W tamtym roku, roku
grzybów w Górach Świętokrzyskich, i pierwszych pięciomiesięcznych wakacji, po
zakrętach życiowych - grałem właściwie codziennie poprzez City.
Adrenalinę dawał mi DAX.
I wtedy zdarzył się cud.
Nastąpiły dwa
tygodnie ciszy od giełdy, gdy pojawiły się trudności techniczne z winy City – po zmianie
wykresów, one nie otwierały mi się na platformie transakcyjnej. Na Demo
się otwierały, na transakcyjnej nie. W City chcieli mnie olać i twierdzili, że
to wina mego kompa.
Pokursowałem do serwisu, i okazało się, że
u mnie jest ok. Złożyłem oficjalną reklamację i dzwoniłem codziennie przez
kilka dni....potem odpuściłem, bo odczułem ulgę ogromną i zdałem sobie sprawę,
że jestem uzależniony od giełdy......
Co prawda miałem otwartą
pozycję, postawionego stopa - ustawiony limit i dobrą passę, bo 3 razy na
cztery po przyjściu z lasu był zysk i pozycja zamknięta.
W dzień niby luz, to
wieczorem zabierałem się do pracy: - do północy, a najczęściej dłużej -
dalej grałem, pisałem i gapiłem się co chwila na wykres.
W nocy zdarzało mi się grać
na Nikkei 225....Paranoja zupełna!
Nie ma przypadków, i dzięki tej przerwie
technicznej, poczułem coś, a uczucia nie kłamią, jak ciągle podkreślam.
Minęły dwa tygodnie „nie grania”, dzwonili do mnie z City, że usterka już usunięta przez
dział techniczny. Podziękowałem. Boziuniu! Jak mi dobrze było bez grania!!!
Po tym telefonie, jeszcze
kilka dni byłem poza rynkiem.
Czyli, pomyślałem, żeby mieć luz - mam zrobić
przerwę w graniu! Wystarczy być poza rynkiem. Takie proste!
Od wszystkiego można się uzależnić. Od
wszystkiego. Od gapienia się na wykresy również. Emocje spalają. W końcu robi
się to obciążeniem. Konieczna jest zmiana.
Potrzebny jest wdech i wydech, noc i dzień.
Giełda była, jest i
będzie. Inwestorze – daj sobie luz.
Mam prawo pisać tylko o sobie, lecz znam wiele podobnych
opowieści od osób, które również były zaślepione rynkiem, tak, jak ja. Porobili
sobie wakacje od giełdy i po tych długich przerwach, wykonanych wolną
nieprzymuszoną wolą, są teraz profesjonalistami, którzy traktują zarabianie na
giełdzie jak jeden z wielu aspektów życia.
I to aspekt z pewnością nie najważniejszy.
Po takich rozważaniach,
zakiełkowała we mnie odkładana wielokrotnie decyzja - wyjazdu w strony rodzinne
bez komputera. Humor mnie nigdy nie opuszczał, ale ten luz w czasie wakacji i po wakacjach „bezgiełdowych”, po wielu latach
przyspawania do giełdy, spowodował, że czuję się jak nowo narodzony.
I takiego uczucia życzę także moim kolegom - inwestorom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz