Czyli
dumanie w radości.
Niezwykle płynnym ruchem
zarzuciłem plecak i powędrowałem dalej. Cerkiew w Kwiatoniu
została za mną. Zapadła noc, a ja szedłem i szedłem.
Żadnego człowieka nie
spotkałem na trasie Uście Gorlickie – Regietów. Minęło mnie
tylko kilka samochodów.
Szedłem asfaltem,
dlatego kroki stawiałem cicho jak duch.... Psy nie szczekają.
Już księżyc zaszedł,
psy się uśpiły i coś tam klaszcze pod borem......
Nic nie klaszcze, ani
nawet lisy nie poszczekują.
Skupiam się na
oddechu i od razu napływa fala królewskości
– tego rzadkiego uczucia, w którym znika
codzienność i wtedy poza tą codzienną świadomością, wolnym
umysłem albo duszą nawet, można dostrzec owe niesamowite,
niewidzialne drzwi, zamykające skarb, drzwi zza
których nikt nie powrócił.
Ta królewskość to
nic innego tylko radość z przebywania w samotności. Czyli
medytacja, która jest po prostu sztuką przebywania z samym sobą.
Ludzie boją się
samotności, unikają jej. Nie bój się samotności ani Nieznanego.
Ten lęk umysłu jest uzasadniony i nie wolno go lekceważyć, ale
zarazem ten lęk mówi, że przyczyna tkwi w stanie duszy.
Mówią: w zdrowym ciele
zdrowy duch. A jakby tak odwrotnie powiedzieć?
Zdrowy duch = zdrowe
ciało.
Człowiek składa się z
ciała, umysłu i ducha. Negatywne myśli, bagaż emocji to bardzo
ciężki plecak noszony dzień i noc. Taki ciężar nie tylko
osłabia, ale i niszczy.
To tylko takie myśli,
może niegłupie, a może nie mam racji.....
Idę.
Idę nocą, otulony
ciemnością, samotnością i ciszą. Nie ma prawie zewnętrznego
świata, ledwo widać drogę na poboczu, którego się trzymam.
Zwolniłem, żeby nie wpaść do rowu. Czyli wzmogłem uwagę.
Ograniczona liczba bodźców zaczyna działanie.
Cisza przez duże C,
podniesiona czujność, ciemność. To jest wszystko co potrzebne do
tak zwanej medytacji. To właśnie nazwałem królewskością.
Czujesz wtedy, że wykroczyłeś Ponad Siebie.
Tylko
idziesz, jesteś cały w równym oddechu, nie jest potrzebna pozycja
lotosu, ani dumanie godzinami.
Potrzebna jest jedynie
twoja świadoma obecność.
Idę ciemną nocą.
Ciszę przerywa tylko
niekiedy kamyczek, potrącony butem wędrowca.
Jestem praktykiem,
pokazuję jak żyję i jak bardzo do tej praktyki pasuje teoria
książkowa. Idę w nocy, jest więc odpowiedni moment na
przypomnienie słów Eckharta Tolle:
Wyobraź
sobie, że jest noc i mgła.
Stoisz
z latarką w ręku. Włącz światło.
Zobacz:
- jesteś na grobli usypanej wśród bagien.
Ta
droga na grobli – to Teraźniejszość.
Noc
i mgła – to Twoja Sytuacja Życiowa
Snop
światła latarki – to Twoja Świadoma Obecność
Bagno
po lewej – to Przeszłość
Bagno
po prawej – to Przyszłość
Ruszaj
śmiało a dojdziesz.
Tylko
nie upuść latarki. I nie spadaj do bagna......
Cudnie idzie się nocą....
Przeważnie szedłem bez
myśli, oświetlając swoją drogę wśród bagien snopem myślowej
latarki.
Refleksje pojawiały się
w odcinkach, co pewien czas.
Gdy choruje duch, choruje
także ciało. Chroniczne bóle głowy, bóle pleców, inne
schorzenia są w wielu przypadkach skutkiem cierpienia emocjonalnego.
Także zagrażające życiu choroby takie jak rak i zawał za
przyczynę mają dźwiganie bagażu emocjonalnego. Gdy zbyt długo i
silnie trzymamy się negatywnych uczuć umieramy fizycznie i duchowo.
Dzieje się tak,
ponieważ nie doceniamy siły naszych myśli.
Nie do końca, albo nawet
wcale nie wierzymy, że myślą można kreować zewnętrzną
rzeczywistość. A przecież prawdą jest to, co powtarza biblia za
znacznie starszymi przekazami: - Jak
myślisz, taki będziesz.
W poszczególnych
krajach w miarę wzrostu liczby osób wykształconych wzrasta też
liczba chorych psychicznie. W USA pod koniec ubiegłego wieku, było
najwięcej chorych psychicznie. Psychologowie twierdzili wtedy, że
jeżeli ta tendencja się utrzyma, po upływie stu lat, trudno będzie
w Ameryce znaleźć osobę zdrową psychicznie.
W miarę postępu
medycyny wzrasta liczba chorób uznawanych za psychosomatyczne. W USA
pod koniec ubiegłego wieku uważano, że osiemdziesiąt procent
chorób ma takie podłoże.
Jeśli ten trend się
utrzyma.....
Wygląda na to, że
ludzkie problemy wynikają z procesów, które zachodzą w mózgu!
Idę.
A wokół cisza wielka i
ciemność. W tej ciszy czuję tylko równy rytm kroków i wiem, że
oddycham.
Nie dbam o afirmacje,
nie klepię jak katarynka wyuczonych modlitw. Nie ma dla mnie
praktycznie żadnej świętości, pod warunkiem, że ona głupia
jest.....
Spotykam się
z Górą w świątyni mego ciała, nie jest mi potrzebny do tego
czarny pośrednik.
Zaufałem i czuję się
prowadzony przez Anioła, a Anioł wie lepiej ode mnie, co dla mnie
najlepsze. Czyli wierzę, że wszystko, co mnie spotyka, jest
potrzebne na tej mojej drodze. Spływa do mnie spokój i luz. Na tej
fali luzu, dziękczynienia, pozwalam sobie wysyłać listy do Anioła
z intencjami i te listy dochodzą! Dostaję ogromne porcje radości
przez duże R!
Z czego wypływa ta
radość w drodze do Żdyni? Może z niczego, może z tego, że żyję,
a może z tego, że dzień czy dwa wcześniej, pomyślałem że
chciałbym iść nocą i to się zrealizowało.
A najpewniej ta
radość wynika z głębokiego kontaktu ze sobą. Gdy pokochasz
siebie.......
Powoli,
stopniowo staniesz się świadomy ogromnej radości, która wytryska
z twego wnętrza. Nie jest to stan spowodowany jakimikolwiek
przyczynami zewnętrznymi. To jest twój własny aromat, twój
wewnętrzny rozkwit.
I ta wewnętrzna
radość, to jest właśnie medytacja.
Osho
Jest radość bez
widocznego powodu. Po co sobie łamać głowę i szukać logiczności,
racjonalnych wytłumaczeń?
Bawiące się dziecko
krzyczy, tańczy, jest spontaniczne. Podejdź do niego i zapytaj: -
Czemu jesteś takie radosne? Ono nie odpowie, tylko pomyśli że
jesteś głupi i wróci do zabawy.
Ono nie jest
Rockefellerem, ani premierem, ani kimś „wielkim”.
Ono nic nie ma oprócz kilku kamyków i muszelek, które znalazło na
plaży. Tylko się bawi i jest szczęśliwe.
Wszystko przychodzi,
kiedy na to pozwalamy. A my sami stwarzamy przeszkody, ciągle goniąc
za czymś. Gonimy za czymś i nie zauważamy, że życie stoi u
naszych drzwi i stuka.
A nas nie ma w
środku.
Ten wyścig szczurów
został nam zaszczepiony przez społeczeństwo. Ono wmówiło nam, że
mamy nie tracić czasu i nie marnować życia. Co to znaczy?
To jest przekaz: -
przekształć swoje życie w konto bankowe!
Masz jeden cel: -
gdy będziesz umierał, musisz być bogatym człowiekiem.
Z drugiej strony
pieniądze są jak szósty zmysł, gdy je masz, możesz swobodnie
korzystać z pozostałych pięciu.
Takie tam myśli mam, gdy
idę.
Ważne w każdym razie
jest to, że czuję się bardzo dobrze, jestem w Uniesieniu i
fizycznie idę w nocy drogą, a droga to Tao.
Do Tao, przekonali się
Amerykanie po Wietnamie. Takie wielkie mocarstwo, żandarm świata od
wielu lat, a przegrało.
I właśnie w tej klęsce
Ameryki jest Tao. Tao Walki.
Napisane jakiś czas temu
( tysiące lat ) przez generała Sun Tzu.
Po swej klęsce Amerykanie zaczęli wykładać
przerobione Tao Walki w wojskowych uczelniach. To samo robią Rosjanie. I Chińczycy.
Lecz Rosjanie, jako bliżsi Azji inaczej przerobili Tao
Walki.
Radość we mnie może
jest bez powodu, a może jest powód zewnętrzny?
Radość może się także
brać z tego, że poprosiłem o ciekawe światło wieczorne w
Kwiatoniu i to się
zrealizowało. A może mam radość w sobie za to niecodzienne piwo w
Bystrem? Albo za
Liczby – znaki?
W każdym razie nie
tylko idę nocą w radości, ale także czuję się prowadzony!
Będzie dobrze. Więcej: -
Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej. Będzie pan zadowolony, panie
Zbyszku!
Osho –
Idziesz Drogą.
Bądź
czujny, uważny. Nie bądź mechanizmem. Przeżywaj. Stań się
świadomy. Ta Droga to Twoje Życie. Zwracaj uwagę na znaki, które
stoją na jej poboczu. Niech ciebie prowadzi krystaliczna wewnętrzna
świadomość. Niech oświetla płomieniem twoje wnętrze i prowadzi
cię, dokądkolwiek zmierzasz. Oświetlaj tym płomieniem siebie i
swoją ścieżkę. Ten płomień istnieje w ukryciu....jak nasienie.
Gdy je podlejesz, zakiełkuje. Wkrótce zobaczysz, jak nadchodzi
wiosna i rozkwitając wypełnia cię zapachem nieznanego i
niepoznawalnego. To Bóg zstępuje do ciebie.
Chwilami prawie nic nie
widać, i nie słychać, ciało działa niczym naoliwiony sprawny
mechanizm, oddech głęboki, a cała obecność powędrowała do
środka. Jestem w sobie, czyli zakotwiczyłem się w tej medytacji w
marszu. Super jest! Znaczy się jest bosko!
W mijanych osadach
świeci się po kilka latarni i znowu obejmuje mnie ciemność. Ledwo
widać drogę, pachnie ziemia po deszczu, odezwała się sowa. Mijam
znajome punkty orientacyjne – oto kapliczka z Chrystusem
Frasobliwym. Za niedługo będzie Regietów.
Jeszcze
tylko przejść przez ostatni las. Ale ciemno.
Ciemno
jak w dupie, to słowo aż się doprasza o zamieszczenie.
I
radość tryska fontanną! Wyskakuje ze mnie śmiech szeroki, bo
przypomniał się dowcip:
Idzie Dupa z Gównem
w nocy przez ciemny las.
Gówno: - ciemno tu
jak w dupie.
Dupa: - Fakt. Ja
też gówno widzę.
I
już widać światła Regietowa. W tym momencie przychodzi myśl: -
zafunduj sobie odrobinę luksusu, ile
godzin już jesteś na nogach?
Faktycznie
– wstałem przed świtem, to dwudziesta godzina podróży. Na
samych nogach ile to kilometrów.
Czas
odpocząć.
I już
widzę siebie pod prysznicem ….. Jeszcze ostatni zakręt obok
cerkwi, gdzie w ubiegłym roku znalazłem pióra anielskie i jestem
przed stadniną koni w Regietowie. Północ. Patrzę na telefon:
00.13. Miłość.....
Bosko
się idzie, jednak dopiero środa przeszła w czwartek, a Żdynia
zaczyna się w piątek. Nie mam pytań, skręcam do hotelu.
Nie ma
jedynek, biorę co jest i natychmiast wchodzę pod prysznic!
To
pierwsza kąpiel w ciepłej wodzie od sześciu tygodni, więc wiadomo
jak miło ją odbieram. Jeszcze pranie drobne i mogę się kłaść
dla odmiany w białą pościel.
Co
za cudny dzień za mną! Ach!
Jaka ta noc niezwykła!
Ach!
I już
leżę uprany w białej pościeli. Sen uleciał, bowiem za oknem
słychać odgłosy imprezy przy ognisku. Kobiety mi się zachciało,
opowiedziałbym jej bajkę..... O wesołej radości może, bo o
zasmuconym smutku jest za smutne.
Nie
ma kobiety, ale mogę się piwa napić.
Włączam
telewizor na muzykę, jakiś festiwal, gówno widać, nie ma tu
chwilami zasięgu, jednak granie słychać. Wypiłem piwo,
posłuchałem z pół godziny i sen przyszedł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz