.

( Meldunek UB Rzeszów, bo meldunki wojska wątpliwe)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz