Niby nic takiego, a
wszystko w tym jest.
Rano wokół mgła. I to jaka
mgła!
Gęsta jak mleko, widać tylko na
kilka metrów. Ta mgła przynosi ze sobą uczucie niesamowitego odosobnienia,
oderwania od świata. Jakbym był rozbitkiem na maleńkiej wyspie na środku
oceanu. Bardzo ciekawe, głębokie, wyciszające uczucie.
I tak jestem wyciszony, a
w tej mgle to już zupełnie znikam. To ciekawe, bo mnie nie ma, a czuję się jakbym siedział na dachu świata.
To jestem, czy mnie nie ma?
Ale to czysta filozofia, po co głowę łamać?
Najważniejsze, że doświadczam czegoś Nieznanego. Ten Boski Hotel Siedmiogwiazdkowy nie ma sobie równych. Nigdzie nie zaznasz
takich atrakcji......
Potem mgła się uniosła i od razu pokazało się
prawie bezchmurne niebo. Natychmiast zaczął się koncert świerszczy, cały świat się obudził jakby
go dotknęła czarodziejska różdżka.
Na ziemi zaszczekał lis. Z nieba odezwał się orzeł.
Jejku! We mgle było bosko,
a Tu i Teraz jest inaczej bosko!
Przecudny dzień nastał.
Mięta kwitnie na całego. Żeby jej narwać muszę jednak wstać i udać się za drogę. To całe 5 metrów od namiotu.
Znowu chodziłem dużo,
byłem aż na Babince. Po powrocie kąpiel w potoku, potem powrót, rozebranie się do rosołu i obiad.
Jadłem i patrzyłem na te prześliczne drobne kwiatuszki.
Potrafisz się zachwycić drobnymi kwiatkami? Potrafisz?
Czyli jednak jest bosko!
Teraz jest czas pomiędzy
psem a wilkiem – pomału dzień gaśnie, przyroda szykuje się w swoim rytmie do
spoczynku.
Ognisko płonie pomalutku.
Dziś na obiad była
podsmażana cebula z kaszą gryczaną w super przyprawach z Ciężkowic, plus jagody
do tego na wierzch.
Bardzo to smaczne było.
Jem to, co mi smakuje aktualnie.
I piszę listy do samego
siebie, co mnie bawi od jakiegoś czasu ( od kilku lat )
Popijam
miętę. Wczoraj miałem chęć na szałwię, trochę ją posłodziłem.
Nie mam oczekiwań.
Chociaż?….pomyślałem o damskim towarzystwie.
Pierwsze primo - osoba pewna siebie nie musi niczego ukrywać.
Drugie primo -
osoba pewna siebie nie musi wykładać na stół wszystkich kart.
Trzecie primo - osoba pewna siebie nic nie musi, ta osoba
tylko może.
Będzie coś z tego to
dobrze – nie będzie – także dobrze. I według zasad sztuki czarodziejskiej, zapomniałem o swojej myśli aż do
następnego poranka, gdy nastąpiło Spotkanie.
Nawet pogoda jest mi po
tych kilku bezchmurnych dniach obojętna. Jaka by nie była pogoda - akceptuję ją. A nawet zmiany są chwalebne. Chmury są takie cudne, i bezchmurne niebo w
nocy, i ten srebrny piasek gwiazd, a także deszcz pukający o płachtę namiotu.
Każdą pogodę akceptuję, bo przecież nie
będzie inna, niż jest.
Wiem, że nie nudzę się sam
ze sobą także podczas deszczu. Wyszło to empirycznie, przecież była już
trzydniówka. Kolejną noc będę spał pod gwiazdami.
Wyjące
wilki?
Wszystko, co trafia ci się
- przydarza, pierwszy raz - przeżywasz mocno. Następne razy są słabsze. Może
tak być, chociaż nie zawsze. Bywa, że ten każdy raz jest inny.
Wilki podobno wyły przez
kilka kolejnych nocy lipcowych ( tak opowiadali studenci ) a ja słyszałem je
tylko raz, w nocy z 23, na 24 lipca. Wtedy zrobiło to na mnie wrażenie.
I tylko ten jeden raz
słyszałem wycie. W czasie kolejnych nocy spałem tak mocno widocznie i czułem
się tak bezpieczny, że nic nie słyszałem.
Studenci mówili: - myśleliśmy,
że wilki ciebie zjadły i wyją, bo są najedzone Zbyszkiem.
Ale w dzień tak żartowali,
bo w nocy, gdy rozpoczynało się wycie, wszyscy mieli niezłego stracha, do czego
się przyznawali skwapliwie.
A stado wyło kolejną noc
za moimi plecami dosłownie. Dalej z okolicy krzyża - 300 metrów za namiotem.
Bo studenci słyszeli wycie z góry, z mojej strony. To dwa kilometry do nich
będzie.
Ja w każdym razie nie wyłem. Nawet przez
sen. Bo gdybym zawył, to by mnie to własne zawycie obudziło.
Żyję w zgodzie z przyrodą,
a wilki są jej częścią przecież. Pogadałem mentalnie z tym wilkiem, który
stanął mi na drodze tak niedawno....
Jestem na twoim terenie, szanuję ten
teren, ciebie, i stado z którym jesteś.
Bo taka jest prawda. Tu
jest teren wilków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz