Strach i emocje towarzyszą każdemu inwestorowi. Trzeba przez to przejść. Jedni radzą sobie z tym lepiej, inni gorzej. Urywek z książki w takim razie...
Wojna. Rok 1944. Naloty dywanowe na Niemcy. Z powodu zbyt
dużych strat naloty są prowadzone nocą. Niemieckie nocne myśliwce prowadzone
przez radar, polują na bombowce. Artyleria niemiecka zbiera żniwo. Startujący z
Anglii lotnicy giną, lub, jeśli mają szczęście, wyskakują i dostają się do
niewoli. Po kilkunastu lotach przechodzą przez rubikon strachu.
Ci,
którzy byli cisi, robią się krzykliwi, ci, którzy byli krzykliwi – milkną.
Są trzy tury lotów. Po 30 każda. Dwa loty w tygodniu. Żeby
już nie latać trzeba zaliczyć 90 lotów. W 1944 r. jedynie dwa procent lotników
przeżyło trzecią turę…..
Na każdym
lotnisku angielskim jest kapelan, który ma wspierać lotników duchowo. Jest
właśnie po odprawie. Za kilka godzin lecą bombardować Zagłębie Ruhry. Tam jest
szczególna koncentracja niemieckiej artylerii. Kapelan wyłuskuje z tłumu
lotników jednego smutnego, idącego z
opuszczoną głową.
- Czy masz jakieś
zmartwienie, sierżancie?
- Ojcze, dlaczego kościół nie przerwie wojny?
Młody kapelan słuchał uważnie swego arcybiskupa, więc
podobnie, jak oficer taktyczny, miał przygotowaną odpowiedź.
- Wojna jest
wynikiem grzechu rodzaju ludzkiego, w tym i naszego. Musimy więc ją prowadzić i
być skruszonymi, kiedy ją prowadzimy.
- Jestem przeto
sprawiedliwą ręką Boga, prawda ojcze? Zastanawiam się, czy Niemcy mają
kapłanów, którzy mówią im to samo.
- Ja…ja….ja…wyjąkał kapelan, jestem oficerem i proszę
traktować mnie z szacunkiem, na jaki zasługuje mój mundur.
W tym momencie
podszedł do sierżanta jego kolega i powiedział: - Chodź skiper, musimy trochę
pozabijać.
Ojciec wlepił
wzrok w nich obu. Dlaczego ci ludzie mnie obrażają, pomyślał. Wiedzą przecież,
że nie mogę zakończyć wojny.
(Nalot – Len
Deighton)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz