Wyspa
Sobieszewska leży (bowiem) nad Zatoką Gdańską.
A
kwitnący rzepak, w gorącym dniu, pachnie..... no, wiadomo: -
urzepiająco!
Upał
majowy.
Powietrze właściwie stoi, jest popołudnie i ze 30 stopni.
Czyli jak w piecu....
Jedynie
chwilami, ledwo uchwytne, delikatne powiewy, właściwie muśnięcia,
przynoszą fale zapachu z milionów żółtych kwiatów.
Powietrze
drga, drży, pulsuje, wibruje.
Nozdrza
rozszerzają się - chwytają napływającą woń.... Wdech w sposób
naturalny robi się głębszy niż zwykle.
Wędruję
niespiesznie wśród pól.
To
są te cenne chwile, które się liczą.....
Bo
liczą się tylko chwile....
Fotografuję,
aby zatrzymać tę Ulotność, czuję się odurzony i
….urzepiony! To jest taki stan – błogostan nazywany takoż Luzikiem.
Dziś
o świcie nad morzem była flauta - krótka fala, a właściwie falka, bez wiatru, robiła - szuuu...
i wyrzucała bursztyny. Mam owych kilka w kieszeni.
Jedno
jest pewne! Wokół maj i tak sielsko (i gorąco) że nie chce się
myśleć.
A
więc jestem!
Bo
jak mawiał Osho – tak naprawdę jesteś dopiero wtedy, kiedy nie myślisz!
Jestem
i wpadam w PrawieRaj!
Nie
myślę i wydaje mi się, że znikam....
Azaliż
Doczesność ściąga mnie z powrotem, bo przypomina mi się
limeryk o nie myśleniu:
Pewien
wściekły turysta spod Gdyni
Nawymyślał kierowcy od świni
I gdy tak mu wymyślał
To o niczym nie myślał
A jedynie o dupie Maryni
Nawymyślał kierowcy od świni
I gdy tak mu wymyślał
To o niczym nie myślał
A jedynie o dupie Maryni
Aż mi się cieplej i przyjemniej zrobiło czytając wpis :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńFaktycznie bardzo ciekawie napisane. Czekam na więcej.
OdpowiedzUsuń