wtorek, 23 października 2012

Strach i dylematy moralne



Strach i emocje towarzyszą każdemu inwestorowi. Trzeba przez to przejść. Jedni radzą sobie z tym lepiej, inni gorzej. Urywek z książki w takim razie...

Wojna. Rok 1944. Naloty dywanowe na Niemcy. Z powodu zbyt dużych strat naloty są prowadzone nocą. Niemieckie nocne myśliwce prowadzone przez radar, polują na bombowce. Artyleria niemiecka zbiera żniwo. Startujący z Anglii lotnicy giną, lub, jeśli mają szczęście, wyskakują i dostają się do niewoli. Po kilkunastu lotach przechodzą przez rubikon strachu.             
         Ci, którzy byli cisi, robią się krzykliwi, ci, którzy byli krzykliwi – milkną.
Są trzy tury lotów. Po 30 każda. Dwa loty w tygodniu. Żeby już nie latać trzeba zaliczyć 90 lotów. W 1944 r. jedynie dwa procent lotników przeżyło trzecią turę…..
       Na każdym lotnisku angielskim jest kapelan, który ma wspierać lotników duchowo. Jest właśnie po odprawie. Za kilka godzin lecą bombardować Zagłębie Ruhry. Tam jest szczególna koncentracja niemieckiej artylerii. Kapelan wyłuskuje z tłumu lotników  jednego smutnego, idącego z opuszczoną głową.
     - Czy masz jakieś zmartwienie, sierżancie?
- Ojcze, dlaczego kościół nie przerwie wojny?
Młody kapelan słuchał uważnie swego arcybiskupa, więc podobnie, jak oficer taktyczny, miał przygotowaną odpowiedź.
       - Wojna jest wynikiem grzechu rodzaju ludzkiego, w tym i naszego. Musimy więc ją prowadzić i być skruszonymi, kiedy ją prowadzimy.
      - Jestem przeto sprawiedliwą ręką Boga, prawda ojcze? Zastanawiam się, czy Niemcy mają kapłanów, którzy mówią im to samo.
- Ja…ja….ja…wyjąkał kapelan, jestem oficerem i proszę traktować mnie z szacunkiem, na jaki zasługuje mój mundur.
    W tym momencie podszedł do sierżanta jego kolega i powiedział: - Chodź skiper, musimy trochę pozabijać.
    Ojciec wlepił wzrok w nich obu. Dlaczego ci ludzie mnie obrażają, pomyślał. Wiedzą przecież, że nie mogę zakończyć wojny.
      (Nalot – Len Deighton)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz