poniedziałek, 16 grudnia 2013

Uzależnienie od giełdy



W tamtym roku, roku grzybów w Górach Świętokrzyskich, i pierwszych pięciomiesięcznych wakacji, po zakrętach życiowych - grałem właściwie codziennie poprzez City.
      Adrenalinę dawał mi DAX. 
I wtedy zdarzył się cud.
Nastąpiły dwa tygodnie ciszy od giełdy, gdy pojawiły się trudności techniczne z winy City – po zmianie wykresów, one nie otwierały mi się na platformie transakcyjnej. Na Demo się otwierały, na transakcyjnej nie. W City chcieli mnie olać i twierdzili, że to wina mego kompa.
     Pokursowałem do serwisu, i okazało się, że u mnie jest ok. Złożyłem oficjalną reklamację i dzwoniłem codziennie przez kilka dni....potem odpuściłem, bo odczułem ulgę ogromną i zdałem sobie sprawę, że jestem uzależniony od giełdy......
  
Co prawda miałem otwartą pozycję, postawionego stopa - ustawiony limit i dobrą passę, bo 3 razy na cztery po przyjściu z lasu był zysk i pozycja zamknięta.
W dzień niby luz, to wieczorem zabierałem się do pracy: - do północy, a najczęściej dłużej - dalej grałem, pisałem i gapiłem się co chwila na wykres.
W nocy zdarzało mi się grać na Nikkei 225....Paranoja zupełna!
      Nie ma przypadków, i dzięki tej przerwie technicznej, poczułem coś, a uczucia nie kłamią, jak ciągle podkreślam.
    Minęły dwa tygodnie „nie grania”, dzwonili do mnie z City, że usterka już usunięta przez dział techniczny. Podziękowałem. Boziuniu! Jak mi dobrze było bez grania!!!

Po tym telefonie, jeszcze kilka dni byłem poza rynkiem.
      Czyli, pomyślałem, żeby mieć luz - mam zrobić przerwę w graniu! Wystarczy być poza rynkiem. Takie proste!
     Od wszystkiego można się uzależnić. Od wszystkiego. Od gapienia się na wykresy również. Emocje spalają. W końcu robi się to obciążeniem. Konieczna jest zmiana.
    Potrzebny jest wdech i wydech, noc i dzień.
Giełda była, jest i będzie. Inwestorze – daj sobie luz.

Mam prawo pisać tylko o sobie, lecz znam wiele podobnych opowieści od osób, które również były zaślepione rynkiem, tak, jak ja. Porobili sobie wakacje od giełdy i po tych długich przerwach, wykonanych wolną nieprzymuszoną wolą, są teraz profesjonalistami, którzy traktują zarabianie na giełdzie jak jeden z wielu aspektów życia.
     I to aspekt z pewnością nie najważniejszy.
    
Po takich rozważaniach, zakiełkowała we mnie odkładana wielokrotnie decyzja - wyjazdu w strony rodzinne bez komputera. Humor mnie nigdy nie opuszczał, ale ten luz w czasie wakacji i po wakacjach „bezgiełdowych”, po wielu latach przyspawania do giełdy, spowodował, że czuję się jak nowo narodzony.
     I takiego uczucia życzę także moim kolegom - inwestorom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz