czwartek, 13 września 2012

Gwiazdy na płaszczu Madonny z Guadelupe




12 grudnia 1531 roku w Meksyku, przez wzgórze Tepeyac szedł Aztek, Juan Diego Cuauhtlatoatzin. Była zima, kilkustopniowy mróz. Naraz ukazała mu się postać dostojnej kobiety. Zjawa oznajmiła, że chce mieć sanktuarium w miejscu, w którym się pokazała. Oraz powiedziała kilka zdań w formie prostego przekazu. Poleciła Juanowi Diego udać się do biskupa Meksyku, i opowiedzieć o tym wszystkim co się zdarzyło.                   
        ( Kościół dopuścił się niezliczonych zbrodni w Ameryce Południowej, jak zresztą wszędzie na świecie. Aby utrwalić Konkwistę wśród zabobonnych Indian.,  Juana Diego zrobiono świętym, przekaz ukryto, tak samo zresztą jak przekaz z Fatimy, a z Azteckiej osoby królewskiej zrobiono Matkę Boską i przypisano jej słowa, których nie wypowiedziała )  
         Bo logicznym byłoby, by Madonna powiedziała do przedstawiciela Azteków: „Wstańcie z kolan, przepędźcie ze swojej ziemi najeźdźców - Hiszpanów, to mordercy”. 
        Ilu prawdziwych świętych zostało w ten sposób wykorzystanych, aby wyprowadzić na manowce ludzi, naiwnie wierzących we wszystko co mówią czarni? Oczywiście dotyczy to również doby dzisiejszej i ludzi niby-wykształconych, którzy nie posługują się własnym rozumem.
        Aztek nie chciał iść do biskupa. Twierdził, że ten nie zechce z nim rozmawiać. Zjawa rzekła: zdejmij poncho, nasypię do niego coś, co pokażesz biskupowi i wtedy on ciebie wysłucha. Juan Diego zdjął płaszcz, który napełnił się czymś lekkim. Z tym tobołkiem zszedł do miasta Meksyk, do siedziby biskupa.
       Gdy biskup Zuggardia usłyszał opowiadanie tubylca, nie uwierzył i kazał go wyrzucić. Wtedy Juan Diego rozwinął poncho. Było trzech świadków tego zdarzenia: Juan Diego, sekretarz biskupa i biskup. Z poncha wysypały się kwiaty kaktusów. Wielkie, kolorowe i świeże. A była przecież zima! I na pustym już teraz ponchu, zobaczyli kolorowy obraz kobiety otoczonej promieniami……Wtedy Zuggardia uwierzył. Powstało sanktuarium w miejscu objawienia. Sanktuarium Madonny z Guadalupe. Relikwią w tym sanktuarium jest poncho Juana Diego z wizerunkiem Madonny.
       Minęło 400 lat. Wynaleziono dobre aparaty fotograficzne. Lustrzanki. Takie rozwijane w harmonijkę. Berlin. Okres przed drugą wojną światową. Niemiecki fotograf przeczytał o cudownym obrazie z Guadalupe. Zafascynowany sprawą, zwrócił się do władz Meksyku o pozwolenie na zrobienie zdjęć tej relikwii. Dostał taką zgodę. Przyjechał do Meksyku i zrobił kilkanaście fotografii cudownego wizerunku. Wrócił do Berlina. Wywołał kliszę i w ciemni zaczął robić odbitki na papierze fotograficznym. Niestety czarno – białe, bo jeszcze wtedy nie było kolorowych zdjęć. Piękne, ostre, wyraźne zdjęcia.
Ale co to? Na wszystkich zdjęciach w oku Madonny jest maleńka plamka! Dla fotografa to katastrofa! Może to jakiś paproch na negatywie, na kliszy?.                    
           Nie, negatyw był czysty.
Fotograf siedział zrezygnowany. Powtórny wyjazd może? Ochłonął trochę i pomyślał, że zrobi powiększenie plamki, żeby więcej się o niej dowiedzieć. Zaczął powiększać……..Za którymś kolejnym powiększeniem ( Nie pokazywało się jeszcze ziarno, taka była ostrość ) …..zaniemówił!
        Ukazał się kolisty obraz. Plamka powiększona do rozmiaru spodeczka pod szklankę z herbatą pokazała kolisty obraz. Na 360 stopni. Na tym obrazie, na tej kuli, niemiecki fotograf ujrzał biskupa Meksyku, jego sekretarza i Juana Diego, który sypał kwiaty kaktusa z rozwiniętego poncha…..  Wizerunek Madonny powstał właśnie w tym momencie! Jest naświetlony dwustronnie. Na plecach wizerunku jest układ nieba - są gwiazdy! To piękna historia. Bardzo konkretna. I rzeczywiście cudowna.

"Układ gwiazd na płaszczu Madonny odzwierciedla zimowy obraz nieba w dniu jej ukazania się, czyli 12 grudnia 1531 roku o godzinie 10.40 rano. Układ ten nie jest przedstawiony geocentrycznie, to znaczy tak, jakby obserwator znajdował się na Ziemi, lecz heliocentrycznie, czyli tak jakby obserwator znajdował się na Słońcu".
        Ponieważ szata jest rozpostarta obrazem do ludzi, nie można zobaczyć gwiazd po jej drugiej stronie.
        Nie trzeba było być naukowcem, żeby określić, z jakiego materiału zrobiona była cudowna teraz indiańska tilma. Płótno to zostało utkane z włókien kaktusa, które są bardzo nietrwałe. Jest to materiał ulegający szybkiemu zniszczeniu. Tego rodzaju tkanina ulega zniszczeniu najpóźniej po 30 latach. Fakt, że przetrwała przeszło 470 lat jest zadziwiający i niewytłumaczalny z „naukowego” punktu widzenia. Ten płaszcz wisi w kościele na ścianie setki lat, kolory nie bledną, nie przyjmuje brudu ( świece bardzo kopcą, a jest ich dużo codziennie ) w tkaninie nie ma grzybów. I nie ulega kwestii, że wizerunek powstał nieznaną na ziemi techniką. Poszczególne włókna tilmy są kolorowe, naświetlone barwą.
            Jednym z dowodów, że odnalezione w źrenicach postaci, nie mogły powstać w żaden racjonalny sposób, jest rozmiar niektórych detali, które się tam znajdują. "Tak mikroskopijne wizerunki postaci nie mogły zostać wykonane ludzką ręką, nawet w naszych czasach byłoby to trudne do wykonania. Odkryta postać Indianina ma w uchu [indiański] kolczyk [uodacze], który jest cieńszy niż ludzki włos".
           
Innymi dostrzeżonymi szczegółami w tej maleńkiej plamce z oka, za pomocą dzisiejszych mikroskopów, są na przykład: łzy wzruszenia na twarzy, sznurowadła sandałów siedzącego na ziemi Indianina, profil Indianina z orlim nosem, z brodą i wąsami przylegającymi do policzków itd. Właśnie ta niesamowita precyzja i doskonałość obrazu nawet w mikroskopijnych szczegółach, wykluczają możliwość namalowania go przez człowieka.
          Te małe obrazy pozostawały w ukryciu przez 400 lat czekając aż technika rozwinie się do tego stopnia, by móc je odkryć.
Obecnie kościół Meksyku przypisuje miejscowym badaczom odkrycie miniaturowych obrazów na plamkach obu oczu Madonny. Ale nie jest to ważne w końcu, kto odkrył.
            Symbolika obrazu:
           * Płaszcz jest niebiesko-zielony, w kolorze zarezerwowanym jedynie dla Ometecuhti/Onecihuatl, którzy byli pojmowani za boską parę uważaną za stwórcę i jednoczącą siłę całego stworzenia - Niewiasta nie jest jednak Bogiem, gdyż bogowie Azteków byli przedstawiani zawsze patrzący prosto naprzód (Madonna spogląda z lekko obróconą głową na nas). Płaszcz jest pokryty gwiazdami, które odzwierciedlają epoki tamtej cywilizacji i związek/relacje z Ometeotlem, bogiem wszelkiej dwoistości.
          * Suknia jest koloru czerwonego; zawiera ona symboliczne "zapisy", które opowiadają legendę w języku Nahuatl.
Nie można powiedzieć, że Madonna jest brzemienna. A już na pewno nie można powiedzieć, że jest dziewicą. Bo niby skąd to wiadomo? Tu kościół wyprzedził orkiestrę tak bardzo, że się przewrócił i stłukł kolano.
          Na obrazie jest wizerunek dorosłego anioła o twarzy dziecka. I tu zgadzam się z  prawidłowo odczytanym przesłaniem: -„Nie odziedziczą Królestwa Bożego ci, którzy nie staną się jak dzieci”
      
- anioł, który "niesie" tę Niezwykłą Postać, jest uważany za symbol nowego początku; wskazuje również na Indiańską godność szlachecką, gdyż to właśnie azteckie osoby królewskie były noszone.
           Podsumowując: nie ulega kwestii, że obraz na tilmie (płaszczu) powstał w sposób nadprzyrodzony – cudowny. A przesłanie jest zakodowane w symbolice obrazu.
     
Wstępne nadużycia konkwistadorów w systemie sprawowania władzy i całkowity brak odporności na choroby zakaźne, przywleczone z Europy spowodowały olbrzymią śmiertelność wśród tubylczej indiańskiej ludności. Szacuje się, że w latach 1500-1548 jej liczebność zmniejszyła się o 50 do 90 procent!
Jak w każdej zbiorowości, wśród misjonarzy byli także przyzwoici ludzie : -W początku XVI wieku ojciec Bartolome napisał pracę "Krótka relacja o wyniszczeniu Indian", która została przedstawiona królowi i królowej Hiszpanii Ferdynandowi i Izabelli.  Po otrzymaniu tej pracy król i królowa wzięli pod protekcję korony hiszpańskiej wszystkich Indian z zajętych terenów, tereny te otrzymały status równy ziemiom Hiszpańskim, zaś Indianie stali się pełnoprawnymi obywatelami hiszpańskimi. W roku 1516 Ojciec Bartolome został mianowany przez Karola V "Oficjalnym Protektorem Wszystkich Indian" i otrzymał zadanie od korony aby zakończył ucisk Indian w Ameryce.

2 komentarze:

  1. Witam

    Takie sprawy jak całun czy to o czym piszesz są bardzo interesujące.
    Jednak mnie zawsze dziwi jedno, dlaczego, zawsze istota która się objawia musi mieć pośrednika.

    " Aztek nie chciał iść do biskupa. Twierdził, że ten nie zechce z nim rozmawiać. Zjawa rzekła: zdejmij poncho, nasypię do niego coś, co pokażesz biskupowi i wtedy on ciebie wysłucha.(...)"

    Czemu zjawa się od razu nie wybrała do osoby decyzyjnej, tylko jakoś tak na około? Czemu Fatima, a nie od razu do papieża. Czy jeżeli tyle rzeczy potrafi, taka istota przewidzieć to czy nie przewidzi, że czarni wszystko ładnie ukryją?

    Czemu zjawa nie powie dzisiaj - jest do zrobienia to i to. Jednak nie leć z tym do papieża, tylko do mediów, zbieraj znajomych na FB i udostępniaj wszystko co powiedziałam całemu światu, tak żeby nikt nie mógł tego ukryć.

    Niby taka nadprzyrodzona moc, a jakoś tak mało skutecznie...

    Pozdrawiam
    Artur

    OdpowiedzUsuń
  2. "Legenda o św. Juanie Diego" (czyli mała rzecz o synkretyzmie religijnym)
    Autor tekstu: Radosław S. Czarnecki; Oryginał: www.racjonalista.pl/kk.php/s,859

    oraz parę innych art. na ten temat znajdziecie:
    http://www.racjonalista.pl/index.php/s,4

    Pozdrawiam
    Ryszard

    OdpowiedzUsuń