Opowiadanie o tym Czarcim Monastyrze usłyszałem od Igora, byłego mieszkańca Huczwicy.
Igor wrócił w Bieszczady
po 1970 roku. Pracował całe lata ze smolarzami - wypalał drewno.
W czasie wędrówek bocznymi drogami w okolicach Leska, usiadła
mi bateria w telefonie i potrzebowałem ją naładować, trzeba było gdzieś
wstąpić. Akurat obok drogi stała chyża....
Przed domem siedział drobny starszy
mężczyzna, a ja miałem dwie puszki piwa……
Igor siedział w polskim
obozie koncentracyjnym Jaworzno, był torturowany, jako podejrzany o współpracę
z UPA.
Po wysiedleniu na Mazury przez wiele lat
wychodził w pole z papierosem i patrzył tęskniącymi oczami na południe, tam
gdzie Bieszczady.
- „Początkowo czekaliśmy na przyjście wojsk
amerykańskich i wymordowanie komunistów, na swój powrót do ziemi ojców i
stworzenie niepodległej Ukrainy.
Stopniowo te oczekiwania się rozpływały,
pozostała tylko wrogość wobec komunistów
polskich, ZSRR i żołnierzy radzieckich.
Propaganda komunistyczna robiła swoje i
byliśmy także otoczeni nienawiścią, ze strony Polaków.
Wtedy
wymyśliliśmy sposób trafiania do Polaków za pomocą ich wiary. W 1950 roku
zaczęliśmy rozpowszechniać pogłoski o „listach bożych” i cudach.
W „listach bożych” zapowiadaliśmy wybuch
wojny na 6 maja wskazanego roku, a następnie trzęsienie ziemi i zagładę
ludzkości. W dalszej części listów nawoływano do niedzielnego i świątecznego
wypoczynku.
Wiara w
magiczną moc słowa pisanego, była bowiem tak samo silna wśród naszych, jak i
wśród Polaków.
Te „listy
boże” zaczęły przełamywać lody pomiędzy nami i Polakami. Tworzyła się jedność
przeciw komunistom.
W latach 1949 – 1952 pojawiły się także pogłoski
o cudach. Najwięcej doniesień o „cudach” było w 1950 roku. I to te intensywnie
pojawiające się pogłoski przysparzały najwięcej troski władzom komunistów, bo
rozbudziły w sposób po prostu żywiołowy, uczucia religijne wśród społeczeństwa.
A społeczeństwo było przecież skazane na ateizację.
Te listy i
cuda miały taki sam zasięg u ludności polskiej, jak i ukraińskiej.
W kulminacji tego czasu, największe
powodzenie i posłuch miała pogłoska o cudzie pod Baligrodem:
- „Dwaj
bezbożni polscy żołnierze strzelili do przydrożnej figury Matki Boskiej, a z
figury polała się krew.
Diabły bieszczadzkie mieszkają teraz w
Baligrodzie, przemianowały go na Diabligród i przeniosły tam swój czarci
monastyr”.
Ten ciekawy wątek z
Baligrodem jest w aktach IPN. Władze komunistyczne były przerażone wręcz siłą i
zasięgiem działania „cudu z Baligrodu”. Próbowali dotrzeć
poprzez agenturę do źródła pogłosek. Bez skutku. Sprawie nadali kryptonim „Potępieni”.
Chyba siebie mieli na myśli….
„Listy
Boże”, zwane też listami z nieba ( Himmelsbriefe),
znane były w świecie chrześcijańskim od wczesnego średniowiecza. W okresach
wolnych od konfliktów zbrojnych i klęsk naturalnych ich zasięg ograniczał się
do najuboższych i najmniej oświeconych warstw ludności. Jednak w czasach
zagrożenia w zadziwiający sposób wzrastała ich żywotność i zasięg społeczny.
Traktowano je jak swoiste talizmany chroniące od wszelkiego zła. Miały także
charakter agitacyjny, nawoływały bowiem, pod groźbą kary, do zmiany
dotychczasowego, „grzesznego” trybu
życia. Krążyły najczęściej w postaci odręcznych odpisów, tworząc popularny
łańcuch szczęścia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz