Wojenna katastrofa
kolejowa nad Tunelem.
Tunel był wysadzany dwa razy. Po raz pierwszy
w 1939 roku przez polską załogę strażnicy w Łupkowie. Po raz drugi w 1944 roku
przez Niemców. Niemcy wysadzili tunel porządnie - po niemiecku - z obu stron i
na sporych odcinkach. Nacierający Rosjanie zderzyli się z problemem udrożnienia
tunelu. Czas naglił, a bez ciężkiego sprzętu ani rusz.
Rosjanie wpadli na wydawałoby się,
zupełnie szalony pomysł, żeby puścić ruch kolejowy górą, po torach ułożonych
ponad tunelem. I w ekspresowym tempie to zrobili. Dokładnie, to więźniowie to zrobili
i spędzeni ludzie. Rosjanie nie przerazili się faktem, że spadek torów po
stronie słowackiej ma wynosić 45 %.
W dwa dni tory były ułożone.
Ze stacji w Łupkowie, dwa parowozy
wypychały po jednym wagonie na górę, ponad tunel, gdzie wagon zostawał na
hamulcach i klinach, na w miarę poziomym odcinku, i parowozy zjeżdżały z
powrotem, po następny wagon. Gdy skład był już uformowany, przyjeżdżały dwa
parowozy ze Słowacji, podczepiano je z przodu do składu, dwa parowozy
przyjeżdżały ze strony polskiej, i skład ruszał w dół, na Słowację. Wagony
hamowały hamulcami, a parowozy dawały "całą wstecz".
Nie do wiary, ale udało się to trzy razy.
Za czwartym razem, młody rosyjski dowódca, postanowił się popisać, lub chciał
zasłużyć na medal. Medale bowiem wojskowi, wydaje się, że zwłaszcza rosyjscy,
cenili nadzwyczajnie.
Tu, nie mogę się powstrzymać: - opiszę skecz klownów
z cyrku. Cyrk dawał przedstawienia na którymś z placów w Warszawie. Lata
pięćdziesiąte, było to już po śmierci Stalina. Byłem młodym chłopcem, zacząłem
chodzić do szkoły podstawowej, może byłem w trzeciej klasie.
Widziałem
wielokrotnie na ulicy rosyjskich oficerów, obwieszonych medalami "od
stóp do głów".
Natomiast z rodzinnych
rozmów dowiedziałem się, że Armia Czerwona przyglądała się spokojnie spoza
Wisły, jak Niemcy dławią Powstanie Warszawskie. Ciocia, sanitariuszka AK,
deklamowała wiersz powstańczy pod tytułem: - "Przyjdź czerwona
zarazo". Jednym słowem Rosjanie nie cieszyli się sympatią w mojej
rodzinie.
Skecz klownów polegał na tym, że oni licytowali
się między sobą, który ma więcej medali.
Jeden klown był w długim płaszczu, i naraz
rozchylił szeroko jego obie poły – miał pod spodem obwieszone medalami oba przody marynarki, a najśmieśniejsze było to, że medale wisiały także na przodzie obu
nogawek, aż do kolan.
Wtedy drugi klown odwrócił się i pokazał, że
ma pełno medali na plecach. Na to ten pierwszy zdjął spodnie, także się
odwrócił i pokazał, że ma medale także na gaciach.
Dorośli ryczeli ze śmiechu, ja także. Jednak
zapamiętałem z tego zdarzenia taką swoją dorosłą myśl: - jak odważni są ci
klowni, a także dyrektor cyrku.
Wracamy
do wielkiej katastrofy kolejowej za Łupkowskim tunelem.
Rosyjski dowódca rozkazał
uformować znacznie dłuższy skład. Z wojskiem, amunicją i cysternami z benzyną.
Miało go holować jeszcze więcej lokomotyw. Mianowicie cztery ze strony słowackiej.
Uformowano ten skład. I stało się, jak było do
przewidzenia, Pociąg ruszył i zaczął nabierać szybkości, żadna siła nie była w
stanie wstrzymać takiej masy, skład się rozpędzał i w tym szaleńczym pędzie
zjeżdżał na stronę słowacką, gdzie wyleciał z torów na pierwszym zakręcie.
Powstało
rumowisko wagonów, natychmiast zapaliła się benzyna. Spaliło się kilkuset
ludzi. Zginęli wszyscy maszyniści i pomocnicy. Nie można było podejść do pożaru,
nawet potem, gdy ogień już zgasł, bo jeszcze długo wybuchała rozgrzana amunicja….
Po tej katastrofie, transport odbywał się już
drogą kołową - serpentynami przez Przełęcz Radoszycką. Tory znad tunelu
rozebrano, a ślady po tym wypadku zatarł czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz