środa, 5 lutego 2014

Jestem w drodze



Nocna impreza przy ognisku wypadła bardzo miło, patrzyłem na iskry ulatujące z ogniska. Wydawało się, jakby iskry były siostrami gwiazd…..
     


Ognisko i ludzie przy nim.....wszystko naraz oddaliło się, stałem się obserwatorem z zewnątrz i odebrałem tekst: - „Jest miło, ale jeszcze milej było ci w Boskim Hotelu”!

I natychmiast przybiegł obraz biwaku za Chryszczatą. Zatęskniłem za tym miejscem.

Więcej: - zakochałem się w tym miejscu.
Można zakochać się w jakimś miejscu?

Osho - Miłość do rzeczy to najniższy poziom i nie ma w niej niczego złego, gdy jesteś w dalszej drodze i podejmujesz nad nią obserwację.
 Wtedy wspinasz się na kolejny szczebel, rozpoczynasz ruch do góry.

A więc jest ok. Jestem bowiem w drodze, w pielgrzymce.
       
Przyszły następnie refleksje: - Za mną obfite wrażenia z kolorowej Łemkowskiej Watry, a w Szwejkowie znowu zwykła cywilizacja. A przecież cywilizacja jest czymś sztucznym, fałszywym. To jest odejście od natury. Im bardziej człowiek się cywilizował, tym bardziej zamykał się w swojej głowie. Tracił natomiast kontakt z sercem – nadal prymitywnym. Przez pojęcie „prymitywny” rozumiem „bardziej naturalny”, pozostający w zgodzie z życiem.
      
    Wygłosiłem wiec małą tyradę:

- „Można uzdrowić świat w prosty sposób.
Powinny rządzić mądre, rozwinięte duchowo kobiety. Mają jedną religię, to Wicca – religia natury. Kiedyś nazywano takie kobiety wiedźmami - od słowa „wiedzieć”
-  (W tym miejscu myślałem o Aniele z Watry i nie tylko, spotkałem w życiu kilka innych wyzwolonych, mądrych kobiet).
        Tych mądrych kobiet nie interesują wojny, pociski nuklearne, komunizm, czy kapitalizm. Wszystkie ”izmy” są produktem głowy, czyli mężczyzn. A kobiety chcą żyć radośnie. Zainteresowane są prostymi życiowymi sprawami: domem, pięknym ogrodem. Nic się nie zmieni niestety, dopóki mężczyźni będą przy władzy”.

Ta tyrada nie spodobało się za bardzo męskiej części słuchaczy. A jako, że była już północ, towarzystwo udało się na pomieszkanie w murach.

Była więc bardzo ciepła, bezchmurna noc. Leżałem w otwartym namiocie, słuchając  przecudnego kumkania żab. Ten relaks trwał jedynie kilka chwil, i poczułem, że odpływam.

Jeszcze tylko niezadługa modlitwa: - Aniele! Ach!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz