Kiedy
co jakiś czas rozważam sprawę swoich pasji, co łączy się z
ustawianiem ich w hierarchii wartości, dochodzę zawsze do dwóch
tych samych wniosków.
Po
pierwsze primo: - hierarchia wartości zmienia się wraz z wiekiem.
Jest to myśl tak oczywista, że wręcz banalna.
Po
drugie primo: - wszystkie pasje, przynosiły mi zawsze podobną
intensywność przeżywania. Oraz oddawałem się im totalnie, jak to
się mawia: - „do oporu”, aby nagle, pewnego dnia zrobić nieraz
wieloletni urlop od którejś.
Czyli
było to coś w rodzaju nieregularnego cyklu.
Tak
się rzecz ma na przykład z fotografią, malarstwem, grzybami,
rowerem.
Nic nowego: - przerwy i zmiany w pasjach pokazują tylko życiowy dualizm.
Ciepło -zimno, wdech-wydech, radość-melancholia.
Oraz poszukiwanie jakiejś swojej prawdy.
Takie życie jest naturalne - to Droga czyli Tao.
Kiedy w tym roku zaczęły spadać kasztany, akurat podróżowałem po Polsce dość intensywnie, lecz wypady te były już krótkie, z reguły dwu lub trzydniowe.
Ciepło -zimno, wdech-wydech, radość-melancholia.
Oraz poszukiwanie jakiejś swojej prawdy.
Takie życie jest naturalne - to Droga czyli Tao.
Kiedy w tym roku zaczęły spadać kasztany, akurat podróżowałem po Polsce dość intensywnie, lecz wypady te były już krótkie, z reguły dwu lub trzydniowe.
Po
powrocie z kolejnej wycieczki, jeździłem co rano do
podwarszawskiego lasu na grzybobranie.
Albo
inaczej: (ponieważ w tym miejscu waham się): - jeździłem sycić
się przeżyciami bliskimi kategoriom miłości, dostarczanymi przez
dzieło sztuki pod tytułem las.
Ach!
Te prawdziwki we wrzosach!
Metro, pół godziny autobusem i godzina szybkiego nogowania
do „swoich miejsc”.
Idąc, miałem czas, a więc myślałem.
I
co wymyśliłem?
Ano
to, że w pasjach decyduje umowna, wewnętrzna gotowość do
uniesień. Umiejętność łatwego cieszenia się tym, co jest.
A
co jest?
Są
kwitnące wrzosy na malowniczych piaszczystych pagórkach, jeszcze
nasycona zieleń lasu, także pierwsze kolory jesieni i grzyby,
grzyby, grzyby..... Jest cudnie!
����������������������
OdpowiedzUsuń