Wstał
gorący wietrzny dzień. Dopóki byłem przy namiocie nie odczuwałem
siły wiatru, namiot przecież jest schowany za zboczem, tu tylko
lekko powiewało. Czerwona serwetka na stole oznacza, że
to już lipiec.
Podszedłem
do góry, na łąkę i wtedy zawiało. Gorący wiatr uderzył prosto
w twarz, aż zatkało dech, nawet się zachwiałem.
Ale
wieje! Wicher duje....
Trawy
kłaniają się do ziemi, są miękkie, tak zostały stworzone –
poddają się.
Co innego drzewa, te stoją dumnie, jak ludzie z
tłustym ego. Walczą z wichrem, tylko słychać szum w igłach sosen
i trzeszczenie konarów.
Mnie
ten wicher popycha, to co mam powiedzieć o drzewach, które właściwie
są wielkimi żaglami?
Na
szczycie wzgórza 686 stoi pewnie stuletnia czereśnia. Stoi i słabo,
bo słabo, ale jeszcze owocuje!
Olbrzymie,
mocarne drzewo. To relikt z ogrodu Bojków. Ten ogród jeszcze dziś
łatwo odszukać, bo jego obrzeża są obsadzone porzeczkami.
Wicher
huczy w liściach czereśni, ona stoi niewzruszona, dumna. Czuję
szacunek dla tego drzewa.
Burze
w Bieszczadach robią porządek ze starymi drzewami, tu stare drzewa
nie mają racji bytu, wcześniej czy później legną.
Chyba
że drwale drzewo wcześniej wytną.
Nastała
cisza (U.Danielewicz)
Zerwał
się nagle niespodziewany
nieproszony
nieokiełznany nieposkromiony
szalony
wiatr.....
Przecwałował
przez kwietnik warzywnik sad
przez
brzozowy las
Potarmosił
rośliny krzewy i drzewa
Huraganową
pieśń zaśpiewał
Coś
huknęło zadzwoniło
Brzęk
szkła rozległ się za oknem
Szalony
wiatr.....
Splądrował
psią budę ptasie gniazda
szklarnię
z pomidorami
przeleciał
między truskawkami
Jak
oszalały wpadł w czereśniowe drzewo
Roztańczyły
się pąsowe owoce
w
prawo w lewo i jeszcze raz w lewo i jeszcze
Szalony
wiatr.....
Obleciał
wszystkie kąty i poniosło go dalej
równie
niespodziewanie
Nie
pobiegł za nim nikt – ani pies ani ptak
Człowiek
żyjący od lat z wiatrem za pan brat
tylko
westchnął: - ach!
Ależ
narozrabiał ten rozbójnik wiatr
Szalony
wiatr....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz