środa, 18 grudnia 2013

Historia Łemkowyny



   

        Ciężka historia Łemkowyny.
Okres okupacji niemieckiej, Łemkowie wspominają jako dość spokojny. Była bieda, ale i spokój. Wykonywano obowiązki na rzecz okupanta, co polegało głównie na pozyskiwaniu drewna. Po przejściu frontu w 1944 roku, rozpoczął sie prawdziwy koszmar.
Kateryna Biereżańska opisała ten czas, jako przejście od wojny do wojenki. Wojenka to wieczna niepewność.
      Do wioski przychodzili partyzanci, UPA, NSZ, AK, żołnierze sowieccy, polscy, zwykli rabusie i to, co najgorsze – bandyci spod znaku NKWD.
      Partyzantów trzeba było nakarmić, czasem ubrać, czasem posłać syna do lasu. Przed rabusiami trzeba było się bronić. Przed NKWD ucieczki nie było.
      Zgwałcona dziewczyna, powybijane okna, spalony dom, zrabowany dobytek – to była codzienność.
I na koniec ostatnie nieszczęście – „Akcja Wisła”.
        ( Przedruk z czasopisma historycznego: - „Bieszczady Odnalezione”, pismo wydane przez Stowarzyszenie rozwoju Wetliny i Okolic ) .

    W trakcie akcji, deportowano około 150 tysięcy ludzi ( Bohdan Halczak – dr hab. – Uniwersytet Zielonogórski, „Tożsamość Łemków” – wydawca: Zjednoczenie Łemków, Gorlice 2013 r.)
     
       Od Romana, Łemka mieszkającego we Francji, który słuchał prelekcji w namiocie literackim, dowiedziałem się, że około 400 tysięcy ludzi z Bieszczadów, widząc, co się dzieje, lub skołowanych – oszukanych, wprowadzonych w błąd przez agitatorów rosyjskich, przeszło „dobrowolnie” na Ukrainę, przed „akcją Wisła”.
 Natomiast akcja palenia cerkwi została zapoczątkowana jeszcze przez sanacyjną Polskę i zaczęła się w 1938 roku.
      Zaprzyjaźniłem się z Romanem i rozmawialiśmy codziennie w czasie Watry w Żdyni. Roman udzielał mi informacji, bo w namiocie literackim używano w większości języka łemkowskiego, a ja nie znam języka moich przodków.

Ciężko przyjąć, że z Bieszczadów wyrzucono ponad pół miliona ludzi? A z tego prawdopodobnie zginęło 20 tys.?
A jak to się ma do zniszczenia Warszawy i zabicia 800 tys. jej mieszkańców?
    - Zaraz, zaraz, ja słyszałem że tylko 250 tysięcy zginęło, skąd 800?

Takie pytania słyszę co i raz.

Otóż o 250 tysiącach zabitych, mówią „prawdziwi Polacy”, dla których widocznie Żyd nie jest człowiekiem.
40 % warszawiaków w 1939 r. stanowili Żydzi. Warszawa liczyła wtedy 1,3 mln. Zgadza się teraz?

Poza tym, po co się spierać. Oto Tablica Pamiątkowa z Warszawy, z Ogrodu Saskiego, obok Grobu Nieznanego Żołnierza. Tu jest wszystko napisane miedzią na kamieniu.
      Mnie tylko razi podsumowanie z tablicy:
     - Zwyciężyliśmy. 
Zginęło 6 000 000 Polaków, w tym 800 000 mieszkańców Warszawy.
   Powinno być chyba: - Przegraliśmy?.
         



         Komuniści zawsze kłamali, jak najęci, fałszowali historię, a niewygodne fakty ukrywali, nie tylko zresztą oni, tak robią wszystkie reżimy.
        Także amerykański o Wietnamie..
Spotkałem w Bieszczadach wielu ciekawych ludzi, żywych ludzi, którzy pieczętowali często swoją krwią zdarzenia, o których mi opowiadali. Oni są „praktykami” – na własnej skórze przerabiali historię tej Ziemi Skrzywdzonej
      Dla mnie są bardziej wiarygodni, niż wszystkie pomniki komunistów, razem wzięte, oraz ględzenie historyków z bożej łaski, którzy znają tylko sfałszowane dokumenty komunistyczne, i dorobili się tytułów naukowych na powielaniu kłamstw.     
    
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz