poniedziałek, 13 listopada 2017

Miedzygalaktyczni Konstruktorzy 6

       Szczęście nie może brać się ze zła

Przychodzi do Trurla jego przyjaciel Klapaucjusz, patrzy na maszynę i pyta:

  • Co to jest? 
    - Jest to istota szczęśliwa - rzekł Trurl – a mianowicie Kontemplator Bytu Szczęśliwy, w skrócie zaś – Kobyszczę.
  • I cóż robi to Kobyszczę?                                                                             Trurl poczuł w tych słowach ironię, lecz puścił ją mimo ucha.
- Aktywnym sposobem bezustannie postrzega – wyjaśnił.                                                                                                                                                                          I nie po prostu postrzega tylko notując, lecz czyni to intensywnie, w skupieniu i pracowicie, a cokolwiek postrzeże, przyprawia je o niewypowiedzianą zgoła lubość!                                                                                                                          A lubość ta, wypełniając jej anody i obwody, daje onej czarowny błogostan, którego oznaką są te właśnie pojęki, jakie słyszysz w tej chwili, kiedy wpatruje się w twoje, banalne skądinąd, rysy.
          - Znaczy to, że maszyna ta doznaje aktywnej rozkoszy z istnienia jako postrzegania?
       - Tak właśnie! - powiedział Trurl, ale cicho, bo nie był już czegoś taki pewny siebie, jak przed chwilą.
                                                                                                                                                             Ciekawe – rzekł Klapaucjusz – ileż by jednostek zadowolenia tkwiło w doznaniu, które na tym polega, że ten, kogo przez trzysta godzin bito, sam z kolei łeb temu, kto go bijał, rozwali?

I zaczął się śmiać, a następnie się oddalił, pozostawiając Trurla całkiem załamanego.
                                                                                                                                                                      A tom się złapał! A to mnie splantował! - jęczał konstruktor, a jęki jego mieszały się z ekstatycznym stękaniem Kobyszczęścia, które go tak zirytowało, że natychmiast wepchnął je do komórki, zarzucił starymi blachami, a komórkę zamknął na kłódkę.
                Zasiadł potem do pustego stołu i tak sobie powiedział:                               - Pomieszałem ekstazę estetyczną z Dobrem – a to ze mnie osioł! Czy zresztą Kobyszczę jest rozumne?
Cóż znowu! Trzeba ruszyć konceptem całkiem inaczej do wszystkich jąder atomowych!
       Szczęście - zapewne, lecz nie cudzym kosztem! Nie ze Zła płynące! Ot, co!
Lecz czymże jest w takim razie Zło?
Oto widzę, że w mej dotychczasowej działalności konstruktorskiej okropnie teorię zaniedbałem.
                                                                                                                                                                    Po czym, w samej rzeczy, wziął się do studiowania dzieł zbutwiałych i murszejących, chociaż znowu okropnie mu się nie chciało.

Cdn

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz