piątek, 18 listopada 2011

Strażnicy Tajemnic III Rzeszy - Walim


Mgła, jakieś cienie się poruszają. Słychać krzyki. Leonard odzyskuje powoli wzrok i pamięć. Jest w szpitalu polowym w Walimiu. Miał wielkie szczęście, odnaleźli go żandarmi i widząc, że daje oznaki życia, dostarczyli do Walimia. Trwa paniczna ewakuacja, bo Rosjanie pojawią się najdalej za godzinę. Ciężko ranny von Schreck, który jakimś cudem nie zginął i znalazł się w tym szpitalu, nie może być wieziony, bo to śmierć. Zresztą i tak brak transportu. Ponieważ jest Ślązakiem, umie mówić po polsku, sprytna pielęgniarka przebiera go w pasiak więźnia obozowego i ostrożnie wywozi na ulicę. Niemcy uciekają. Von Schreck ma znowu szczęście. Dochodzi powoli do zdrowia w polskim szpitalu. Ma żal do Vaterlandu. Strzelano do niego. Nie może tego zrozumieć. Zabito jego ludzi. Ale jest pod rządami Rosjan. Patrzy na to, co wyczyniają. Włos mu się jeży. Był w Wehrmachcie na Froncie Wschodnim a nie wie, że Niemcy nie byli wiele lepsi. Dowiaduje się o tym pomału. Postanawia zostać w Polsce. W 1947 roku żeni się. Rodzą się dzieci, a potem wnuki. W 1980 roku odwiedza z wnuczkiem ruiny zamków, gdzie ukrywano to, co miało być ukryte. Jest pogodny, letni dzień. Von Schreck ( teraz nosi polskie nazwisko ) posila się z wnuczkiem śniadaniem na platformie widokowej, obok malowniczych murów zamkowych. Przyjeżdża autobus z rejestracją Niemiec Zachodnich i wysiada z niego grupa starszych, siwych panów. Jeden z nich, wydaje mu się znajomy... Bierze od wnuczka lornetkę, żeby się upewnić. Nie ma wątpliwości, to Bruner! Przyjechał sprawdzić, czy schowek nienaruszony. Schreck niezauważony wycofuje się z wnukiem do samochodu i odjeżdża. Czuje się zagrożony. Postanawia opisać swoje przeżycia i złożyć je u notariusza, z poleceniem, aby po jego śmierci, notatki trafiły do pani Lamparskiej, która zajmuje sie sprawami wojennymi, tak, jak Wołoszański. Notariusz wywiązuje się z zadania, materiały trafiają do pani Lamparskiej, i zostają umieszczone w rozdziale < Listy von Schrecka > w książce pt.: „ Poszukiwacze skarbów”. Książka trafia do moich rąk, gdy mam za sobą pierwsze wyprawy do kompleksu Olbrzym, oraz wiedzę o wydarzeniach z 1980 roku w Górach Sowich. Jestem pod wrażeniem wyprawy, gdy po opuszczeniu się szybem wentylacyjnym 50 m pod ziemię , trafiamy na tunel z torami kolejowymi. Na torach stoi drezyna gotowa do jazdy, jednak jechać nie należy, ostrzega Gruby - nasz spec od pułapek saperskich. I miał rację. Przez następne kilkadziesiąt godzin przeszliśmy ok. 10 km tunelu, aż do rozwidlenia lewo – prawo. Po drodze Gruby rozbroił trzy pułapki. Potężne czterokilowe miny kordytowe. Detonację miało spowodować przerwanie cienkiego drucika naciągniętego w poprzek torów, przez jadącą drezynę . Nabrałem wtedy szacunku do umiejętności Grubego. I rozbudziłem wyobrażnię, co też Niemcy ukryli, gdzieś w tunelach, skoro zastosowali takie ładunki, tak misternie zamaskowane, żeby unicestwić poszukiwaczy. Wydawało mi się zawsze, że życie powinno być filmem akcji pełnym przygód, gdzie po zakończeniu napisów początkowych, następuje uderzenie adrenaliny. I tak miałem, przy pierwszym zejściu do tuneli. Krzyk Grubego: - Zbyszek, stój! -Stanąłem. Naciągnięty drucik był tuż przy mojej szyji, a jednocześnie poniżej brody! Jeszcze tylko kilka centymetrów, mały ruch głową w dół i.....po mnie! Gorąc w uszach. Łomot serca. Uff ! To bezpośredni kontakt z zagrożeniem życia tak działa. To niesamowite i wciągające. A nawet uzależniające. Tego się szuka w sportach extremalnych. To jest chwila, kiedy myśli się zatrzymują, stają dęba! To Cisza. Niezapomniana Cisza. A potem Radość. Że żyję. To sytuacja graniczna. Huśtawka emocji. To gra, w której stawką jest własne życie. Najwyższa gra. Wielka Przygoda. Gdy zagrożone jest życie, całkiem spontanicznie następuje skok świadomości z czasu w obecność. Nasza przeszłość i przyszłość ustępuje miejsca niezwykle intensywnej, świadomej obecności – zupełnie nieruchomej, a jednocześnie bardzo uważnej. Czas staje w miejscu. Matrix. Teraz, gdy przeczytałem Eckharta Tolle, dopiero do mnie dotarło, dlaczego zagrożenie życia tak mnie kręciło - tak mnie kręciło znajdowanie pułapek saperskich. Bo pomysłowość niemieckich saperów była nieograniczona! Zwłaszcza w kombinacjach detonatorów. Natomiast samym rozbrajaniem pułapek, zajmował się tylko i wyłącznie Gruby. Odsuwaliśmy się wtedy na w miarę bezpieczną odległość. -------Stany zagrożenia uwielbiają amatorzy sportów extremalnych. Te stany wpędzają przemocą w teraźniejszość, gdzie wali łoskotem tętno, tam nie żadnych problemów, czasu, myślenia. Jest tylko sama UWAŻNOŚĆ. Jeśli choć na sekundę wyślizgniesz się chwili obecnej, może cię już nie być. W to wpada się jak śliwka w kompot. To jest nałóg! Ale i czuje się wtedy wartość Życia! Ta chwila, to jest ESENCJA ŻYCIA. To jest boskie Teraz. To jest kontakt z Nieznanym. To cisza, w której czuje się kroki Boga. To jest mistyczne przeżycie. Od momentu zetknięcia się z taką chwilą, szuka się możliwości jej powtórzenia, najpierw podświadomie, a potem świadomie. -----Ale może to filozofia dorobiona teraz? Czego ja szukałem w tunelach? Skarbów? A może po prostu byłem nieszczęśliwy i szukałem śmierci ? To taniec, w którym można się zatracić – Ten taniec to tango, a do tanga trzeba dwojga. To jest dwójka: – Pasja i Śmierć. Maximum i Minimum. Krańcowe wychylenie wahadła. Tango na linie. Lewo – prawo. Można w każdej chwili spaść. Nieznane. Wchodziło się do Teatru Historii. Czarnej Historii. Ciemność. Wąskie snopy światła z latarek na hełmach oświetlają aktorów – żołnierzy, którzy zastygli na wieki w dramatycznych scenach śmierci. Kolejne pomieszczenie i wyobraźnia odgrywa film z ich ostatnich chwil. Nie wszyscy mieli odwagę skończyć ze sobą samodzielnie....Niektórzy nie poddali się do końca i w poszukiwaniu wyjścia, zawędrowali wiele kilometrów. Większość jednak uległa apatii i poddała się Losowi. Byli razem do końca. To był oddział wartowniczy, celowo zamknięty zawałem w tunelach. To świadkowie którzy za dużo wiedzieli. Za dużo świadków, którzy wiedzieli o ukrywanych skarbach. Proste rozwiązanie: jedną detonacją pozbyć się świadków i ukryć skarby. Po tym należało ustawić siatkę strażników z zewnątrz. Aby odstraszali poszukiwaczy, którzy wcześniej, czy później musieli się pojawić. Poszukiwaczy skarbów...... Każdy jest w głębi duszy poszukiwaczem skarbów. Być odkrywcą lądów nieznanych. To pasja i magia - odkrywać tajemnice Przeszłości. Zdmuchiwać kurz zapomnienia z Historii.

1 komentarz:

  1. Tu znowu naczelny korektor. Przejrzałem przed chwilą skany listów von Schreka i ten kawałek historii trochę się różni. Na podstawie czego to jest pisane?

    OdpowiedzUsuń