Dziki
Popołudnie przeszło w wieczór, są
czarodziejskie chmury, i piękne kolory zachodu, jest jeszcze bardzo ciepło. Chłonę
dźwięki z otoczenia: ptaków i zwierząt z pobliża. Wydawało mi się, że pies
szczeka niedaleko. Takie pojedyńcze szczeknięcia. To był lis, jak się za
niedługo dowiedziałem. Nie ma w dzikich Bieszczadach luźno biegających psów.
Gdy któryś wyruszy na samotną wędrówkę, już nie wraca. Tu rządzą prawa wilcze.
Silniejszy rozdaje karty i nie ma zmiłuj się. Widziałem w czasie wędrówek skórę
psa z resztką łańcucha na szyi. Albo urwał się z łańcucha i wilki załatwiły
sprawę, albo wilki porwały go sprzed budy w zimie, co się zdarza dość często……
Derkacze krzyczą na całego swoje krek - krek....
Siedzę na dmuchanym
materacyku himalajskim ( ten nabytek bardzo się sprawdził ) i ze spokojnym
zachwytem obserwuję gasnący dzień. Zaparzam miętę. Dobieram się do rozmazanej z
gorąca czekolady. Jest taki luzik!
Słońce zachodzi
właśnie...
Zapomniałem z wrażenia o aparacie...
To ten zachwyt nad gasnącym dniem…Zdążyłem
zrobić tylko jedno zdjęcie zachodu słońca pokazane w poprzednim poście.
Zapalają
się gwiazdy….
Zdjęcie: J.Stypczyński.
Nie wiedziałem wtedy, że
byłem już na terenie Parku Ciemnego Nieba.
Robi się prawdziwie cicha,
ciemna noc, bo w "Chlebie Domowym" byłem sto metrów od szosy, którą od czasu do czasu
przejeżdżały samochody, przeszywając ciemności smugami świateł. Tu jestem za
wzniesieniem, wystarczająco daleko, żeby nie słyszeć tych przejeżdżających z
rzadka pojedyńczych samochodów. Siedzę długo w kontemplacji, wreszcie
przychodzi senność i moszczę się w namiocie w swoich dwóch śpiworach. Grzecznie
i szybko usypiam….
Budzę się nagle z uczuciem wielkiego
niepokoju - przerażenia wręcz! Coś się dzieje tuż obok mnie, obok namiotu!
Dziki!!!
Wokół, z lewa i z prawa słyszę
charakterystyczne chrząkania i czuję stąpania. Jestem otoczony przez stado dzików!
Już widzę w głowie scenę, jak szarżuje na mnie takie stado!
W wielkim strachu trwałem
pewnie z minutę, oczami wyobraźni zobaczyłem wielkiego odyńca z szablą na 15 cm jak podszedł blisko tylko czeka tuż
obok, żeby mi zadać cios z boku przez płachtę namiotową. Odsunąłem się od tej
niebezpiecznej ściany pod drugą ścianę, a tu też odezwało się chrząknięcie!
I nagle, z tego strachu, nie myśląc
wcale, zacząłem wyć i szczekać. Bardzo głośno wypływały ze mnie jakieś
niesamowite dźwięki, na cały regulator się darłem. Reakcje człowieka są często
zaskakujące. Nie staram się wszystkiego pojąć, bo po co?
Bo życie jest zawsze niewytłumaczalne – o
ile je masz. Jeśli jesteś naprawdę żywy, jest w tym taka tajemnica, że nie da
się tego wyjaśnić. Jeśli zdołasz wyjaśnić swe życie, znaczy to, że jesteś martwy.
Jeśli spotkasz kogoś, kto potrafi wyjaśnić
swe życie, od początku do końca, logicznie, na pewno jest to komputer, maszyna,
a nie żywa istota.
Gdy natomiast spotkasz
kogoś żywego… - poczujesz od razu tę tajemniczość, coś niewytłumaczalnego.
Dotknie cię coś, czego nie pojmiesz. Nie ma matematyki życia, życie samo w
sobie jest poetyckie, jest pięknem, które można zobaczyć, a nie faktem, który
można wyjaśnić.
Ze strachu zacząłem więc wyć i szczekać i
ważne jest, że te działania odniosły skutek.
Stado na chwilę zamarło, słuchając dziwnego zwierza, a potem się
oddaliło. Długo nie mogłem zasnąć, tylko jakieś króciutkie drzemki były.
O szarówce wyszedłem ostrożnie z namiotu,
żeby sprawdzić, co to było.
Po śladach ( zryty teren )
widać było przejrzyście, że pod namiot podeszło stado dzików.
Na zdjęciu locha z młodymi.
Nie dość, że uszedłem
wczoraj nie więcej niż 5
kilometrów, to nocą mogły mnie jeszcze dziki „zjeść”!
Przed wyjazdem informowałem
znajomych, że wybieram się z namiotem na włóczęgę do października, ale część z nich
mnie nie słuchała, lub nie chciała słuchać. Czuli się w obowiązku, aby udzielić
mi zasłyszanych od innych pouczeń, ponieważ sami praktycznie przerabiają, i to codziennie,
jedynie wędrówkę do łóżka w bloku mieszkalnym. To był wspaniały test na to, kto
ma otwartą – a kto zamkniętą głowę.
Zasada jest krótka: - Jeśli
nie mam praktycznych doświadczeń w danym temacie – milczę!
I tu przypomniały mi się te pouczenia, lub „mądre” pytania, zasłyszane przed
wyjazdem od teoretyków życiowych, czyli tak naprawdę ludzi martwych, bojących
się życia:
- nie rozbijaj biwaku na odludziu
- wilki ciebie zjedzą
- „wilka” tam możesz dostać
- ognia tam nie wolno palić
- od wilgoci dostaniesz reumatyzmu
- na pewno się zaziębisz
- z pewnością na takim odludziu ktoś
ciebie napadnie
- weź jakieś książki, tam nudno jest.
- najlepiej w ogóle nie jedź, tam jest
niebezpiecznie
- to powiedz na ile w końcu jedziesz?
Na tydzień?
- I najlepsze pytanie: - Bierzesz
komputer?
( tu szybko odpowiadałem: - tak, i
to dwa, nie tylko jeden )
- tego tam nie wolno, i tamtego nie
wolno.
Szwejk: - „ Dużo
jest na świecie rzeczy, których robić nie wolno, ale można, najważniejsze jest
to, żeby spróbować, czy zakazanej rzeczy zrobić nie można”.
W przypadku, gdy spotkasz teoretyka – po
ustaleniu, że to teoretyk, omiń go.
Gdy przykładowo ktoś ci
mówi, że nie umiesz wychowywać swoich dzieci, zapytaj czytelniku, czy ten ktoś
ma dzieci. Możesz wtedy usłyszeć, że on ma wiedzę tylko z książek, lub
zasłyszaną od innych „mądrych”
teoretyków.
Wiedza teoretyczna od „mądrych” jest bowiem bez wartości.
TYBETAŃSKA
KSIĘGA SNÓW. Tenzin Wangyal
Rinpocze.
W Tybecie
świeże skóry rozkłada się na słońcu i naciera masłem, aby nadać im miękkości.
Lecz masło jest również przechowywane w skórzanych torbach. Kiedy zostawi się
je w taki sposób na kilka lat, skóra, z której zrobiona jest torba, staje się
twarda jak drewno, którego nie zmiękczy nawet tona świeżego masła.
Ktoś, kto przez wiele lat studiuje nauki,
przyjmując je jedynie na poziomie intelektualnym, posiadając niewielkie tylko doświadczenie
w praktyce, jest podobny do takiej zesztywniałej skóry. Nauki mogą zmiękczyć
twardą skórę ignorancji, ale jeśli przechowuje się je jedynie intelektualnie,
nie wprowadzając ich w życie za pomocą praktyki i nie ogrzewając bezpośrednim
doświadczeniem, człowiek może stać się sztywny i ociężały w swoim
intelektualnym zrozumieniu.
Nauki nie są bowiem poglądami, które
należy gromadzić, lecz ścieżką, którą należy podążać.
Wierność
określonym wartościom jest rezultatem ignorancji kulturowej.
Zwinąłem więc szybko
obozowisko, aby zostawić za sobą ignorancję kulturową i wyruszyć na praktyczną ścieżkę
poszukiwania prawdy o Bieszczadach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz