czwartek, 17 października 2013

Opowiadanie o miłości niespełnionej



 Dziewczyna była z Radoszyc, z zaprzyjaźnionej rodziny. Dzieci bawiły się często razem. W zimie, gdy się spotykali, śmiejąc się, jeździli na sankach i obrzucali się śniegiem. W lecie chodzili pod las na jagody i poziomki, brodzili po zimnych strumieniach. Gdy wybuchła  II wojna nie było już tak bezpiecznie. Jeszcze jakoś było do 1945 roku. Kiedy Iwan przyjeżdżał do Radoszyc, lubili chodzić za wieś, do cudownego Danusinego źródełka. Dziewczyna była młodsza od Iwana, skończyła właśnie 17 lat.
    Przy tym źródełku, któregoś razu poczuli oboje, że nadeszła dojrzała miłość. Wyznali sobie swoje uczucia, popłakali się ze szczęścia i musieli się rozstać, wydawało się, że na chwilę. Obiecali sobie, że wezmą ślub, gdy nastanie pokój, gdy umilkną strzały.
    Iwan wrócił do sotni. W okolicy pojawiły się kilkuosobowe grupy – oddziały NKWD, które mordowały i rabowały zarówno Polaków, jak i Łemków, skwapliwie podszywając się pod UPA. Takie było ich zadanie. ( Iwan usłyszał o misji tych oddziałów, gdy zeznawali ci, których udało się schwytać.
To jest nie tylko ocena Iwana, ale także historyków, napiszę o tym jeszcze)
     Sotnia Łemkowska Chrynia należała organizacyjnie do UPA, bo gdzie miała należeć? Do Wojska Polskiego?
Przedwojenna Polska miała dwóch wrogów: Niemców i Rosjan, a Łemkowie mieli za wrogów Polaków i Rosjan. Przypominam, że Chryń został inwalidą – miał niewładną prawą rękę. Osobiście zniszczył rosyjski czołg, i w tej walce dostał postrzał w ramię.
       Sotnia wykonywała w tym czasie także zadania żandarmerii, pilnując porządku i wyłapując rabusiów i bandytów. Młodzi spotkali się jeszcze tylko jeden raz, to było spotkanie krótkie, jak mgnienie, gdy dziewczyna przyszła na Chryszczatą do bunkrów, a Iwan dostał rozkaz wymarszu ze swym oddziałem.
              Ona musiała zaraz wracać do Radoszyc.
Nastał bardzo niespokojny czas. Na koniec na Łemków spadło ostatnie nieszczęście – „Akcja Wisła”.                                                                                                                                                                                                                      
         Już się więcej nie zobaczyli. Jego losy rzuciły do Niemiec, a potem do Kanady, gdzie założył rodzinę i doczekał się czworga dzieci i tuzina wnuków.
     O wybrance swojego serca Iwan dowiedział się, że na Pomorzu wyszła za mąż, po kilku latach została wdową, jej mąż zginął w wypadku. Sama wychowała kilkoro dzieci. Umarła tuż przed rokiem 2000 i uprosiła dzieci, aby ją pochowały w Radoszycach.
    Iwan poprosił mnie, abym odszukał mogiłę, podał mi nazwisko, którego mam szukać.
    Znalazłem ten grób. Zrobiłem zdjęcie i posłałem Iwanowi. Iwan podziękował i zamilkł po tym.
        

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz