wtorek, 11 lutego 2014

Biwak



Bardzo dużo chodzę. Opuszczam biwak  i wędruję godzinami po okolicy. Jest tu wiele całkiem zdziczałych ogrodów. To ostatnie ślady po ludziach, którzy tu kiedyś żyli.

W ogrodzie
Krzysztof Ćwikliński
        


        W ogrodzie mojej babki, zanurzonym w cieniu,
        W duchocie popołudnia, tuż przy ogrodzeniu,
        W pobliżu krzywej furtki strzeżonej przez tuje,
        Skory pobiec przed siebie chłopiec przydeptuje.
            


        Niecierpliwie, bo nie wie, co to znaczy czekać.
        Jest za mały. Wie tylko, że idziesz z daleka.
        Że już wyszłaś, że idziesz, że przyjdziesz po niego.
        Że to jest najważniejsze, choć nie wie dlaczego.
             


        To ja w krótkich spodenkach, ja sprzed lat czterdziestu,
        Wpatrzony w Łączną Drogę zza krzaków agrestu.
        Pod śliwą i orzechem niby w wielkim lesie,
        Ciekawy, kiedy przyjdziesz i co mi przyniesiesz.
                          


        Wytężam wzrok, bym dojrzał, bym na czas zobaczył,
        Czekam, by pośród cieni, twój cień zamajaczył.
        By się zbliżył i urósł, by się ucieleśnił,
        Ciężkim zapachem lipca i smakiem czereśni.
        Bym się rzucił weń, zapadł, bym w nim istnieć przestał, 
       Ja przed światem ukryty w tujach i agrestach.
      


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz