Upał.
A nawet kulminacja upału. Parno.
Przy
sklepie uzupełniam płyny w organizmie. Wychodzi przed dom mój
znajomy Łemko. Poznaliśmy się w ubiegłym roku. On tak wygląda
jak jego dom. Zużyty człowiek, ale z godnością się nosi. Poznał
mnie od razu, „po koszuli poznałem z daleka” – mówi.
Co
za nim?
Napiszę
tylko jedno słowo: masakra. Czytelnicy wiedzą, że rzadko używam
tego słowa. Nie chcę człowiekowi zakłócać spokoju, a także nie
zapytałem się, czy mogę o tym napisać.
Gdy
dzieci dorosły, wyjechały w Hamerycki Kraj. I już nie
wróciły i nie chcą tu wracać. Dla nich Polska jest miejscem,
gdzie ich naród
doznał
wielkiej krzywdy.
Piszę
i jeszcze raz to przeżywam. Ruszam ze Skwirtnego w przygnębieniu,
pomimo słonecznej pogody i ukwieconych obejść.
Zbliżam
się do Żdyni i nadaję do Anioła: czy człowiek człowiekowi musi
urządzać piekło na ziemi?
Pod
tablicą znajduję Czarne Pióro. W każdym razie czarnego jest w nim
zdecydowanie więcej. To jest odpowiedź Anioła?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz