czwartek, 6 listopada 2014

Cegła z dzieciństwa


Gdy byłem małym chłopcem, jeszcze przed pójściem do szkoły, lubiłem bawić się z dziewczynkami.
      Były to gry, skakanie przez skakankę, zabawa w klasy, te zabawy lubiłem bo były dynamiczne. Była też zabawa w dom ze starszymi dziewczynkami, tu mniej mi się podobało, bo okazywało się, że jako mąż jestem co chwila wysyłany „po coś”.
      Lecz nie buntowałem się, bo co pewien rzadki czas dziewczynki fundowały zabawę w doktora. Tu był silny podtekst seksu, a to mi się bardzo podobało. Uczyłem się, że są obowiązki, wiele obowiązków, a przyjemności niewiele. Znosiłem więc dzielnie przycinki chłopaków: - babski król.
      Dzieci są bezwzględne, nauczone przez świat dorosłych agresji, pogardy, nie znoszą inności i potrafią ranić słowem i pięścią.
Byłem buntownikiem.
      Zdałem sobie z tego sprawę już w szkole, za przyczyną religii i zatargu z księdzem, a także potem, gdy na usilne prośby matki poszedłem do komunii.
Docinki chłopaków olewałem, więc w końcu dali spokój. Bawiłem się dalej z dziewczynkami. Któregoś razu w czasie zabawy w dom, mojej „żonie” zabrakło mąki. Podała mi cegłę.
          Pytam: - co mam z tą cegłą zrobić?
          Masz utrzeć ją na mąkę – padła odpowiedź.
       To trę. Trę i trę, ręka zabolała a tu mąki tyle co na lekarstwo.
          Musisz zetrzeć całą cegłę – słyszę.
I wtedy coś się we mnie zjeżyło, pękła jakaś sprężyna. Padło mianowicie magiczne słowo musisz. Odczułem, że na dźwięk słowa „musisz” robi mi się niedobrze.
      Ojciec przynosił do domu tran, to taki paskudny tłuszcz z wieloryba przysyłany do Polski zaraz po wojnie. To paskudztwo musiałem pić i piłem przymuszany, potem świat mi gasł i rzygała dziecina ….
Więc w czasie tego tarcia cegły na mąkę, padło słowo musisz, a we mnie coś się przewartościowało gwałtownie, odechciało mi się zabawy w taki dom, rzuciłem cegłę i pobiegłem do chłopaków grać w piłkę. Taki prosty „rozwód” nastąpił.

Dlaczego to przypominam? Minęło kilkadziesiąt lat, obróciło się koło życia, trwała dorosła zabawa w dom w drugim małżeństwie. Obowiązki od rana do wieczora i gonienie własnego ogona. Nie myślałem o tym w ten sposób. Nie narzekałem, goniłem jak większość, wydawało mi się, że tak trzeba.
Taki schemat znaczy.
I tu odebrałem myśl: - to jedziesz schematem? Przecież wiesz, że ci którzy jadą schematem, właściwie są już martwi. Gdzie jest twoje życie?!!!!
No właśnie. Gdzie jest moje życie?
Metodą eskalacji, kompromisów, żyję jakimś obcym życiem, bo nie swoim. W pogoni, w wiecznym opóźnieniu, gdzieś po drodze, zgubiłem coś bardzo ważnego. Najważniejszego wręcz.
Zgubiłem własne życie. Jestem robotem.
To jest jak zły sen. Koszmar wręcz. Jestem na statku, statek na pełnym morzu. Uderzenie w górę lodową. Statek tonie a ja nie mogę znaleźć klamki, żeby otworzyć drzwi. Rozpaczliwie staram się znaleźć w bezpiecznym miejscu. To na nic, tonę razem ze statkiem, odbierając przesłanie: - tylko tak dalej trzymaj, a już po tobie! Nie chcę, żeby tak było. I wiem już, że mam skupiać się na tym, czego chcę, a nie na tym, czego nie chcę.
Więc jak chcesz żyć?
Inaczej!
                   W tym miejscu włączyło się doświadczenie: - przecież już raz była podobna rozmowa, kilkanaście lat temu była. Na pytanie jak chcę żyć, odpowiedziałem, że chciałbym się raz porządnie wyspać i wyleżeć. (Pracowałem wtedy w cyklu 36 godzin bez przerwy przy własnej wtryskarce, po zwolnieniu załogi, po pierwszej plajcie)
                 Niech się stanie według wiary twojej.

Dostałem to, czego chciałem. Wyspałem się i wyleżałem za wszystkie czasy. Leżałem bowiem 8 miesięcy w szpitalu po wypadku. Nie tak miało być! Trzeba myśleć o tym, o czym się myśli, bo myśl to potęga.
Pomyśl dobrze.
Powiedz co pomyślałeś.
Wykonaj co powiedziałeś. (Zaratustra)

Pomyśleć dobrze …. Żeby nie było jak z tym murzynem na pustyni.
Na pustynię spada złota rybka. To może się zdarzyć. Rybka mówi: trzy życzenia. Murzyn ma 40 lat, więc już coś wie o życiu.
Mówi: - chcę być biały
          • dużo wody ma być koło mnie
          • dużo damskich dup ma się koło mnie kręcić
            Rybka zamieniła murzyna w biały sedes.
Co innego uratować siebie. Zauważyć, że życie zakreśliło koło i znowu trzymam cegłę z dzieciństwa. Przypomnieć sobie, że mogę odrzucić tę cegłę z dziecęcych zabaw. Cegłą dla mnie było olśnienie, że nie jest to moje życie, mojego życia nie ma wcale. Zapragnąłem odzyskać siebie utraconego kiedyś i gdzieś. Zabrać siebie do innego, swojego świata. Wyruszyć na spotkanie z samym sobą, odnaleźć znowu w sobie zapomniane wewnętrzne dziecko, odnaleźć radość życia, narodzić się na nowo.
To cud: w tym samym życiu narodzić się po raz drugi.
Żyć po swojemu, odzyskać Wolność. Iść swoją drogą na spotkanie duszy.
Tak! Wiem czego mi trzeba: - to co jest teraz, to więzienie, potrzebuję, chcę dotrzeć do miejsca zwanego duszą. Chcę pójść swoją drogą na spotkanie duszy! Nie ważne, czy to droga łatwa, czy trudna, może będę musiał iść po ciemku? Dojdę …..
                 To są tylko słowa, albo aż słowa. Tak samo życie wymaga słów w decydującym momencie Zwrotu. Można to zrobić w milczeniu, jest to niezwykle emocjonalny, dramatyczny i intymny moment, nazywany przez jednych Odejściem z małżeństwa, a przeze mnie Odzyskaniem Wolności. Jak się zachować, co powiedzieć żonie z serca? Jak to zrobić w Miłości, która jest przecież najważniejsza?
Nieproste, ale stało się. Znalazłem w sobie siłę, aby się stało. 
Nie krzywdzić drugiego, ale też siebie nie dać krzywdzić. I nie wpaść po tym w poczucie winy, które jest wielką niszczącą siłą. Nie wpadłem.
       Może to Anioł dał mi siłę aby tak wszystko przebiegło?. 
                Pewnie tak było.
Wiedzieć o tym, to wielki dar i mnie się on przydarzył. Dziękuję memu Aniołowi za pomoc westchnieniem płynącym z głębi serca: - Ach!

1 komentarz:

  1. Tęskno mnie było do tych słów płynących prosto z duszy do duszy.
    ...
    To jest dopiero coś!
    Pozdrawiam Piotr.

    OdpowiedzUsuń