poniedziałek, 13 listopada 2017

Międzygalaktyczni Konstruktorzy 5

            Prawa Kosmiczne

Jako, że dana istota wywodzi się prosto z tego sparciałego materiału, który wapnieje, czyli jest rozumowo poskładana byle jako, tym rozpaczniej wykłada sobie siebie na opak.
     -  Jeśli żyje w wodzie, powiada, że na lądzie jest raj.
     -  Jeśli ma skrzydła wyrabia sobie ideał z płetwami.
     -  Jeśli ma nogi – przymaluje sobie gęsie skrzydła i woła: - „Anioł!”
Dziwne, żem tego dotąd nie zauważył.

Tę regułę nazwę Prawem Kosmicznym Trurla
 - Wedle niedoskonałości inżynierii własnej wszelki duch wystawia sobie Absolut Wyborny.
Muszę to sobie zakarbować na okoliczność, kiedy będę się brał do prostowania podstaw filozofii.
        Teraz jednak czas budować.
Opierając się na tych ogólnych prawidłach, zmontuję kogoś, komu będzie dobrze.
        Ale skąd wiadomo, że komuś jest dobrze?
Możliwe że komuś jest dobrze w porównaniu z sąsiadem, lecz nic o tym nie wie, nie uważa więc, jakoby mu się dobrze działo.
Należałoby budować więc istoty mające na oku podobne sobie, ale w mękach tkwiące?
      Czułyby się wtedy silnie usatysfakcjonowane przez sam kontrast! Być może, wszelako jakieś to paskudne jest.
Azaliż więc trzeba tu dławika, oraz transformatora. I nie należy od razu brać się do składania całych szczęśliwych społeczności: -
Na początek NIECH BĘDZIE INDYWIDUUM!

Trurl-Stwórca zakasał rękawy i w trzy dni zbudował Kontemplator Bytu Szczęsny, maszynę, która świadomością, rozjarzoną w katodach, zespalała się z każdą postrzeżoną rzeczą i nie było na świecie nic takiego, co by jej uciechy nie sprawiało.
Usiadł przed nią Trurl, by rozważyć, czy o to mu chodziło.

  Kontemplator, rozkraczony na trzech metalowych nogach, wodził lunetowatymi oczyskami po otoczeniu, a czy natrafił wzrokiem na deskę parkanu, na głaz, czy stary trzewik, niezmiernie się zachwycał, tak, iż postękiwał z cicha od nadzwyczajnej lubości, co go rozpierała.
      Kiedy zaś słońce zaszło i zorze niebo zaróżowiły, kucnął nawet od zachwytu.

Mój przyjaciel Klapaucjusz powie naturalnie, że samo kucanie i stękanie jeszcze o niczym nie świadczy, zażąda dowodów – rzekł do siebie Trurl, coraz bardziej czegoś niespokojny”.

Wprawił tedy Kontemplatorowi w brzuch znaczny zegar z pozłacaną strzałką, który wyskalował w Jednostkach Szczęśliwości i nazwał je Hedami.
        Za jeden Hed przyjął tę ilość ekstazy, jakiej się doznaje, gdy przebędzie się cztery mile w bucie z gwoździem, a potem gwóźdź się usunie.
      Pomnożył drogę przez czas, podzielił przez zadziorność gwoździa, przed nawias wyprowadził współczynnik pięty zmęczonej i tak mu się udało przełożyć szczęście na układ centymetr – gram – sekunda.
Na dobre się uspokoił konstruktor.
Obliczył zaraz, że jeden Kilohed to tyle radości, ile doznali starcy podglądający Zuzannę w kąpieli. A Megahed to radość skazańca w porę odciętego od stryczka.....

Cdn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz