Dedykacja dla mojej babci,
Łemkini z Myczkowic, która była analfabetką i podpisywała się krzyżykiem. Nauczyła
się pisać i czytać w 1953 roku.
Andrzej Priadka.
ŁEMKOWSKA ODYSEJA.
Jeżeli był na świecie
raj....Poeci w ten szczególny sposób nawiązują do cudownego charakteru jakiejś
krainy.
Jest zapewne wiele miejsc, które zasługują na
takie porównania. Zawsze jednak bardziej skłonni do takich ocen są ludzie
wtedy, gdy chcą mówić o swoich rodzinnych ziemiach, a już szczególnie wtedy,
kiedy kieruje nimi nostalgia za tym, co utracili....
A więc, jeżeli był na świecie
raj, to wcale nie wykluczone, że mógł być właśnie tu - w krainie rozpościerającej
się pośród obniżonych przez geologię pagórków Bieszczadów i Beskidu Niskiego.
Uczeni mówią, że jest to część gigantycznego
pasma górskiego ciągnącego się od obecnych Pirenejów i Alp aż po szczyty
Himalajów.
Tu jednak nikt kiedyś nie
zastanawiał się nad pradziejami globu ziemskiego, nikt nie myślał, że oblicze
Ziemi zmienia się na przestrzeni milionów lat, bowiem życie jest takie krótkie,
a problemów nie trzeba szukać w dziejach ludzkości.
Te problemy są znacznie
bliżej. Umieszczone są pomiędzy najbliższymi wzniesieniami, a obejmują członków
rodziny, dotyczą sąsiadów, znajomych. Problemy bywają czasami i większe, ale
żeby je dostrzec trzeba wyjść poza własne opłotki.
Tam, gdzieś daleko, są
wysokie urzędy, są ludzie kształceni, którzy wiedzą znacznie więcej i to oni
mają wpływ na to, co można zmienić.
Mądrzy
ludzie znają się na wszystkim....
To i pewnie o świecie
wiedzą prawie wszystko. Są też i inne kraje, odległe i przedziwne. Do niektórych
to trzeba nawet wędrować przez morze.
A tu - własne kłopoty.
Trzeba wytrwać,
korzystając z płodów tej ziemi, na której Pan pozwolił żyć. Na ziemi trzeba
ciężko pracować. Ona wiele wymaga: trudu, dbałości o nią i umiejętności.
Ale i kochać
ją trzeba.
Jest za co ją kochać. Ona
taka piękna, wszystkich wyżywi i odzienie wywodzi się z jej darów.
Jej pagórki, zielone
doliny, lasy rozbrzmiewające kwileniem naziemnych stworzonek i trelami ptaków,
ruczaje płynące przez sioła i mieściny, zieleń i kwiaty, puszysty śnieg i
deszcze rzęsiste. Majowa woń i rozbrzmiewające chrząszcze dają ukojenie
rozkołatanej duszy i strapionemu ciału. Ziemia ta potem też przytuli na
zawsze....
Lud tu żył pracowity,
pobożny i przestrzegający tradycji przekazywanej z pokolenia na pokolenie.
Wtedy
nie było ważne pochodzenie tych ludzi. Nikogo to nie obchodziło. Kłopoty te
powstały dopiero znacznie później, gdy po kolejnych zakrętach historii na nowo
odżyje problem podziału ziem pomiędzy sąsiadujące kraje. Na razie panującym był
tu C.K Cesarz Austro-Węgier. A cesarzowi
podlegało przecież wiele narodów i mówiły one różnymi językami. Budziło to
nieraz duże emocje, ale dopiero tam, gdzie chodziło o większe sprawy - w
urzędach, gdzie trzeba było upominać się o swoje prawa, w wojsku, które nie wiadomo, czyich interesów
miało bronić, a niekiedy i w szkołach, gdzie ustalano w jakim języku i czego
dzieci mają się uczyć.
Szkół było mało, bo naród
uczony za dużo myśli i czasem zbyt wiele spraw chce w swoich głowach
roztrząsać. Tak więc urzędy niezbyt dbały o zakładanie szkół na wsiach.
PS. Specjalne podziękowania
dla Jana Gabriela z Ciężkowic, który tę książkę znalazł w necie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz