Było usypianie pod
gwiazdami. Było także Ach!
I poleciałem
do gwiazd.
Obudziłem się w środku
nocy, jakoś wilgotno się wydawało, więc przeniosłem się do namiotu. I tu
dospałem w ciepełku śpiwora, oraz pulsującej
w żyłach gorącej krwi – przecież tuż-tuż obok jest Łemkowska Piękność.
Obudził mnie blask słońca na twarzy. Wstało
słońce nad Baligrodem.
I co zrobić z takim pięknym dniem? Pójdę
gdzieś. Jagód pojem.
I zaprawdę powiadam wam -
stało się. Poszedłem i pojadłem
Jagody
Jagody są w pełni
dojrzałości. Powiem tak: - tak słodkich, tak dużych, jeszcze nie jadłem.
Te jagody akurat zbierałem
dziś w Huczwicach. Będzie 10
kilometrów w jedną stronę.
Huczwice... Mała wioseczka
położona malowniczo u stóp Chryszczatej. Wioska, której dziś nie ma. To tylko
miejsce na mapie. Miejsce przeszło do historii – tu zwycięskie walki prowadziła
legendarna sotnia Chrina. Polacy nie
doceniali jego dowodzenia. Zaatakowali Huczwice. Oddział Chrina odpierał
kolejne ataki, a potem striłcy uderzyli z flanki na wroga w walce wręcz. Na
placu boju zostało kilkunastu zabitych, działo 76 mm, a pozostali Polacy
uciekali aż do Baligrodu.
Meldunek UB:
( o wiele bardziej wiarygodny, niż meldunki wojska, bo te preparowali rosyjscy
politrucy )
- 2 maja
sotnia Chrina starła się w Huczwicy z WP. Po ataku na bagnety
wojsko uciekło. Chrin zdobył działo 76 mm. Wielu zabitych.
Obserwując krajobraz
jeszcze teraz można dojrzeć ślady dawnych pól, smętne pozostałości po cerkwi i
cmentarzu. Na szczęście część terenu jest wykaszana, w końcu jesteśmy w UE i
obowiązuję dotacje, tej pięknej dolinie nie grozi wtórna sukcesja leśna.
Huczwice były małą osadą, tuż po lokacji
liczyły 10 gospodarstw kmiecych, posiadały młyn. W pierwszej połowie XX w. były
przysiółkiem Rabego. W 1921 r. w czasie powszechnego spisu stwierdzono tu: 28
domów, i 156 mieszkańców, 132 grekokatolików i 24 Żydów. W czasie akcji "Wisła" cała ludność została
wysiedlona. Wojsko w powiecie leskim wywoziło miejscową ludność od 28 kwietnia
do 25 maja . Wieś przestała istnieć, zabudowę zniszczyło wojsko polskie.
Na zdjęciu na pierwszym planie krzaki
porzeczek. One są w bardzo wielu miejscach w Bieszczadach, ale po
siedemdziesięciu latach nie owocują już. Porzeczki trzeba przycinać – wymagają
pielęgnacji, zabrakło ręki człowieka.
Huczwice - ta piękna kotlina znana jest
prawie każdemu Bieszczadnikowi. Mała
kotlina malowniczo położona u stóp Chryszczatej, w dolinie bezimiennego
strumyka, dopływu Rabiańskiego Potoku.
Taka mała miejscowość, a były w niej dwie
cerkwie. Pierwsza powstała w XVI w. a ostatnia drewniana pw. Zwiastowania NPM z
1850 r. została zniszczona po wysiedleniach.
Jak wyglądało jej wnętrze?
Pewnie tak, jak w tej zachowanej cerkwi z Nowicy.
Huczwice były w dekanacie
baligrodzkim, więc część wyposażenia ze świątyni została zabrana do magazynu
paramentów i sprzętów liturgicznych znajdującego się przez rok w cerkwi w
Baligrodzie. Nie zachowały się informacje mówiące co konkretnie zostało
przekazane do składnicy.
20 sierpnia 1947 r. żołnierze KBW
załadowali dobra zgromadzone w baligrodzkiej cerkwi na ciężarówkę i wywieźli w
nieznanym kierunku. Wiemy o tym dzięki księdzu rzymskokatolickiemu, który
sporządził odręczną notatkę i przesłał ją do Urzędu Wojewódzkiego w Rzeszowie.
A jagody są jak marzenie.
Zebranie kubka zajmuje tylko kilka minut. Opaliłem się na murzyna, a palce mam
codziennie niebieskawe od soku jagodowego. Nie tylko ja te jagody zbieram.
Sarny robią to samo. I dla wszystkich starcza. Co to znaczy obfitość natury.
Już w czasie poprzedniego
biwaku posilałem się jagodami, mam więc skalę porównawczą, są teraz o wiele
słodsze. ( za dwa tygodnie, w czasie następnej rundy samotni okażą się
najsłodsze )
Wczoraj namoczyłem groch. Zaczyna się
celebracja gotowania obiadu.
Trach! Trach! I już jest
gotowy obiad w postaci dwóch gzów dla mojej Ślicznej Przyjaciółki.
Dla mnie grochówka na
wędzonce od Łemków z Watry, z majerankiem. Dostałem też wielki kawał kiełbasy.
Zauważyłem zmianę w sobie, polegającą na silnym odczuwaniu tego co jem.
Jem, bo dostałem to jedzenie
"z serca", ale te mięsne rzeczy zaczynają mi dosłownie stawać
w gardle. Staram się nie myśleć o tym, kogo zamordowanego jem w postaci
kiełbasy, bo i tak niezbyt mile robi mi się w środku człowieka.
Wszystko z głowy się
bierze, jestem przecież wegetarianinem. I takie mam refleksje gdy zrywam grzyba,
który urósł nieopodal. Dodam go do zupy, będzie przeciwwagą dla wędzonki.
A na koniec poobiedni widok
z panoramicznego okna mego mieszkania w kierunku na Baligród.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz