środa, 2 listopada 2011

Prawdziwa Historia - Burt Munro

Film pt.: Prawdziwa Historia. Dramat. Filmy z Hopkinsem? Lubię je oglądać wszystkie. Prawdziwa Historia to opowieść o marzeniach i miłości. 1967 r. Bonneville, tor wyścigowy na dnie słonego jeziora. Burt Munro ma 68 lat i jedzie na motocyklu indian z 1920 roku. Motocykl w wersji fabrycznej mógł osiągać 88 km/godz. Burt unowocześniał maszynę w sposób nielogiczny - brał części z traktorów, beczek i czego popadło, był prowadzony przez "Coś". Te części wytrzymywały extremalne temperatury i naprężenia. Nigdy nic nie wybuchło. A jego marzeniem było osiągnięcie 300 km/godz. w swojej klasie. Wyprzedzał epokę w pomysłach i działaniach. Nazywano go Leonardem da Vinci.-----Przepiękny mroźny poranek. Kryształki soli skrzą się w słońcu. Niska temperatura sprzyja, bo silnik jest chłodzony powietrzem. Burt ma problem...poprzedniego dnia, przy próbie szybkości, rura wydechowa zaczęła parzyć go w nogę. Ma grupę sprzymierzeńców. Co kilka głów, to nie jedna. Postanawiają owinąć nogę motocyklisty azbestem od buta, do kolana. Burt wsiada do swojej rakiety, - czerwona aerodynamiczma obudowa, z numerem 35. Ten numer przynosił mu zawsze szczęście, jak mówił. Jeszcze nitrogliceryna pod język ( miał chore serce ). A druga pigułka do baku - na szczęście. Kask, gogle. Nie może się zmieścić z nogą w azbeście wewnątrz obudowy. Szybka decyzja - odwija azbest. Startuje.....100 km, 200, zbliża się do punktu mierzenia czasu...Czarna linia wyznaczająca tor sunie równiutko, silnik śpiewa....Już przemknął punkt mierniczy...300 km! To ulotny moment spotkania z Bogiem.....Rura wydechowa zaczyna parzyć....coraz bardziej parzy....310 km..... W spodniach wypalona dziura, z nogi, z łydki zaczyna się dymić! Motocykl wpada w wibracje, zaczyna rzucać, Munro wystawia głowę poza owiewkę, aby ustabilizować maszynę. Pęd powietrza zrywa mu gogle. Natychmiast łzy z oczu zasłaniają widoczność. Udaje się w końcu bezpiecznie przewrócić na bok, bez koziołkowania. Rekord pobity!!!!! Wyczołguje się z obudowy. Leży szczęśliwy obok motoru, śmieje się.....a z łydki się dymi - czarna spalenizna i krew......To cena za zrealizowane Marzenie. A jakie spotykały go przypadki w drodze do Bonneville! A przypadków nie ma. To Los zawsze sprawdza, czy jesteśmy dość zdeterminowani, aby osiągnąć cel. I na koniec jego nieprzeciętny humor. Wrócił do swego domu w Nowej Zelandii. Tam ma przyjaciela, może dziesięcioletniego syna sąsiadów. Chłopiec przeżywał razem z Burtem wszystkie szczegóły jego rekordowych przejazdów. Rozmawiają. Chłopiec pyta: -"pęd zerwał co gogle, a co by się stało, gdybyś w tym momencie otworzył usta? - wywiało by mi tyłek! - padła odpowiedź". Warto walczyć o marzenia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz