Mężczyzna zawsze jest w drodze. Musi coś robić, żeby udowodnić , że istnieje. Nie potrafi po prostu być i cieszyć się. Musi lecieć na księżyc. Musi zdobyć Everest. Jest w nim głęboki brak równowagi. Staje się poszukiwaczem przygód. Gdyby pozostawić świat meżczyżnie, nie byłoby domów, co najwyżej namioty. Nie potrafi pozostać w jednym miejscu, coś w głębi niego zmusza go do bycia w ruchu. Nie jest zrównoważony, jego brak równowagi jest jego obłędem. Spójrz na kobietę – jest zrównoważona. Jej potrzeby są niewielkie. Potrzebuje kochać i być kochaną, potrzebuje jedzenia, schronienia, trochę ciepła, domu, to wystarczy. Wtedy nie jest niczym zmartwiona. Żadna kobieta nie stworzyła nauki, żadna kobieta nie stworzyła religii. Mężczyzna jest sfrustrowany tym światem, dlatego zaczyna coś robić z tamtym światem. Nigdy nie jest tu i teraz. Natura egzystencji jest bardziej kobieca. Tak uważa Lao Tzu. Ale jednocześnie nie popiera ruchu wyzwolenia kobiet!. Codziennie dzieje się tak, że mężczyzna trąbi z ulicy, a kobieta krzyczy przez okno: „Już idę, jeszcze chwila”. Kobiety nie mają poczucia czasu, nie spieszą się. Mają zegarki, ale one są raczej ozdobą. Ich makijaż wciąż nie jest gotowy. Nigdy nie jest gotowy. Kobieta zawsze kiedyś przychodzi, ale makijaż nie jest gotowy, zawsze coś jeszcze można zrobić. Kobieta czuje się z lustrem, ze sobą, tak dobrze, bo to jej świat.
Bez przesady, kobiety też miały swój udział w rozwoju nauki, a miałyby większy, gdyby nie mężczyźni, którzy je blokowali. To samo z religią - przed patrialchalnymi istniały matrialchalne - kult wielkiej bogini itp. Skłodowska też była facetem? Albo Amelia Earhart? Chyba tylko w filmie z Hilary Swank, bo ona potrafi nieźle facetów w różnych filmach udawać.
OdpowiedzUsuń