czwartek, 17 października 2013

Źródło Danusi - Radoszyce

Cudowne źródełko Danusi za Radoszycami.
Przechodzę przez Radoszyce. Oto jedna z nielicznych ocalałych chyży.

                Było to sto lat temu. Pop z cerkwi w Radoszycach miał córkę Danusię. Kiedyś, w lecie, Danusia już jako dorosła panna wykąpała się w Sanie i po tej kąpieli dostała na ciele wyprysków, wrzodów i innych okropieństw. Z tego powodu doszła do wniosku, że powinna targnąć się na swoje życie, bo żaden kawaler nie będzie jej chciał. Powzięła myśl i udała się do lasu, aby tę myśl przeistoczyć w czyn. Nie jest to jednak takie proste.           
           Od myśli do czynu jest pewna odległość. Błąkała się Danusia po lesie czas jakiś, aż głodna i wynędzniała ( po tygodniu?) trafiła do źródełka, lekko słonego i zimnego. Tu się napiła i obmyła całe ciało. Ciało cudownym sposobem znowu zrobiło się piękne, wrzody i okropieństwa znikły. Pobiegła więc Danusia do domu rodzinnego, podzielić się swoją radością z rodzicami. A rodzice już ją opłakali, myśleli, że jest już po niej. Dlatego ich radość nie miała granic!
    Ojciec był popem, zarządził więc procesję dziękczynną do cudownego miejsca, gdzie Danusia wyzdrowiała. A w jakiś czas potem wystawiono tu kapliczkę. Potem, przez lata całe, jako i teraz, przychodzili ludziska nawet z bardzo daleka, tłumy całe, z Węgier i Słowacji, kult źródełka rozwinął się bowiem szczególnie na zachodzie Karpat, i raczyli się cudowną wodą. Co ciekawe, te pielgrzymki odbywały się także za najcięższej komuny, władza nie wiedziała co z tym fantem zrobić.
     A woda jest faktycznie leciutko słonawa, zimna i bardzo smaczna. Tylko nie w tym ujęciu obmurowanym i z krzyżykiem, broń Boże!.

 Tu woda jest stojąca i z pewnością zanieczyszczona. Ta uzdrawiająca woda sika z takiej wąskiej rurki obok, prosto do potoku również obmurowanego, trzeba zejść po schodkach. Wiem to od miejscowych. Robotnicy przy budowaniu szosy coś popieprzyli i teraz jest tak, jak jest. Szkoda tylko, że nie ma żadnych napisów, co i jak. Trzeba Zbyszka wysłuchać.
    A przy źródełku jest bombowa energia! Jest tu miejsce Mocy, które nieźle zabujało Janem Gabrielem, gdy był tu przyjechał i pił tę wodę.
    Mnie tu nie bujało, ale wyżej, przy kapliczce, gdzie byłem kilka razy, zacząłem odczuwać zewnętrzne energie i to bardzo wyraźnie i mocno.

Przy źródełku posiedziałem, potrzymałem nieco zdrożone nogi w wodzie, 

potem opiłem się tej wody cudownej i poszedłem Przełęczą Radoszycką do przejścia granicznego na Medzilaborce.

Droga szlakiem transgranicznym obok przejścia na  Medzilaborce.
 
Wszedłem w las. Las stary i gęsty. Przez to ciemny, wręcz ponury. Sporo przewróconych drzew tarasujących drogę. W sumie mało przyjemna i nieciekawa trasa. 


 Ropa naftowa na szlaku. W kałużach pokazują się bańki gazu i czuć gazem – tereny roponośne.


Z ciekawostek: na trasie jest mały domek mający służyć turystom za schronienie w nocy, lub w czasie burzy.
   
W Polsce nie dorośliśmy jeszcze do takich rozwiązań? Poza tym, wydaje mi się, że jesteśmy wyjątkowymi niszczycielami.
   Tu na granicy do Medzilaborce tak wyraźnie widać dwa światy - dwie mentalności - dwie gospodarki różne. Po stronie Słowacji równe słupki przydrożne, lepszy asfalt, nawet zwykłe drogowskazy wypieszczone, a u nas: pościnane słupki na serpentynie, krzywe znaki, pełno śmieci na poboczu…


Jacek kaczmarski-modlitwa  

Jeśli nas Matka Boska nie obroni
To co się stanie z tym narodem
Codziennie modły więc zanoszę do Niej
By ocaliła nas przed głodem.

Przed głodem ust, którym zabrakło chleba,
Przed głodem serc, w których nie mieszka miłość,
Przed głodem zemsty, której nam nie trzeba,
Przed głodem władzy, co jest tylko siłą.

Jeśli nas Matka Boska nie obroni
To co się stanie z Polakami
Codziennie modły więc zanoszę do Niej
By ocaliła nas - przed nami.

Nami, co toną, tonąc innych topią,
Co marzą - innym odmawiając marzeń,
Co z głową w pętli - jeszcze nogą kopią
By ślad zostawić na kopniętej twarzy. 

      


 
Nieciekawa, ciemna trasa, pomimo słonecznego dnia. Błoto jak się patrzy! W tym błocie pełno odciśniętych tropów, jakie tylko chcesz! Wreszcie doszedłem do góry ponad tunelem. 


Stąd zszedłem na tory, i miałem już tylko kilometr do Szwejkowa. Zrobił się wieczór, kończyła się wycieczka do Radoszyc, trwała w sumie 14 godzin.

Na liczniku odległości z tego dnia pokazało się 30 kilometrów.
     Co ciekawe: - To była pierwsza całodzienna tak długa wycieczka, a nie czułem zmęczenia, ani głodu.
            - Rano piłem żentycę, potem wodę Danusi i nie byłem głodny do wieczora!
Być może więc, woda ze źródełka Danusi jest cudowna, lub jest cudowna ta żentyca z muchami. Warto byłoby to sprawdzić w przyszłym roku….

 



1 komentarz:

  1. http://www.youtube.com/watch?v=5-Fi4G3ZROU . Ten z lewej to Internetowy Mistrz Świata

    OdpowiedzUsuń