Zrobił się późny poranek.
Biorę naczynia i schodzę
po wodę. Słońce już wysoko, do południa jeszcze ze trzy godziny.
Po dwustu metrach zejścia
zbliżam się do krzaków, które rosną tuż obok cerkwiska (miejsce po spalonej
cerkwi)
W tym miejscu krzaki podchodzą z obu
stron do samej drogi, która biegnie od tego miejsca dość stromo na górę.
Jestem więc w odległości kilkudziesięciu
metrów od tych gęstych krzaków, gdy dostrzegam, że na drodze coś leży....Już
nie leży, podniosło się to coś. To leżał pies, a teraz się podniósł.
Przy krzakach na drodze stoi pies.
Pies?
Tutaj pies?
Ten pies taki dziwny
jakiś…. Taki do wilka podobny....
Wowww! To wilk!
Postawiłem diagnozę i
stoję. Wilk też stoi.
Patrzymy na siebie.
Znowu mnie zamurowało!
Myśli się zatrzymały.
Chyba nawet wstrzymałem
oddech - nie spodziewałem się takiego spotkania!
Ten stan trwa chwilę,
pewnie kilka sekund tylko, i odbieram przekaz: - „nagłej śmierci też się nie
spodziewasz”.
I co ciekawe, to nie jest
moja myśl! Moje myśli stanęły dęba. Nic mnie nie dziwi, bo mam w głowie pustkę kompletną. Znowu chwila bez- umysłu.
Jestem teraz zaskoczony także tym nie moim
przekazem, więc głowa dalej nie pracuje i czuję.... odbieram mentalnie, intuicją,
albo sercem, że wilk nie jest zaskoczony.
Jestem pewien, że wilk nie jest
zaskoczony!
On na mnie czekał?
Być może tylko wyobrażam
sobie, ale taka błyskawiczna relacja mentalna idzie:
- wilk: - co tu robisz?
- Ja: - Jestem tu, aby cieszyć się życiem.
Jestem twoim przyjacielem.
- Pauza.
A w tej pauzie czytam
myśl: - mail odebrany.
Jednak brak reakcji. Wilk
stoi dalej.
Wróciły
do mnie myśli, wypadłem z receptywności: - On mnie nie puszcza.
Ustąpię mu, tak będzie
rozsądnie, a przede wszystkim pokażę, że go respektuję.
Bo niby co innego
pozostaje? To jedyne rozsądne posunięcie. Wilk na drodze w biały dzień?
Nie muszę iść teraz po
wodę. Odwracam się i odchodzę z powrotem do góry.
To się dzieje w sekundach dosłownie. Nic
się nie boję. Chociaż przez moment przemknęła myśl, że tu stoi basior, a z tyłu
mam stado za plecami. Ale ta myśl znikła natychmiast, bo wiem, że to odezwała
się głowa, czyli znowu tresura społeczna.
Wszystko odbyło się niezwykle szybko,
pewnie trwało to w sumie kilkanaście sekund.
Po kilku krokach
odwróciłem się i spojrzałem za siebie.
Wilka już nie było. Ale
idę z powrotem do namiotu. Chwilowo odechciało mi się wody.
(Zwiadowca - zdjęcie Bilińscy )
Nic się nie boję, ale
chyba tak tylko mi się wydaje, bo serce łomocze, co będę ściemniał.
Wróciłem do namiotu,
pokręciłem się dobrą godzinę w tym trwającym jednak dalej zaskoczeniu wielkim.
Ponowne zejście do potoku
( nóż w kieszeni na kolanie jak zwykle ): - wilka nie ma, droga wolna.
Tego się spodziewałem. Bo niby co?
Oblężenie miało być?
Ale po tym zdarzeniu nieco
bardziej rozglądałem się wokół, a przy krzakach szczególnie się rozglądałem.
Po powrocie z biwaku opowiadałem o tym zdarzeniu
kilku ludziom. Oni nigdy nie byli na samotnym biwaku na wilczym terenie.
Udzielali więc rad, w rodzaju: - trzeba było kamień wziąć do ręki i rzucić!
Zasada: - nigdy nie rzucaj
w kogoś, kto szybciej od ciebie biega. On ciebie może dogonić. To po pierwsze
primo.
Po drugie primo: - szanuj dom, w którym jesteś gościem. Nigdy
nie podnoś ręki z kamieniem na gospodarza.
Po trzecie primo: - staraj
się nie rozmawiać z głupkami. Jeśli się jednak zdarzyło, że rozmówca okaże się
głupkiem – wycofaj się na z góry upatrzone pozycje.
(Taki był typowy komunikat
Oberkommando der Wehrmacht, gdy Niemcy uciekali przed Rosjanami: - „Nasze wojska wycofały się na z góry
upatrzone pozycje”.)
A teraz zobaczmy, co Osho
mówił na ten sam temat:
Trzeba zaprzyjaźnić się z całym istnieniem! Jeśli to zrobisz,
istnienie także okaże ci przyjaźń na tysiąc sposobów.
Odpłaci ci tą samą monetą, lecz zwielokrotnioną.
Będzie twoim echem.
Jeśli zaczniesz rzucać w byt kamieniami, odrzuci ci je z nawiązką.
Jeśli zaczniesz rzucać kwiaty, one do ciebie powrócą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz