Czyli muzyka natury.
Głęboka noc.
Siedzę przy żarze ogniska,
czekając, aż przyjdzie senność……
Nagle, ze szczytu wzgórza
ponad krzyżem, zza moich pleców, rozlega się wycie wilka.
Nigdy nie słyszałem wycia
wilka, to pierwszy raz, ale nie mam najmniejszych wątpliwości: - to wyje wilk!
I to jak wyje!
Zaskoczenie. Zachwyt,
zachwyt. Zamarłem. Myśli się zatrzymały. Bo gdy głowa nie wie co myśleć – nic
nie myśli.
Ten wilk nie wyje - on śpiewa! I to
jak!
Zmienia wielokrotnie modulację,
wyje pełnym wilczym wyciem!
I jest tak blisko!.
Czuję Uniesienie. Zachwycam
się. Boziuniu! - jakie cudne i niesamowite to wycie!
( umysł się wyłączył –
odbieram tylko uchem i sercem )
Wilk nadaje otwartym
tekstem: - Ja tu jestem Panem Nocy!
Cudny wilczy śpiew solowy trwa ok.
minuty.
Po minucie tego solo, odzywa się cały chór
głosów. Dołączyło się stado. No, teraz to dopiero jest wilczy koncert!
Wycie niesie się tak
głośno ze wzgórza, z miejsca odległego ode mnie o jakieś 300 metrów, że mam
ciarki na plecach.
( Właśnie włączyła się
głowa, czyli myśli – cała minuta bez umysłu była!)
Jest bezludzie, noc i
tylko księżyc i wilki.
Oraz jeden intruz.
Wilki są tak blisko, i
wyją jakoś tak po ludzku, że moje pierwsze wrażenie, gdy odezwało się stado,
było: - to wycie jest tak ludzkie, to chyba studenci się popili i wyją na wiele
głosów chcąc mnie przestraszyć.
Bo w tych wilczych głosach
poczułem także nuty radości!
Wilki tym wyciem
obwieszczają światu swoją radość z życia!
Wilki wyją zupełnie po ludzku!
Albo szczerzy ludzie
zachowują się wilczo? Czyli radośnie?
Dają się rozróżnić w tym
wyciu poszczególne głosy, jeden jakby poszczekuje, drugi ciągnie na jedną nutę
i robi to długo, trzeci moduluje, jodłuje…...
Dokładnie dzieje się tak,
jakby się wygłupiały! Tak, to jest odpowiednie słowo!
W tym wyciu jest radość życia! One są
zadowolone z życia!
I jest tak głośno, że
wydaje mi się, że jestem tylko ja i jedno wielkie wycie. Jestem tym wyciem
otoczony. Trochę dziwnie, ale tak długo to trwa, pewnie już dwie, trzy minuty,
że ta obudzona głowa, czyli indoktrynacja społeczna i podsuwa mi myśl, że jest nieprzyjemnie, jakoś tak
niebezpiecznie nawet.
Siedzę oniemniały, osłupiały,
zamurowało mnie i tylko w skupieniu słucham.
Bo co mam innego robić?
Naraz - jakby nożem uciął - Ciach!
Jeszcze tylko echo zakończyło drugim ciach!
I koniec wycia.
Po takim koncercie cisza
aż uderzyła w uszy.
Wilki już się więcej tej
nocy nie odezwały.
A to ci przygoda!.
Umysł w takich wypadkach
głupieje, nie wie jak zareagować. Pytaj wtedy serca.
Zapytałem. Serce
powiedziało: - wilki są w radości.
Można zrozumieć mowę
zwierząt?
Nie wyczułem w tym wyciu
ostrzeżenia. To był właśnie moment na działanie intuicji, na pytanie siebie, co
czuję.
Owszem, w pierwszej chwili
po ustaniu wilczego koncertu, a powrocie myśli, byłem nieźle zaniepokojony,
podrzuciłem więc do ognia i większy ogień trzymałem z pół godziny.
To całkiem naturalne, gdy
odzywa się tresura społeczna, przesądy: - wilki ciebie zjedzą.
Tak, życie bywa
niebezpieczne, ale na tym właśnie polega jego urok i sedno.
Zdecydowanie odechciało mi się jednak spać
na zewnątrz namiotu, choć w czasie jedzenia miałem taki zamiar.
Ułożyłem się bardzo
grzecznie wewnątrz i zaciągnąłem suwak „drzwi”.
I wtedy spłynął na mnie wielki spokój, bo
przypomniałem sobie słowa Osho:
Jesteśmy częścią jednej orkiestry.
Poczuć muzykę bytu - to jedyna
autentyczna religia. Bóg jest wszędzie: w drzewach, w
ptakach, w zwierzętach, ludziach, i inności..."
A to ci przygoda! Niesamowite!
Jeszcze wczoraj byłem w Żdyni, a dziś jestem w dziczy wśród wilków! I poczułem
dokładnie tę sławną Muzykę Bytu.
Jesteśmy częścią jednej
orkiestry….Wszystko jest jednością?
PS. Czerwona kartka dla Cityindex za wilcze zagrywki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz