Cudowne źródełko Danusi za
Radoszycami.
Przechodzę przez Radoszyce. Oto jedna z nielicznych ocalałych chyży.
Było to sto lat temu. Pop
z cerkwi w Radoszycach miał córkę Danusię. Kiedyś, w lecie, Danusia już jako
dorosła panna wykąpała się w Sanie i po tej kąpieli dostała na ciele wyprysków,
wrzodów i innych okropieństw. Z tego powodu doszła do wniosku, że powinna
targnąć się na swoje życie, bo żaden kawaler nie będzie jej chciał. Powzięła
myśl i udała się do lasu, aby tę myśl przeistoczyć w czyn. Nie jest to jednak
takie proste.
Od myśli do czynu jest pewna odległość.
Błąkała się Danusia po lesie czas jakiś, aż głodna i wynędzniała ( po
tygodniu?) trafiła do źródełka, lekko słonego i zimnego. Tu się napiła i obmyła
całe ciało. Ciało cudownym sposobem znowu zrobiło się piękne, wrzody i okropieństwa znikły.
Pobiegła więc Danusia do domu rodzinnego, podzielić się swoją radością z
rodzicami. A rodzice już ją opłakali, myśleli, że jest już po niej. Dlatego ich
radość nie miała granic!
Ojciec był popem, zarządził więc procesję dziękczynną do cudownego
miejsca, gdzie Danusia wyzdrowiała. A w jakiś czas potem wystawiono tu
kapliczkę. Potem, przez lata całe, jako i teraz, przychodzili ludziska nawet z
bardzo daleka, tłumy całe, z Węgier i Słowacji, kult źródełka rozwinął się bowiem
szczególnie na zachodzie Karpat, i raczyli się cudowną wodą. Co ciekawe, te pielgrzymki
odbywały się także za najcięższej komuny, władza nie wiedziała co z tym fantem
zrobić.
A woda jest faktycznie leciutko słonawa,
zimna i bardzo smaczna. Tylko nie w tym ujęciu obmurowanym i z krzyżykiem, broń Boże!.
Tu woda
jest stojąca i z pewnością zanieczyszczona. Ta uzdrawiająca woda sika z takiej
wąskiej rurki obok, prosto do potoku również obmurowanego, trzeba zejść po
schodkach. Wiem to od miejscowych. Robotnicy przy budowaniu szosy coś
popieprzyli i teraz jest tak, jak jest. Szkoda tylko, że nie ma żadnych napisów,
co i jak. Trzeba Zbyszka wysłuchać.
A przy źródełku jest bombowa energia! Jest
tu miejsce Mocy, które nieźle zabujało Janem Gabrielem, gdy był tu przyjechał i
pił tę wodę.
Mnie tu nie bujało, ale wyżej, przy kapliczce,
gdzie byłem kilka razy, zacząłem odczuwać zewnętrzne energie i to bardzo wyraźnie i mocno.
Przy źródełku posiedziałem,
potrzymałem nieco zdrożone nogi w wodzie,
potem opiłem się tej wody cudownej i poszedłem Przełęczą Radoszycką do przejścia granicznego na Medzilaborce.
Droga szlakiem transgranicznym
obok przejścia na Medzilaborce.
Wszedłem w las. Las stary
i gęsty. Przez to ciemny, wręcz ponury. Sporo przewróconych drzew tarasujących
drogę. W sumie mało przyjemna i nieciekawa trasa.
Ropa naftowa na szlaku. W
kałużach pokazują się bańki gazu i czuć gazem – tereny roponośne.
Z ciekawostek: na trasie jest mały domek mający służyć turystom za schronienie w nocy, lub w czasie
burzy.
W Polsce nie dorośliśmy
jeszcze do takich rozwiązań? Poza tym, wydaje mi się, że jesteśmy wyjątkowymi
niszczycielami.
Tu na granicy do Medzilaborce tak wyraźnie
widać dwa światy - dwie mentalności - dwie gospodarki różne. Po stronie
Słowacji równe słupki przydrożne, lepszy asfalt, nawet zwykłe drogowskazy wypieszczone, a u nas: pościnane słupki na
serpentynie, krzywe znaki, pełno śmieci na poboczu…
Jacek kaczmarski-modlitwa
Jeśli nas Matka Boska nie obroni
To co się stanie z tym narodem
Codziennie modły więc zanoszę do Niej
By ocaliła nas przed głodem.
Przed głodem ust, którym zabrakło chleba,
Przed głodem serc, w których nie mieszka miłość,
Przed głodem zemsty, której nam nie trzeba,
Przed głodem władzy, co jest tylko siłą.
Jeśli nas Matka Boska nie obroni
To co się stanie z Polakami
Codziennie modły więc zanoszę do Niej
By ocaliła nas - przed nami.
Nami, co toną, tonąc innych topią,
Co marzą - innym odmawiając marzeń,
Co z głową w pętli - jeszcze nogą kopią
By ślad zostawić na kopniętej twarzy.
Stąd zszedłem na tory, i miałem
już tylko kilometr do Szwejkowa. Zrobił się wieczór, kończyła się wycieczka do Radoszyc, trwała w sumie 14 godzin.
Na liczniku odległości z
tego dnia pokazało się 30
kilometrów.
Co ciekawe: - To była pierwsza całodzienna
tak długa wycieczka, a nie czułem zmęczenia, ani głodu.
- Rano piłem żentycę, potem wodę Danusi i nie
byłem głodny do wieczora!
Być może więc, woda ze
źródełka Danusi jest cudowna, lub jest cudowna ta żentyca z muchami. Warto
byłoby to sprawdzić w przyszłym roku….
http://www.youtube.com/watch?v=5-Fi4G3ZROU . Ten z lewej to Internetowy Mistrz Świata
OdpowiedzUsuń