piątek, 4 listopada 2011

Jaskinie Bajan Chara - Uła


Bajan Chara – Uła. Badania Chińskiej Akademii Nauk w rejonie granicy Se–czuanu. Góry wznoszą się tu na ponad 5000 metrów, a ciepłe doliny położone są na 2 tys.metrów. Na północ od głównego masywu gór, leży grupa jezior o nazwie Morze Gwiazd. W kilku pieczarach skalnych tego regionu, archeolodzy chińscy w roku 1968 odkryli precyzyjnie wytyczone groby szeregowe. Znaleziono w nich szkielety licznych stworzeń o wzroście poniżej 1,30 metra. Pod względem wzrostu można by z nimi porównać jedynie Pigmejów, żyjących w tropikalnych puszczach centralnej Afryki. Budowę anatomiczną tych nieznanych istot można scharakteryzować tak: - jest niezwykle delikatna, z wąskimi ramionami i cienkimi kończynami. Rachityczna i słabowita. Przypomina niezwykle lekki, ale jednocześnie nadzwyczaj mocny kościec ptaków, lub latających ssaków. Istoty te, o głowach nieproporcjonalnie dużych w stosunku do tułowia, sprawiały wrażenie kalekich i dziwacznych – właśnie jakby nie z tego świata. Wyglądały dokładnie tak, jak stworzenia, które czyni się dziś odpowiedzialnymi za niezliczone wypadki uprowadzeń – wzięć. ( abductions ). Prastare legendy z tej części Chin opowiadają o niziutkich, chudych i żółtych istotach, które zstąpiły z chmur i z powodu swej brzydoty oraz różnic w budowie ciała były ścigane i atakowane bezlitośnie przez osiadłe w tych okolicach szczepy. Do dziś, jaskinie tego regionu górskiego stanowią tabu dla wyjątkowo przesądnych i nieufnych mieszkańców. To jest też powód, dla którego relikty te mogły przetrwać aż do ich odkrycia, oszczędzone przez rabusiów okradających groby. Wiek szkieletów datuje się na 12.000 lat. Prawdziwą sensacją archeologiczną miało się jednak okazać 716 „kamiennych” krążków, które znaleziono przy zmarłych. Krążki miały centymetr grubości i 30 cm średnicy. Bardzo przypominały dawne płyty gramofonowe. W środku miały wywiercony okrągły otwór, od którego do krawędzi biegło spiralnie podwójne rowkowanie. Znaki wygrawerowane między podwójnymi rowkami przedstawiały najosobliwszy rodzaj pisma, jaki kiedykolwiek oglądało ludzkie oko. Te grawiury przyprawiały chińskich archeologów o ból głowy. Dopiero po 20 latach pracy udało się odczytać fragmenty inskrypcji na kilku płytach. Dokonał tego zespół z Pekińskiej Akademii Badań Prehistorycznych, pod kierunkiem profesora Tsum Um-Nui. Hieroglify rowkowe opowiadają o przygodzie kosmicznych rozbitków. 12.000 lat temu, grupa przybyszy dotarła na trzecią planetę Układu Słonecznego. Niestety, statki kosmiczne uległy uszkodzeniu przy lądowaniu w niedostępnych górach. Remont, lub budowę nowych pojazdów uniemożliwiał brak materiałów i koniecznej do tego infrastruktury. Wylądowawszy w całkiem obcym dla nich świecie, rozbitkowie zmuszeni byli osiąść w rejonie Bajan Chara-Uła. Narażeni byli na ciągłą agresję ze strony wrogo odnoszących się do nich plemion. Mówiąc krótko: zostali wytępieni. Czy to koniec historii o zagadkowym znalezisku? Nie, gdyż przesłanie krążków skierowane jest do nas, lub kogokolwiek innego, kto potrafi odczytać zapis. Kilka krążków posłano do Moskwy. Analiza chemiczna wykazała wyraźną obecność kobaltu. Ten pierwiastek, podobnie jak nikiel, jest stosowany dziś w stopach chromu. Służy do utwardzania specjalnych narzędzi. A więc utwardzał nośniki informacji, by nie ulegając niszczącemu działaniu czasu, przetrwały dłużej. Bo jakimi metodami udało się wykonać stop? Bo stwierdzono również dodatki: - oprócz kobaltu aluminium i krzem, które tworzą coś w rodzaju magnetycznej ścieżki. Krążki podłączono do oscylografu, wibrowały silnie, tak jakby zawierały bardzo silny potencjał elektryczny, lub były kiedyś poddane bardzo silnemu polu elektromagnetycznemu. Na ścianach kilku jaskiń Bajan Chara-Uła, znajdują się rysunki naszego Słońca, Księżyca, kilku gwiazd i naszej Ziemi, połączone wzajemnie liniami utworzonymi z punkcików wielkości ziarenka fasoli. Czy jest to wyobrażenie drogi, która dla obcych astronautów miała okazać się drogą bez możliwości powrotu? Lądowanie awaryjne i zagłada przybyszów? A więc magnetyczny zapis wciąż czeka na odkrywcę, lub ......już go odczytano, a my nic o tym nie wiemy. I czy to wszystko, co znaleziono w jaskiniach? ( Stonley J. Lawton- Is anyone out there? Londyn 1975) -----A na zdjęciu: "szeptacze" z Parku Odkrywców Centrum Kopernik w Warszawie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz