W dniu wyjazdu z Ciężkowic, o świcie, pobiegłem pożegnać się z lasem. Powiedziałem drzewom; - Wrócę tu, wrócę...... A las odpowiedział mi takim magicznym światłem:
Krowiak - czyli nawóz z krowiego
gówna ( to celniejsze słowo od łajna )
Naturalny nawóz.
Wegańskie papu dla sadzonek pomidorowych.
Krowie gówno, a przecież to jest tylko przetrawiona
trawa. Zbiera się te placki na wiosnę, do zastosowania głównie pod pomidory.
Można stosować na dwa sposoby.
Pierwszy sposób to zakopywanie tuż pod
powierzchnię ziemi pół kilowych porcji świeżego krowiaka. Zakopujemy pomiędzy
posadzonymi sąsiednimi pomidorami, tak, żeby nawóz nie był bliżej niż 20 - 25 cm od korzeni zasadzonego
pomidora, bo inaczej sparzy – spali korzenie sadzonki. Gdy za dwa tygodnie
korzenie pomidora dojdą do nawozu, on będzie już samorzutnie sfermentowany i
stanie się przyjazny dla sadzonki.
Ten sposób preferowałem po kilku latach
praktyki w swoim ogrodzie. Był rok 1973 gdy po raz pierwszy uzyskałem tym przepisem
nadzwyczajne plony.
Na zdjęciach świt za piramidą. Agata przyjrzała mi się uważnie.
Przywoziłem całą taczkę krowiaka w maju, za
działkami były łąki, tam pasły się krowy. Zakopywałem te porcje z czterech stron
każdego krzaka, i miałem „z głowy”
pamiętanie o zasilaniu. Teraz tylko podlewanie pozostawało i podwiązywanie
krzaków. Pomidory wspaniale rosły na tych „drożdżach”.
Drugi sposób jest ogólnie znany: - krowiak
wrzucamy do beczki ( nie miałem beczki, wykopywałem dół, do niego wkładałem
worek po nawozach i do niego wrzucałem krowiak), do tego wody drugie tyle,
trochę zamieszać kijem – kij oblizać ewentualnie, przykryć koniecznie, żeby
żadne stworzenie się nie utopiło i czekamy jakieś dwa tygodnie, aż mikstura
sfermentuje. Po fermentacji podlewamy tym pomidory.
Podlewałem takim napojem pomidory w
szklarni przy Domu na Górze. Było już ciemno. Słoik do ręki, zanurzyć w
miksturze i podlewamy. Jeden problem: za którymś razem zanurzyłem słoik nieco
głębiej i dłoń też się zanurzyła. A co mnie tam? To nie trucizna. Nie trucizna,
ale za to śmierdzi elegancko.
Dwie beczki z wegańskim papu dla pomidorowych krzaków, stoją w głębokim cieniu.
W cieniu jest chłodniej.
Myłem rękę ze trzy razy i
było czuć. Wpadłem na genialny pomysł….
Podałem Kasi tę "umytą" rękę przy
pożegnaniu…. I w śmiech!! Aż łzy mi poszły! Kasia coś przeczuła i ....powąchała swoją rękę.
Ale dowcip mi się udał!
Wszyscy się śmieli. Śmiechu było co niemiara. Kasia zna się bowiem na dowcipie.
„Ach Filipie,
ach Filipie, trzeba znać się na dowcipie”. A śmiech to zdrowie.
W każdym razie ten drugi
sposób jest w sumie znacznie bardziej pracochłonny niż pierwszy, a skutek –
obfite plony, bo o niego tu chodzi, jest ten sam.
No i nie babrzemy się ciągle
w gównie jednak.
(Bywało, że z jednego
krzaka zbierałem do ośmiu kilogramów)
Ogrzewanie domu za pomoca energii odnawialnej jest świetne, szczególnie w takich rejonach
OdpowiedzUsuń