Na
śniadanie makaron ze śmietaną plus dary natury. Poziomki
dojrzewają na potęgę, pokazały się także pierwsze jagody.
Po
jedzeniu siedzę chwilę sycąc się widokiem.
Naraz dziwne dreszcze obejmują mi plecy, znam
ten stan, to wyraźnie od góry przez głowę nadpłynął nadmiar
energii, jakby Anioł wylądował na mnie. Brakuje odpowiednich słów,
pochodnia życia płonie z obu końców aż huczy! Ten stan, krótki,
ulotny, ale tak wzniosły, jakby wniebowstąpienie, jest nie do
opisania. Taki stan przydarzył mi się poprzednio tylko raz, gdy
nocowałem w ubiegłym roku na górze ponad Hańczową i zatańczyły
świetliki.
To
jest jedynie krótka Intensywność, lecz ona zadowala bardziej niż
cała wieczność przeciętnego życia. Ona się przydarza, zresztą
tak, jak życie. Nie da się tego wymusić niestety.
Aniele!
Ach! Ach! Ach!
Pogoda
wymarzona, jest przefantastycznie!. ( Oraz zaprawdę powiadam wam
jest także bosko )
I
co zrobić z tak rewelacyjnie zapowiadającym się dniem? Przecież
nie usiedzę na miejscu. Pójdę gdzieś na fajny spacer.
Aparat
wrzucam do chlebaka i wio!.
Najpierw
przez łąkę, w stronę Chryszczatej, potem drogami leśnymi. Cudne
manowce, idę, a jakbym podfruwał, jakbym skrzydła miał.
Cisza
niebiańska, podnosi się upał, w lesie panuje miły chłód.
Orłów
nie słychać bo jest taka obfitość myszy, że orły fruwają tylko
rano przez kilkanaście minut. Potem je słychać dopiero przed
wieczorem. Nie mam w tym roku mapy, bo po co? Po ubiegłorocznej
włóczędze mapa siedzi w głowie.
Pod Chryszczatą zakręcam na
wschód i po kilkuset metrach na przełaj wchodzę na ścieżkę. Ta
ścieżka, a potem droga zaprowadziła mnie ponad Huczwice oraz nad
jeziorko bobrowe.
Piszę
te listy do samego siebie, potem je czytam, jestem z tego pisania
zadowolony i o to także chodzi, to jest ważne.
Jednocześnie
co pewien czas przypominam, że opisuję swoją drogę, ona nie musi
być dobra dla innych. Każdy powinien iść swoją własną
niepowtarzalną drogą, i to jest właśnie tao.
Radość
niebezpiecznego życia......
Co lubię robić pasjami, kiedy
jestem pieszo w jakimś mieście? Lubię przechodzić na czerwonym
świetle, gdy nic nie jedzie ma się rozumieć. I nie ma policjanta.
Robię szybki szacunek ryzyka, nie wiem jak postąpię, czyli nie
działam schematem.
Kiedy
przechodzę, młodzi ludzie często biorą ze mnie przykład, także
przechodzą na czerwonym. I miło jest od razu. Jest luzik.
Tak
mam od dzieciństwa.
Nadleśnictwo
Baligród wystawiło nad jeziorkiem bobrowym drewnianą wiatę i to
miejsce w kraju Bojków od razu nabrało uroku. Stało się perełką
Bieszczadów.
Stąd
jest wspaniały widok na Chryszczatą.
Trafiłem
na wielodniowy bezdeszczowy moment, gdy woda była przejrzysta. Piłem
z tego jeziorka. Tak mi się tu spodobało, że postanowiłem przyjść
na nocną sesję zdjęciową. Przyjdę już drogą, a nie skrótem
przez las. Skrótem droga jest trudna, wyboista, pełna korzeni i
kamieni, zdarzają się żmije. Tędy jest 7 km, lecz i w dzień
można zabłądzić, a co dopiero nocą. W wielu podmokłych
miejscach widać tropy wilków, wokół las ciemny, niejednego by
strach przeleciał......
Raz
się żyje, potem się tylko straszy. - graffiti
Wczoraj
były zdjęcia dzienne z Huczwic, jutro będzie można je porównać ze
zdjęciami nocnymi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz