Zbliżam
się w opisie wędrówki coraz bardziej do Żdyni i opada mnie
smutek. Droga cudna, kolorowa, na niej mistyczne doznania. Natomiast
w Żdyni znalazłem się w innym świecie, świecie powagi i smutku.
Tylko część Ukrainy przyjechała w tym roku. Od razu nad Żdynią
zawisło słowo wojna.
Nie
słucham mediów, ale nie dało się nie śledzić, chociaż
wyrywkowo, walki na Majdanie. Rozmowy skupiały się wokół
wolności Ukrainy. Wysłuchałem wiele opowieści z Majdanu,
młodzi mężczyźni nie kryli łez przy tym. Przywiozłem ze sobą
kilkanaście sztuk amunicji znalezionej pod Chryszczatą. Rozdałem
wszystko.
Te
pociski karabinowe z Powstania Ukraińskiego przeciwko komunistycznej
Polsce, okazały się niezwykle cennym symbolem nieustającego parcia
do Samostijnej Ukrainy, połączyły pacyfikację Bieszczadów
z Majdanem.
Odsuwałem
na później pisanie o pokręconej historii, ale powoli przychodzi to
„później”.
Śmierć
generała Świerczewskiego, kwiecień 1947, Bieszczady.
Początek
1947 roku to wzmożone działania UPA. Wywiad UPA donosił o
szykowanej wielkiej akcji czerwonych Polaków wobec Ukraińców.
28
marca 1947 w zasadzce pod Jabłonkami ginie generał Świerczewski. (
Najprawdopodobniej dobity jednak przez UB na rozkaz z Moskwy).
W
strzelaninie zginęło także kilku polskich żołnierzy.
Trzy
dni po tajemniczej ( sprzeczne zeznania świadków, wiele niejasności
) śmierci generała, Ukraińscy Powstańcy (Tym razem prawdopodobnie
czota Komendanta Wasyla Mizernego - Rena) zjawili się ponownie pod
Jabłonkami. Striłcy poczekali aż zjawi się komisja
wojskowa pod ochroną dużego oddziału WOP.
Przyjechała
komisja, a żołnierze mający ją chronić skupili się na odkrytym
terenie wokół oficerów. Wymarzona sytuacja do otwarcia ognia. Co
też nastąpiło. Zginęło, lub było rannych kilkudziesięciu
polskich żołnierzy i oficerów. Striłcy wycofali się bez
strat.
O
takich zdarzeniach nie pisano, one były utajniane. Statystyki
fałszowano, pilnowało tego NKWD. Meldunki wojskowe są niewiele
warte. Jak piszą historycy „bardziej wiarygodne są dane UB”.
Świerczewski
w roku 1920 atakuje Warszawę. Jest oficerem w wojsku rosyjskim.
To,
że jego teściem jest Wozniesieński – rosyjski generał
nie ma znaczenia, nie należy popierać odpowiedzialności
zbiorowej.
Okazuje
się, że na przełomie 1970/71 powrócono do raportu o śmierci
generała Świerczewskiego. Powołano komisję która miała za
zadanie wyjaśnić wszystkie okoliczności związane ze śmiercią
Świerczewskiego. Komisją kierował minister M. Naszkowski,
natomiast jednym z jej członków został Jan Gerhard, były
dowódca 34 pp. z Baligrodu. Jechał razem z generałem gazikiem w
Jabłonkach. Pułk Gerharda wsławił się w Terce i Zawadce
Morochowskiej zbrodniami masowymi na ludności cywilnej. Śledztwo
od wielu lat prowadzi IPN.....
Niestety
raport komisji nie ujrzał światła dziennego. Miał być
przedstawiony w Biurze Politycznym KC. Ale wypadki, które
wtedy nastąpiły sprawiły, że do tego nie doszło. Najpierw
włamano się do willi Naszkowskiego, uduszona została
gosposia, mieszkanie splądrowane – nic nie zginęło jednak, tylko
z sejfu skradziono raport i tylko raport, mimo że były tam cenne
rzeczy. Następnego dnia, w tajemniczych okolicznościach został
zamordowany J. Gerhard.
Podsumowując
należy zadać pytanie komu zależało na śmierci Świerczewskiego i
jakie korzyści ta śmierć mogła przynieść, wtedy dostaniemy z
automatu odpowiedź na drugie pytanie: - kto zlecił zamordowanie
gosposi i Gerharda, oraz kradzież raportu.
Śmierć
Świerczewskiego, była na rękę NKWD, ponieważ generał wiedział
o czystkach wśród działaczy komunistycznych walczących w
Hiszpanii. To były zabójstwa wykonywane z rozkazu Stalina.
Pod
koniec wojny Świerczewski dwukrotnie sprzeciwił się Stalinowi, gdy
ten chciał go ustawić w Polsce. Stalin jeden raz mu przepuścił,
ale dwa razy to było za dużo. Nie muszę pisać, że on był
bezwzględny.
Wyrok
na Świerczewskim mogło wykonać UB, jeżeli istniał spisek
przeciwko generałowi.
(Świerczewski
niepochlebnie wyrażał się o Bierucie i kilku innych aparatczykach,
nazywając ich agentami Moskwy. To musiało także dotrzeć do
Stalina, on miał wszędzie „uszy”).
Śmierć
generała mogła jednocześnie dać pretekst do rozpoczęcia „akcji
Wisła" (wiadomo że planowana była od wielu miesięcy),
A.
Baliszewski w swoich artykułach stwierdził, że została
powołana specjalna grupa "Beskid" - mająca na celu
wyjaśnić okoliczności śmierci Świerczewskiego. Każda z pięciu
osób nie wiedziała o sobie i działała samodzielnie tworząc swój
własny raport na hasło "Łaski". Z raportu
tego wynikało że samochód z generałem przejechał mostek na
rzeczce i zatrzymał się za nim, natomiast pozostałe samochody
stanęły przed mostkiem. Baliszewski twierdzi też, że
ochrona generała była większa liczebnie, niż to podano
oficjalnie. Jacek Różański jeden z oficerów prowadzących
śledztwo z ramienia UB i Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego
wspominał też o notatniku Świerczewskiego i zawartych w nim
zapiskach. Notatnik oczywiście zaginął.
Baliszewski
wspomina także o wizycie w Moskwie u Stalina, gdzie rzekomo
miano Świerczewskiemu zaproponować kierowanie Ministerstwem
Bezpieczeństwa Publicznego. Generał miał dwukrotnie odrzucić tę
ofertę, mówiąc, że nie chce być żandarmem.
Niestety
nawet dzisiaj mimo dostępu do archiwów i dokumentów tajnych, nie
można z całą pewnością powiedzieć kto zabił Świerczewskiego.
Jest wiele znaków zapytania i niedomówień. Nie zgadzają się
podstawowe oczywiste fakty (czas walki podawany różnie, miejsce
gdzie stał samochód generała, czas śmierci).
Także
zapiski samego Stepana Stebelskiego – legendarnego Chrina,
dowódcy Sotni Łemkowskiej, nie wyjaśniają sprawy.
Być
może dopiero archiwa NKWD czy też KGB, rzucą światło na tę
jedną z tajemnic XX wieku. Dotarcie do materiałów nie będzie
łatwe, ponieważ Rosjanie cały czas utrudniają pracę polskich
historyków. Dlatego też wydarzenia z 28 marca 1947 roku nadal
pozostaną nie wyjaśnioną do końca zagadką.
(Na
podstawie: - Zbigniew Jantoń)
Literatura:
G.
Motyka - "Tak było w Bieszczadach".
i pozostaną zapewne jeszcze długo niewyjaśnione...
OdpowiedzUsuńHm, pierwszy raz spotykam się z określeniem sotni Chrina jako Łemkowskiej - mógłby Pan coś przybliżyć na ten temat?
Pozdrawiamy