Jechaliśmy we dwóch w
stronę Chełma.
Na wszystko jest miejsce i
czas. W pewnej chwili przypominam sobie, że czytałem, że w okolicach Chełma jest
ciekawe miejsce. Opowiadam znajomemu o tym. Sięgam po swój zeszyt – komputer bieszczadzki,
odszukuję zapis o miejscu.
Znajomy wysłuchał i nie
wahał się ani chwili: - wystukał adres na gps i zboczył nieco z trasy, którą
miał jechać.
Podgórze
na północ od Chełma.
Droga przed Podgórzem, gdy
jedziemy ze Stołpia, obniża się wyraźnie. Potem następuje ostry zakręt, za
którym, obok cmentarza stok przechodzi w prawie płaski odcinek.
Jesteśmy
na miejscu.
Jest dokładnie tak, jak
zapamiętałem.
To tutaj manifestują się
zjawiska niewytłumaczalnej grawitacji. Lżejsze pojazdy potrafią wolno, lecz
samodzielnie - na luzie, przy wyłączonym silniku - toczyć się pod górę.
Pod górę płynie podobno także woda rozlana
na szosie z butelki.
Nie przeprowadziłem próby
z wodą, zapomniałem o niej.
Stawaliśmy także na luzie
w kilku miejscach, czekając, czy jakaś siła nas popchnie w górę. Nic z tego.
Wtedy ustawiliśmy się w dół stoku. Silnik wyłączony, samochód zaczął się toczyć
wolno w dół…..
Było pusto i jakoś tak baśniowo
tajemniczo.
Podczas czterokrotnie
powtarzanych prób na wyraźnie w dół nachylonym stoku, samochód toczący się
wolno na luzie, ( 5 - 7 km
na godz.) bez pracy silnika, był zatrzymywany przez tajemniczą siłę w tym samym
miejscu: - na kilkadziesiąt metrów przed końcem stoku.....
Takie dziwne uczucie przy
tym przychodziło: - wydawało się, że na drodze jest coś niewidzialnego, jakby
pierzyna, na którą wjeżdżamy i ona miękko, ale zdecydowanie zatrzymuje pojazd.
To zatrzymanie następowało
na odcinku ok. 10 metrów.
Tam leżała ta „pierzyna”.
Przechodziłem to miejsce
także pieszo, z zamkniętymi oczami.
Wydawało mi się, że
przechodzę przez gęstą mgłę. Rozum nie chciał pojąć, jak można widzieć mgłę,
mając zamknięte oczy.
W takich przypadkach, gdy przychodzi
Niepojęte, odrzuć rozum, on jest bowiem hamulcowym.
A są rzeczy Niepojęte, jak
mówi pismo święte.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz