wtorek, 11 listopada 2014

Jedzenie na biwaku

Odpowiadam na komentarze bez adresu, przysłane na bloga:
- Dla mnie liczba 16 to 7. Jeden plus sześć. To szczęśliwa liczba. Ten, kto pyta niech szuka w numerologii.
  • Wiszące grona na SMA 18 w książce Sukces na giełdzie pokazałem na Wigu 20, natomiast taki sam układ świec, ale oparty na SMA 55 widoczny na blogu ww wpisie z soboty, dotyczy Germany 30. Można powiedzieć, że każdy rynek ma swoją specyfikę. Rynek niemiecki jest bardziej agresywny. Gdy gram na kontraktach terminowych, mam także otwarte dodatkowe dwa okna: Wig 20 i Niemcy. W Polsce nieco wyraźniej widać fale. I nie ma takiego zrywania stopów jak w Niemczech. Często sygnał z Polski chwilę wcześniej przekłada się na ruch Daxa. Albo odwrotnie i wtedy zdążymy zareagować.
     
    O czym piszę? O zdrowiu. Psychicznym i fizycznym.
    Jedzenie ma wpływ ma zdrowie. Każdy żyje po swojemu, a większość w ramach tresury społecznej jada to samo, co rodzice. I myśli tak samo jak rodzice. A przecież w tej dziedzinie można szaleńczo poeksperymentować.
Celebrowanie posiłku. 
Na biwaku nie zawsze jest pogoda, gdy leje, nie mamy wielkiej możliwości aby rozwinąć skrzydła.
   


W słońcu jest już komfortowo. 
Sobie nie dogadzać? Na zdjęciach widać granatowe serwetki, a więc jest czerwiec.
W warunkach biwaku rzecz polega na uzupełnianiu jedzenia naturą, braniu z natury tego, co ona daje: czerwiec poziomki i grzyby, lipiec: grzyby, poziomki, jagody, sierpień: grzyby, jeżyny, wrzesień: grzyby, jeżyny, orzechy laskowe.
   

Twórczość: zodiakalny znak barana na bułkach. Jestem z tego znaku. 
    




Piszę także terapii, która staje się modna, a polega na tym, że grupa osób wycofuje się na pewien czas (np. dziewięć dni) ze świata i zadaje sobie trzy pytania:
1 - Skąd przychodzę?
2 - Kim jestem?
3 - Dokąd zmierzam?

Inne pytania nie są tam dozwolone. Tylko te trzy pytania. Chodzi tu o trzy poziomy:
poziom 1 – poziom inkarnacji, oraz winy,
poziom 2 – poznaj siebie,
poziom 3 – uzdrowienie, zaakceptuj siebie, a potem pokochaj.
Okazuje się, że byłem w takiej terapii i to nie w grupie osób.
I w tej terapii spisałem całkiem sporo refleksji.

Więc anegdota o terapii.
Egzamin na uczelni. Profesor chodzi po auli pilnując, aby studenci nie ściągali. W pewnym momencie mówi: - słyszę jakieś szepty..... Z końca sali ktoś się odzywa: - ja też tak mam, ale ja się leczę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz