Złoty Pociąg wyruszył w listopadzie 1944 r. z zakładów zbrojeniowych w Petersdorfie. Lokomotywa ciągnęła 12 wagonów wyładowanych złotem i kosztownościami. Tego skarbu do dziś nie znaleziono.
Jak mówi czarna legenda hitlerowskich skarbów, Złoty Pociąg został zatrzymany, a cała obsługa - zamordowana. Niemieckich kolejarzy i żołnierzy zastąpili esesmani. Potem pociąg wjechał tajnym tunelem do podziemnego kompleksu w górze Sobiesz pod Piechowicami na Śląsku, w rejonie Jeleniej Góry. Ma tam być do dziś.
Co wiózł tajemniczy pociąg?
|
|
|
Wymieniane przy tej okazji Złoto Wrocławia jest wciąż nieodkrytym realnym skarbem. Był to wielki zbiór cennych przedmiotów oddanych do depozytu przez ludność Dolnego Śląska, na mocy wydanego w 1944 r. zarządzenia ministerstwa finansów III Rzeszy.
Czy złożony z 12 wagonów pociąg ze skarbami mógł zostać
ukryty w górze Sobiesz?
Niektórzy znawcy tematu twierdzą, że nie miało to sensu. Inni dowodzą, że przecież w pobliskich Piechowicach znajdowała się fabryka zbrojeniowa i część tego obiektu mogła mieć w górze wielopoziomowy schron połączony z zakładem podziemnym tunelem.
Podobno przy drodze z Piechowic na Cichą Dolinę i w okolicach Grzybowcy są wejścia do tuneli zamknięte stalowymi bramami. Złotego Pociągu i za czasów PRL-u, i w III RP, szukało wielu polskich łowców skarbów. Bez skutku. W 1995 r. zainteresowanie tymi zrabowanymi dobrami powróciło za sprawą Władysława Podsibirskiego, persony wówczas właściwie nieznanej w środowisku polskich poszukiwaczy skarbów.
Władysław Podsibirski nie dysponował żadnymi nieznanymi dotąd dokumentami mogącymi naprowadzić na
ślad Złotego Pociągu.
Miał jednak spory dar przekonywania i w maju 1995 r. podpisał umowę z ministerstwem finansów. Umowa zapewniała Podsibirskiemu określone znaleźne, jeśli Złoty Pociąg odszuka. W podpisaniu tego dokumentu nie ma właściwie niczego sensacyjnego, jak usiłują twierdzić dziś młodzi dziennikarze piszący i mówiący o tej sprawie przy okazji drenowania "szafy Lesiaka".
Po pierwsze, prawo dotyczące rozliczeń między łowcami skarbów a skarbem państwa było i jest niezbyt precyzyjne. Gdyby Podsibirski nie zabezpieczył się umową, to jeśliby znalazł Złoty Pociąg, zamiast procentowym udziałem mógłby zostać nagrodzony dyplomem i pamiątkowym zegarkiem na rękę.
Po drugie, ówczesne władze pamiętały, że za czasów PRL-u historycy, archeolodzy, a szczególnie amatorzy - rozmaici łowcy skarbów, nie jedno znaleźli. Lepiej więc było się zabezpieczyć i mieć Podsibirskiego na oku. A nuż coś odkryje?
Sensacyjna jest za to mnogość śladów wskazujących, że jakiś
pohitlerowski skarb
rzeczywiście wciąż czeka na swego odkrywcę.
- W Górach Sowich, w podziemiach, ukryliśmy skrzynie z cenną zawartością - pisał w swym testamencie niemiecki saper, major Leonard von Schreck.
A może Złoty Pociąg nie był pociągiem szynowym tylko drogowym? W marcu 1945 r. do twierdzy w Srebrnej Górze przyjechała od strony Ząbkowic Śląskich kolumna kilkudziesięciu ciężarówek. Według relacji świadków, transport ten był tak tajny, że konwojujący go esesmani nakazali mieszkańcom miasteczka - pod karą śmierci! - pozostać w domach i zasłonić okna.
Świadkowie twierdzili, że ciężarówki wyjechały ze Srebrnej Góry puste, a wyjazd transportu poprzedziła seria wybuchów. Zakładano, że Niemcy ukryli coś w podziemiach twierdzy, po czym wysadzili wejścia do lochów.
Po wojnie próbowano ten rejon zbadać - do dziś niczego nie znaleziono. Pod koniec II wojny światowej wycofujące się wojska hitlerowskie ukryły wiele dóbr i archiwów, znalezionych później przez Amerykanów
w sztolniach kopalni
na terenie Niemiec. Także w Polsce odkryto nie jeden nazistowski skarb pochodzący z rabunku. Poza tym jakiś Złoty Pociąg rzeczywiście istniał. Był to pociąg ze złotem zrabowanym na Węgrzech.
Węgierski Złoty Pociąg wyjechał pod koniec kwietnia 1945 r. z Budapesztu. Amerykanie odkryli go w Tunelu Tauryjskim w pobliżu Bockstein w Austrii. Skład tworzyły 24 wagony wyładowane kosztownościami zrabowanymi zamożnym Węgrom pochodzenia żydowskiego. Były tam skrzynie pełne złotych obrączek i świeczników, diamentów, biżuterii, a także ponad 1 tys. 200 cennych obrazów. 11 maja 1945 r. ten skarb przejęli amerykańscy żołnierze.
"Polskiego" Złotego Pociągu, jak dotąd, nie znaleziono
Autorem tekstu jest Tadeusz Oszubski
Komentarz Zbyszka;- Czy ci indywidualni
poszukiwacze nie zlokalizowali miejsca postoju „Złotego Pociągu”, nie jestem
pewien. Szukały tego pociągu także władze PRL-u. Wydano na poszukiwania sporą kasę. Poza tym, Niemcy wiedzą, co ukryli i gdzie ukryli. Wiele z ekip
poszukiwaczy na Dolnym Śląsku to Niemcy – potomkowie tych, którzy ukrywali.
Mają dokładne namiary. Zostają po nich wyłomy w ścianach i dziury w ziemi. To
opróżnione skrytki…….Widziałem takie świeżo powstałe w tym roku. Niemcy byli
mistrzami kamuflażu. Stalowe drzwi do tuneli? To za proste by było. Rosjanie
patrzyli na te wrota i nic? Oni działali według schematu: zrabować, resztę
zniszczyć i podpalić. Polscy szabrownicy nie byli lepsi.
Na 66 kilometrze linii
kolejowej Wrocław – Wałbrzych było podobno rozwidlenie. Tory biegły wąwozem w
kierunku zamku Książ. Dziś śladu po tych torach nie ma. I jakby samego wąwozu
nie ma.
Podziemne dworce kolejowe. Podziemny
Wrocław. Niewiele jest materiałów na ten temat. Tunel pod górami do Czech.
Gotowe podziemne połączenie kolejowe……
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz