Jeśli coś pokochasz - to coś
pokocha ciebie.
(do „coś” zalicza się także człowieka – głównie ty się zaliczasz do „coś”, lecz może być dodatkowo także ktoś
inny)
Śpiewane pomidory.
Był sam koniec maja - a
więc już całkiem późno, jak na sadzenie pomidorów w szklarni. Jednak lepiej późno,
niż wcale, i dopiero wtedy posadziłem pomidory i papryki w szklarni obok Domu
na Górze.
Sadzonki pochodziły z ręki Kasi
i Beatki-przyjaznych dusz, a więc były na samym starcie szczególne, to fakt.
Posadziłem te roślinki z miłością.
Podlewałem przez kilka dni wodą naenergetyzowaną w piramidzie i śpiewałem im
przy tym podlewaniu: - „rośnijcie
aniołki, rośnijcie malutkie!”
Po moim wyjeździe
śpiewanie przejął Szymuś, kilkuletni wnuk Bożenki. I pewnie Jan, tylko nic nie
mówi na ten temat. Jan podwiązywał krzaki, zamykał drzwi szklarni wieczorem i
otwierał co rano. Podlewał....
Pomidory rozwijały się nad
podziw, papryka również. Prześcignęły wzrostem kolegów- inne podobne rośliny z okolicy. Nic dziwnego - sadzonki
dostały tyle miłości.
Jest
przecież telepatia roślin...
Pierwsze owoce z tych krzaków zjadłem w
sierpniu, (Smak? Nieziemski!) - gdy w odwiedziny w Bieszczady przyjechał do mnie
Jan Gabriel.
Potem we wrześniu mogłem
własnoręcznie zrobić zdjęcia dojrzałym owocom.
Poniżej zdjęcie
zrobione po pięciu tygodniach od posadzenia, na początku lipca podczas opisanej już imprezy muzyczno-duchowej.
Krzaki pomidorów zostały wręcz
osaczone miłością, bo nie tylko podlewanie i śpiewy były – one jeszcze dostawały
papu.
Wegańskie papu dla pomidorów – krowiak.
Nie ma bowiem lepszego jedzonka–papu
dla pomidorów, niż kupa krowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz