sobota, 12 października 2013

START




Przyjechałem do Ciężkowic, do Domu na Górze. Tu nastąpiła inauguracja wakacji Zbyszkowych. Zaraz po przyjeździe rozstawiłem namiot, ale spałem elegancko w łóżku, a na namiot patrzyłem z czułością z okna. Przyszedł pierwszy mały deszczyk i okazało się, że w płachcie namiotu jest trochę dziurek po kocich pazurkach, więc po próbie deszczowej, namiot nieco przeciekał. Ponieważ deszczyk był niewielki, to co będzie w czasie ulewy? Należało coś wymyślić - albo kupić drugi namiot, albo znaleźć inne rozwiązanie.

 Dla tych, którzy nie wiedzą: - przywitanie z Janem Gabrielem.
 Oto mój Dom Bieszczadzki: - zgrabny namiocik dwuosobowy w postaci dziewiczej, oraz garnek stalowy - kociołek zawieszony na drutach. Stała ta cała instalacja przez kilka dni i cieszyła moją duszę, aż przyszedł deszczyk i wynikł problem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz