czwartek, 31 października 2013

Trzech z Komańczy



Chryń miał sprawną sieć agentów. Okolica wiedziała także, że za zdradę jest jedna kara - śmierć.

      W zimie 1945 roku, Ukrainiec - Mychajło z Komańczy dopuścił się zdrady. Zawiadomił posterunek milicji polskiej, że wieczorem przyjedzie furmanką po żywność trzech żołnierzy od Chrynia, byłych mieszkańców Komańczy.

Milicjanci urządzili zasadzkę. Wywiązała się strzelanina. Dwóch partyzantów zginęło, a ostatni zastrzelił się, nie chcąc wpaść w ręce wroga. Polacy stracili dwóch ludzi.

       Następnej nocy Chryń zdobył posterunek milicji…. a Mychajło został powieszony koło cerkwi. Na piersi miał kartkę z napisem - zdrajca. Skąd to wiem?

     Od ludzi, od żywych ludzi. Nie od mądrali, którzy nie przeżyli tego sami, tylko starali się ulepić historię pod dyktando komunistów….

Czekałem w Komańczy na autobus do Nowego Łupkowa. Z powodu przebudowy szosy, autobusy miały do 1,5 godziny opóźnienia. Na przystanku stał starszy pan, jak się okazało był on mieszkańcem Komańczy do 1947 roku, do czasu deportacji nazywanej "akcją Wisła". W 1947 roku miał 10 lat. Po uzyskaniu pełnoletności wcielono go do wojska polskiego. Tam był bardzo szykanowany, jeśli to odpowiednie słowo. Fala w wojsku, to małe piwo, przy tym, co on przeżył. Nie załamywał się jednak i ujął tą swoją nieugiętością któregoś z przełożonych. Ten przełożony powiedział mu w tajemnicy, że w kartotece wojskowej ma wpis: - "podejrzany o współpracę z bandami". Mój rozmówca w 1968 roku wyjechał do Kanady. Tam, po kilku latach założył firmę budującą jachty. Po latach firmę zaczął prowadzić jego syn, a potem wnuki. Teraz jest to duża firma rodzinna.

       Dla mnie żywy człowiek, który przeżył tamten czas jest wiarygodny. Nie są natomiast wiarygodne opisy komunistów, dotyczące zdarzeń z Bieszczadów z lat 1944 - 1947. Zapisów tych pilnowali po pierwsze Rosjanie, którzy w Polsce rządzili faktycznie. W bieszczadzkiej historii z lat 1944 - 1947 jest wiele kłamstw. Przykład?: - 23 stycznia 1947 Wojsko Polskie na Krąglicy wysadziło w powietrze główny szpital polowy kurenia Rena, razem z rannymi i obrońcami. Ponieważ takie działania stosowali Niemcy w czasie Powstania Warszawskiego, politrucy napisali, że "nastąpił wybuch podziemnego magazynu amunicji i paliw", bo obrońcy strzelili podobno rakietą sygnalizacyjną we własny magazyn amunicji. .....

            Kto to widział? Ponieważ nikt nie przeżył, można kłamać do woli.

        Wojsko Polskie dopuściło się także wielu zbrodni na ludności cywilnej. To bardzo niewygodne fakty. Najlepiej, żeby ich nie było. Śledztwa w tych sprawach są prowadzone przez IPN opieszale, wygląda na to, że czekamy, aby poumierali wszyscy uczestnicy i świadkowie. To jest niewygodna sprawa polityczna. Politykom wydaje się, że lepiej zamieść wszystko pod dywan. Mówią, że nie czas teraz na rozdrapywanie ran.

     - To kiedy będzie ten czas? - Pytam. Poza tym, to błędne rozumowanie, bo nie chodzi o rozdrapywanie ran, tylko o oczyszczenie przedpola i doprowadzenie do zgody. Chodzi o dezynfekcję rany, bo ta rana od 70 lat nie chce się zagoić, mało tego, ta rana śmierdzi. Historia z tych lat jest trudna i pokręcona, był to czas, gdy wszyscy strzelali do wszystkich.

     To jest cień na stosunkach polsko - ukraińskich. Chodzi o wybaczenie sobie wzajemnych krzywd, bez licytowania się, kto więcej zabijał. Takie licytowanie nie przywróci nikomu życia, a ciągła niezgoda jest na rękę tym, którzy szczują na siebie ludzi, w ramach zasady: - dziel i rządź.

 Znalazłem grób tych trzech żołnierzy sotni Chrynia. Nawet chciałem zamieścić zdjęcie, ale opamiętałem się w porę. Ktoś może ten grób zniszczyć, tak, jak zniszczono pomnik Obrońców Podziemnego Szpitala na Chryszczatej.    

         

                Niech Trzech z Komańczy spoczywa w pokoju.

1 komentarz:

  1. 23 stycznia zniszczono szpital na zboczach Chryszczatej niedaleko Duszatyna.500 metrów od drogi na Chryszczata.
    Szkoda że sie o tym nie wiedzialo idąc na szczyt - co nie?Byłoby o czym pisać! W tym szpitalu leżał jeszcze wtedy członek UPA z Komańczy o pseudonimie Hucul cięzko ranny pod Kożusznem w którym Chryń nie poniósł "żadnych" strat.

    OdpowiedzUsuń