Chryń
miał sprawną sieć agentów. Okolica wiedziała także, że za zdradę jest jedna
kara - śmierć.
W zimie 1945 roku, Ukrainiec - Mychajło z
Komańczy dopuścił się zdrady. Zawiadomił posterunek milicji polskiej, że
wieczorem przyjedzie furmanką po żywność trzech żołnierzy od Chrynia, byłych
mieszkańców Komańczy.
Milicjanci
urządzili zasadzkę. Wywiązała się strzelanina. Dwóch partyzantów zginęło, a
ostatni zastrzelił się, nie chcąc wpaść w ręce wroga. Polacy stracili dwóch ludzi.
Następnej nocy Chryń zdobył posterunek
milicji…. a Mychajło został powieszony koło cerkwi. Na piersi miał kartkę z
napisem - zdrajca. Skąd to wiem?
Od ludzi, od żywych ludzi. Nie od mądrali,
którzy nie przeżyli tego sami, tylko starali się ulepić historię pod dyktando
komunistów….
Czekałem
w Komańczy na autobus do Nowego Łupkowa. Z powodu przebudowy szosy,
autobusy miały do 1,5 godziny opóźnienia. Na przystanku stał starszy pan, jak
się okazało był on mieszkańcem Komańczy do 1947 roku, do czasu deportacji
nazywanej "akcją Wisła". W 1947 roku miał 10 lat. Po uzyskaniu
pełnoletności wcielono go do wojska polskiego. Tam był bardzo szykanowany, jeśli
to odpowiednie słowo. Fala w wojsku, to małe piwo, przy tym, co on przeżył. Nie
załamywał się jednak i ujął tą swoją nieugiętością któregoś z przełożonych. Ten
przełożony powiedział mu w tajemnicy, że w kartotece wojskowej ma wpis: -
"podejrzany o współpracę z bandami". Mój rozmówca w 1968 roku
wyjechał do Kanady. Tam, po kilku latach założył firmę budującą jachty. Po
latach firmę zaczął prowadzić jego syn, a potem wnuki. Teraz jest to duża firma
rodzinna.
Dla mnie żywy człowiek, który przeżył
tamten czas jest wiarygodny. Nie są natomiast wiarygodne opisy komunistów,
dotyczące zdarzeń z Bieszczadów z lat 1944 - 1947. Zapisów tych pilnowali po
pierwsze Rosjanie, którzy w Polsce rządzili faktycznie. W bieszczadzkiej
historii z lat 1944 - 1947 jest wiele kłamstw. Przykład?: - 23 stycznia 1947
Wojsko Polskie na Krąglicy wysadziło w powietrze główny szpital polowy kurenia
Rena, razem z rannymi i obrońcami. Ponieważ takie działania stosowali Niemcy w
czasie Powstania Warszawskiego, politrucy napisali, że "nastąpił wybuch
podziemnego magazynu amunicji i paliw", bo obrońcy strzelili podobno rakietą
sygnalizacyjną we własny magazyn amunicji. .....
Kto to widział? Ponieważ nikt nie
przeżył, można kłamać do woli.
Wojsko Polskie dopuściło się także
wielu zbrodni na ludności cywilnej. To bardzo niewygodne fakty. Najlepiej, żeby
ich nie było. Śledztwa w tych sprawach są prowadzone przez IPN opieszale,
wygląda na to, że czekamy, aby poumierali wszyscy uczestnicy i świadkowie. To
jest niewygodna sprawa polityczna. Politykom wydaje się, że lepiej zamieść
wszystko pod dywan. Mówią, że nie czas teraz na rozdrapywanie ran.
- To kiedy będzie ten czas? - Pytam. Poza
tym, to błędne rozumowanie, bo nie chodzi o rozdrapywanie ran, tylko o
oczyszczenie przedpola i doprowadzenie do zgody. Chodzi o dezynfekcję rany, bo
ta rana od 70 lat nie chce się zagoić, mało tego, ta rana śmierdzi. Historia z
tych lat jest trudna i pokręcona, był to czas, gdy wszyscy strzelali do
wszystkich.
To jest cień na stosunkach polsko -
ukraińskich. Chodzi o wybaczenie sobie wzajemnych krzywd, bez licytowania się,
kto więcej zabijał. Takie licytowanie nie przywróci nikomu życia, a ciągła
niezgoda jest na rękę tym, którzy szczują na siebie ludzi, w ramach zasady: -
dziel i rządź.
Znalazłem
grób tych trzech żołnierzy sotni Chrynia. Nawet chciałem zamieścić zdjęcie, ale
opamiętałem się w porę. Ktoś może ten grób zniszczyć, tak, jak zniszczono
pomnik Obrońców Podziemnego Szpitala na Chryszczatej.
Niech Trzech z Komańczy
spoczywa w pokoju.
23 stycznia zniszczono szpital na zboczach Chryszczatej niedaleko Duszatyna.500 metrów od drogi na Chryszczata.
OdpowiedzUsuńSzkoda że sie o tym nie wiedzialo idąc na szczyt - co nie?Byłoby o czym pisać! W tym szpitalu leżał jeszcze wtedy członek UPA z Komańczy o pseudonimie Hucul cięzko ranny pod Kożusznem w którym Chryń nie poniósł "żadnych" strat.