czwartek, 13 lutego 2014

Łemkowska Księżniczka




Samotnia.
Zaczął się kolejny przefantastyczny dzień.
     Przywitanie ze słońcem, i szykuję się do toalety porannej w potoku.
Czyli sięgam po buty. 
Bo poza tym, całe dnie po łące chodzę boso. To ważny sposób kontaktu z matką Ziemią. Skóra na stopach już zgrubiała i jest ok.
      Sięgam więc po pierwszy but – one stały w nocy na zewnątrz namiotu pod płachtą, chwytam go i….- mam chęć go odrzucić!

Następuje Bliskie Spotkanie Trzeciego Stopnia.
W bucie coś siedzi i na mnie patrzy!

Wąż? 
    


Nie. To ropucha. Ropucha patrzy na mnie, a ja na nią.
    


Próbuję tę ropuchę delikatnie wyewakuować z buta, ale ona nie bardzo się kwapi do wyjścia.
   


Jej najwyraźniej podoba się siedzenie w bucie, a mnie się zaczynają podobać jej oczy oraz buzia i cała osoba.
      

      Jejku! Jaka ta ropucha jest piękna!

Zachwyt!!!! Umysł zgasł! Odbieram przekaz z serca: - To jest na pewno prześliczna Księżniczka Łemkowska, zaklęta tylko w ropuchę przez złą wróżkę.
Żeby ją odczarować – trzeba ją pocałować!

Może tak być. Wracają myśli, a razem z nimi zaskakująca logika: - Chwilunia. Nie działajmy pochopnie.
Spontanicznie tak – ale nie pochopnie.

Jeśli tak jest naprawdę, co jest całkiem możliwe, i pocałuję tę ropuchę, to zmieni się ona w atrakcyjną kobietę. Jestem już dość długo bez kobiety i taka sytuacja mogłaby spowodować, że się nawet w niej zakocham.
      Bo jak jest dalej w bajkach?
W nagrodę za odczarowanie, Księżniczki natychmiast zakochują się w rycerzu – wybawcy, biorą z nim ślub i żyją długo i szczęśliwie.
Życie długie i szczęśliwe tak, tylko ten ślub…. To przecież oddanie wolności.
       Tak, Księżniczka z pewnością zaproponuje mi małżeństwo, i wtedy ponownie stracę wolność! Księżniczki są takie piękne! A Łemkowskie Księżniczki są szczególnie piękne!
   Natomiast wolność jest dobrem najwyższym!  

Nie ze mną te numery! Nie pocałuję Ciebie Piękna Księżniczko zaklęta w ropuchę!
Musisz poczekać na innego rycerza.
Śmieję się ze swoich myśli!

I Księżniczka została delikatnie, a jednocześnie zdecydowanie wyeksmitowana z buta.
Świadoma swojej piękności ustawiła się do portretu. Czy nie jest Śliczna?
  


Odtąd nie byłem już sam na biwaku.
       Gdy przyniosłem wodę z potoku, Księżniczka siedziała obok namiotu, jakby na coś czekała.
Mówię: - nie dam ci buzi, kochana, nie ma szans….
A ona na mnie patrzy……I znowu w zachwycie zatrzymały się myśli - zacząłem widzieć sercem. 
     Boziuniu! 
Serce zadrżało a potem odleciało! Zakochałem się w Księżniczce!
Bo na moment czary znikły i zobaczyłem wtedy cud piękności Łemkowską Księżniczkę w pełnej krasie.
   


     Naraz nadleciały gzy, czyli muchy końskie. Dwie muchy. Albo dwa gzy. I one, te dwa - usiadły na spoconym ciele Zbyszka, w wiadomym celu. Nie dopuściłem do realizacji tego ich celu. Spotkała je natychmiastowa zagłada.
Zaraz, zaraz. Księżniczka na mnie patrzy….
     Gdzie upadły te muchy – gzy? Odszukałem zwłoki much i ostrożnie podrzuciłem blisko Księżniczki.
Zastanawiała się chwilę…Po tym zrobiła mały ropuszy ( bo nie żabi chyba? ) krok do przodu i łyk, łyk – zjadła muchy.
Wycofała się rakiem i wydało mi się, że widzę wdzięczność w jej oczach.
     Opatrzność znalazła dla mnie zajęcie. Odtąd, zabite na śmierć gzy lądowały w przepastnych wnętrznościach Księżniczki.
Przyszedł mi do głowy następny pomysł: - to i pająki mogę karmić!
I zrealizowałem ten pomysł: - Chwilowym nadmiarem jedzenia obdzieliłem kilka zaprzyjaźnionych pająków.
        


W następnych dniach, pogorszyła się sytuacja na odcinku much końskich. Nadmiaru jedzenia już nie było: dziennie trafiałem może 5 – 6 much, i one znikały natychmiast w czeluściach Ślicznej.
    Księżniczka trwała na posterunku przez trzy kolejne dni.
Bardzo uważałem, żeby na nią nie nadepnąć, bo zmieniała miejsce pobytu, ale zawsze była tuż-tuż.
Dopiero na dzień przed odmarszem - gdzieś znikła.
Może trafiła na swego rycerza, który ją odczarował? Mogło tak być.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz