piątek, 14 lutego 2014

Jagody w Huczwicach



Było usypianie pod gwiazdami. Było także Ach!
      I poleciałem do gwiazd.
Obudziłem się w środku nocy, jakoś wilgotno się wydawało, więc przeniosłem się do namiotu. I tu dospałem  w ciepełku śpiwora, oraz pulsującej w żyłach gorącej krwi – przecież tuż-tuż obok jest Łemkowska Piękność.
     Obudził mnie blask słońca na twarzy. Wstało słońce nad Baligrodem.
 I co zrobić z takim pięknym dniem? Pójdę gdzieś. Jagód pojem.
I zaprawdę powiadam wam - stało się. Poszedłem i pojadłem
    

          Jagody
Jagody są w pełni dojrzałości. Powiem tak: - tak słodkich, tak dużych, jeszcze nie jadłem.
  


Te jagody akurat zbierałem dziś w Huczwicach. Będzie 10 kilometrów w jedną stronę.
Huczwice... Mała wioseczka położona malowniczo u stóp Chryszczatej. Wioska, której dziś nie ma. To tylko miejsce na mapie. Miejsce przeszło do historii – tu zwycięskie walki prowadziła legendarna sotnia Chrina. Polacy nie doceniali jego dowodzenia. Zaatakowali Huczwice. Oddział Chrina odpierał kolejne ataki, a potem striłcy uderzyli z flanki na wroga w walce wręcz. Na placu boju zostało kilkunastu zabitych, działo 76 mm, a pozostali Polacy uciekali aż do Baligrodu. 

Meldunek UB: ( o wiele bardziej wiarygodny, niż meldunki wojska, bo te preparowali rosyjscy politrucy )
- 2 maja sotnia Chrina starła się w Huczwicy z WP. Po ataku na bagnety wojsko uciekło. Chrin zdobył działo 76 mm. Wielu zabitych.
    
Obserwując krajobraz jeszcze teraz można dojrzeć ślady dawnych pól, smętne pozostałości po cerkwi i cmentarzu. Na szczęście część terenu jest wykaszana, w końcu jesteśmy w UE i obowiązuję dotacje, tej pięknej dolinie nie grozi wtórna sukcesja leśna.
      Huczwice były małą osadą, tuż po lokacji liczyły 10 gospodarstw kmiecych, posiadały młyn. W pierwszej połowie XX w. były przysiółkiem Rabego. W 1921 r. w czasie powszechnego spisu stwierdzono tu: 28 domów, i 156 mieszkańców, 132 grekokatolików i 24 Żydów. W czasie akcji "Wisła" cała ludność została wysiedlona. Wojsko w powiecie leskim wywoziło miejscową ludność od 28 kwietnia do 25 maja . Wieś przestała istnieć, zabudowę zniszczyło wojsko polskie.
      Na zdjęciu na pierwszym planie krzaki porzeczek. One są w bardzo wielu miejscach w Bieszczadach, ale po siedemdziesięciu latach nie owocują już. Porzeczki trzeba przycinać – wymagają pielęgnacji, zabrakło ręki człowieka.
  


     Huczwice - ta piękna kotlina znana jest prawie każdemu Bieszczadnikowi.  Mała kotlina malowniczo położona u stóp Chryszczatej, w dolinie bezimiennego strumyka, dopływu Rabiańskiego Potoku.
      Taka mała miejscowość, a były w niej dwie cerkwie. Pierwsza powstała w XVI w. a ostatnia drewniana pw. Zwiastowania NPM z 1850 r. została zniszczona po wysiedleniach.
Jak wyglądało jej wnętrze? Pewnie tak, jak w tej zachowanej cerkwi z Nowicy.
  


Huczwice były w dekanacie baligrodzkim, więc część wyposażenia ze świątyni została zabrana do magazynu paramentów i sprzętów liturgicznych znajdującego się przez rok w cerkwi w Baligrodzie. Nie zachowały się informacje mówiące co konkretnie zostało przekazane do składnicy.
     20 sierpnia 1947 r. żołnierze KBW załadowali dobra zgromadzone w baligrodzkiej cerkwi na ciężarówkę i wywieźli w nieznanym kierunku. Wiemy o tym dzięki księdzu rzymskokatolickiemu, który sporządził odręczną notatkę i przesłał ją do Urzędu Wojewódzkiego w Rzeszowie.


A jagody są jak marzenie. Zebranie kubka zajmuje tylko kilka minut. Opaliłem się na murzyna, a palce mam codziennie niebieskawe od soku jagodowego. Nie tylko ja te jagody zbieram. Sarny robią to samo. I dla wszystkich starcza. Co to znaczy obfitość natury.

Już w czasie poprzedniego biwaku posilałem się jagodami, mam więc skalę porównawczą, są teraz o wiele słodsze. ( za dwa tygodnie, w czasie następnej rundy samotni okażą się najsłodsze )
     Wczoraj namoczyłem groch. Zaczyna się celebracja gotowania obiadu.
Trach! Trach! I już jest gotowy obiad w postaci dwóch gzów dla mojej Ślicznej Przyjaciółki.
Dla mnie grochówka na wędzonce od Łemków z Watry, z majerankiem. Dostałem też wielki kawał kiełbasy. Zauważyłem zmianę w sobie, polegającą na silnym odczuwaniu tego co jem.
Jem, bo dostałem to jedzenie "z serca", ale te mięsne rzeczy zaczynają mi dosłownie stawać w gardle. Staram się nie myśleć o tym, kogo zamordowanego jem w postaci kiełbasy, bo i tak niezbyt mile robi mi się w środku człowieka.
Wszystko z głowy się bierze, jestem przecież wegetarianinem. I takie mam refleksje gdy zrywam grzyba, który urósł nieopodal. Dodam go do zupy, będzie przeciwwagą dla wędzonki.
A na koniec poobiedni widok z panoramicznego okna mego mieszkania w kierunku na Baligród.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz